Paweł P., poszukiwany
listem gończym za przestępstwa pedofilskie, zajmował się wyławianiem
i promowaniem młodych talentów.
MAGDALENA RIGAMONTI
Czekam na operację serca. Mam 20 proc. szans na przeżycie
tłumaczył Paweł P. chłopcom, którymi się opiekował. Nie
wątpili. Znikał raz w miesiącu na jeden, dwa dni. Wyłączał telefony, nie
udzielał się w internecie. Mówił, że jedzie na badania, na przygotowania do
operacji. Współczuli. Zapewniał, że wie, jak z młodych utalentowanych chłopców
zrobić wielkie gwiazdy. Wierzyli.
Paweł P. mechanizm działania miał prosty. Śledził programy
typu talent show. Zwracał uwagę tylko na utalentowanych młodych chłopców.
Zgłaszał się do nich, do ich rodziców i proponował swoje usługi menedżerskie.
Na wizytówce widniała nazwa jego firmy EMTeam. - Dziwiłem się, że interesują go
tylko młodzi chłopcy. Pytałem, dlaczego nie zajmie się dorosłymi artystami. Ale
że ktoś jest menedżerem chłopców, nie świadczy jeszcze o tym, że jest
pedofilem. Prawda? Niech pani nie pisze mojego nazwiska. Mam dużo pracy, robię
muzykę, nie chcę nawet myśleć o tym pedofilu - mówi Piotr, człowiek, który z
Pawłem P. współpracował przez ostatnie trzy lata. - Teraz myślę, że samotny
30-letni facet otaczający się chłopcami powinien wzbudzić podejrzenia
wszystkich. I moje.
ludzi, z którymi Paweł P. współpracował w Radiu Eska, „Dzień
dobry TVN” „Jaka to melodia?”, w agencjach koncertowych. Wszędzie. A jest
cisza. Nie dziwi to pani?
Dziwi.
Chce pani oficjalne oświadczenie czy rozmawiamy anonimowo? -
słyszę od pracownika jednego z telewizyjnych talent show. - Przy tych młodych
ludziach kręci się zawsze sporo osób. Rodzice, rodzina, przyjaciele. Jak widać,
mogą się kręcić też pedofile. Nie sprawdzamy wszystkich. To nierealne.
Człowiek z produkcji „Jaka to melodia?”: - Często sprawy
załatwiamy e-mailem lub przez telefon.
W czwartek 13 lutego w mediach w całej Polsce pojawiły się
krótkie informacje: wielkopolska policja zatrzymała pedofila. To 30-letni
menedżer nastoletniego piosenkarza poszukiwany listem gończym. Cztery lata
siedział w więzieniu za gwałt
molestowanie seksualne osoby nieletniej. Po wyjściu zajął
się rozpowszechnianiem dziecięcej pornografii. Dostał za to kolejny wyrok -
trzy lata więzienia, jednak nie zgłosił się do odbycia kary, więc w
październiku 2013 r. wysłano za nim list gończy.
Paweł P. został zatrzymany we wtorek 11 lutego w Toruniu.
Siedział przy biurku. Obok niego komputer, tablet i smartfon. Policjanci
nałożyli mu kajdanki. Ktoś poprosił, żeby zdjęli, bo to akurat dzień, kiedy do
firmy organizującej koncerty i imprezy przyszli kandydaci do pracy. Po co mają
się wystraszyć? Po co ma być wstyd? Zdjęli. Nie stawiał oporu. Wyszedł
spokojnie. Komputery zostawili. Dopiero po kilku godzinach zabrano sprzęt
elektroniczny. Już wiadomo, że pełno w nim zdjęć i filmów pornograficznych z
udziałem dzieci. Biegli sprawdzają, czy osoby występujące na zdjęciach i
filmach mają poniżej 15 lat.
Jak? - pytam prokuratora Macieja Rybszlegera z Prokuratury
Rejonowej Toruń-Wschód.
Po stopniu rozwoju fizycznego - słyszę. Ale to ode mnie
prokurator dowiaduje się, że Paweł P. był menedżerem nastoletnich gwiazd, że
trzeba sprawdzić, czy nie wykorzystywał tych chłopców. - Dopiero zaczęliśmy się
zajmować tą sprawą - tłumaczy.
UTALENTOWANI
Igor ma teraz 16 lat. Śpiewa. Nagrywa piosenki. Ponad trzy
lata temu wystąpił w programie „Must Be The Musie” To tam wypatrzył go P.
Oglądał te programy talentowe i tak mnie znalazł. Po chwili
był już moim menedżerem
mówi Igor. - Nie, nic nie podejrzewałem
ucina moje pytanie o pedofilię. - Nie wykorzystywał mnie
seksualnie, nigdy nie było żadnej dwuznacznej sytuacji.
Prawa do opieki nad chłopcem ma jego babcia.
Piotr: - P. osaczał chłopca, odciągał od rodziny, próbował
zastępować ojca, manipulował Igorem, mówił, że wie, co jest dla nastolatka
najlepsze.
Wynajął chłopcu dwupokojowe mieszkanie w centrum Poznania.
Rozpieszczał. Woził po knajpach, tłumaczył, że zrobi wielką karierę, że ma
wielki talent.
- Nie mieszkał ze mną. Tylko jak był w Poznaniu, to nocował.
Krążył między Poznaniem, Toruniem, Warszawą a Pobiedziskami, gdzie miał
rodzinny dom. Miałem dobry kontakt z jego mamą. Nie, niech mnie pani nie pyta,
dlaczego mama Pawła nic nie powiedziała. Przecież wiedziała, że siedział w
więzieniu, że jest ścigany listem gończym. Teraz zaczyna mi się wszystko
układać. Wiem, że przez te wszystkie lata oszukiwał
mówi Igor.
„Ja już miałem przeczucia trzy lata temu, że jest coś nie
tak (dużo na to wskazywało)”
napisał na swoim profilu facebookowym Eryk, inny młody
wokalista, z którym współpracował P. Menedżer wypatrzył go w „Mam talent”.
Chłopiec miał wówczas 14 lat. P. obiecywał karierę. Twierdził, że wszystkich
zna, że ma kontakty w show- -biznesie. Zapewniał, że wie, jak pokierować
karierą chłopca. Wreszcie ojciec Eryka zerwał współpracę z P.
Pytam ojca, co wskazywało, że P. jest pedofilem, czy
sprawdził przeszłość człowieka, który miał zajmować się jego synem, czy
skontaktował się z policją, czy ostrzegł Igora bądź jego prawnych opiekunów
przed Pawłem P. Dostaję tylko lakoniczną odpowiedź: „Pan P. nigdy nie był
menedżerem syna. Był on jedynie asystentem osoby ubiegającej się o zawarcie z
synem kontraktu menedżerskiego. Głównym powodem niepodjęcia współpracy
pomiędzy stronami było odmienne stanowisko dotyczące kariery muzycznej syna
oraz inne niż nasze (moje i syna) oczekiwania dotyczące jego przyszłości
artystycznej”. - Ojciec chłopca nie będzie komentował tamtych wydarzeń - mówi
Anita Michta, prawnik z Universal Music Polska, w której płytę wydał Eryk.
16 -letni Olivier próbował swoich sił na polskiej scenie
pop. Wiosną 2013 r. otrzymał propozycję od P., który zaoferował młodemu
wokaliście swoje usługi menedżerskie.
Po uzgodnieniu z rodzicami Olivier zdecydował się na
współpracę z menedżerem. - Kilka tygodni tylko z tym facetem współpracowaliśmy.
Pani się domyśli, dlaczego tak krótko
mówi ojciec Oliviera i odkłada słuchawkę. Co się wydarzyło
12 czerwca 2013 r., kiedy to P. na swojej stronie w internecie ogłosił, że
kończy pracę z młodym wokalistą i nie będzie wyjaśniał powodów? - Powiem pani.
Paweł wysyłał chłopcu SMS -y co najmniej dwuznaczne. Chłopiec pokazał je ojcu,
a ojciec natychmiast zerwał współpracę. W tym czasie Paweł nam mówił, że ojciec
Oliviera jest idiotą, nie rozumie realiów show- -biznesu i że szkoda mu
chłopaka, z którego mógł zrobić gwiazdę - tłumaczy Krzysztof, który
współpracował z P. przy tworzeniu radia internetowego dla młodzieży. - Ten
facet nas przez lata oszukiwał. Nic nie wiedzieliśmy o tym, że siedział w
więzieniu za gwałt na osobie nieletniej, że rozpowszechniał pornografię z
udziałem dzieci, że może nawet takie filmy robił. K... mać, jak o tym wszystkim
myślę. Sam mam dzieci.
ŚCIGANI
Paweł P. z więzienia wyszedł w 2004 r. Co robił między 2004 a 2008 r.? Wszystko
wskazuje na to, że poprzez internet nakłaniał młodych chłopców do rozbieranych
zdjęć, do udziału w pornograficznych filmach. Wpadł, kiedy poznany przez
internet nastolatek z Krakowa odmówił wysłania kolejnych nagich fotografii. P.
zaczął go szantażować, grozić, że opublikuje jego poprzednie zdjęcia. Chłopak
zgłosił się na policję. P. namierzono. Okazało się, że rozpowszechnia dziecięcą
pornografię. Zapadł wyrok: trzy lata pozbawienia wolności. Paweł P. nie stawił
się jednak do więzienia. W październiku zeszłego roku Sąd Rejonowy w Krakowie
wystosował list gończy. Sprawą zajęli się policjanci z celówki z Poznania,
czyli zespołu poszukiwań celowych. - Oni mogą działać na terenie całej Polski,
mogą też wyjeżdżać za granicę. Ścigają tych, którzy mają na koncie największe
przestępstwa - tłumaczy rzecznik wielkopolskiej policji. - W tym czasie oprócz
P. policjanci z celówki zatrzymali jeszcze dwóch ukrywających się pedofilów
poszukiwanych listami gończymi. Jeden z nich - 43-letni Piotr W. został skazany
na dwa i pół roku więzienia za wykorzystanie seksualne nastoletniej córki
swojego przyjaciela. Ukrywał się od kilku miesięcy, jeździł po Polsce, wpadł na
dworcu kolejowym w Poznaniu. Pozostali zatrzymani nie działali w porozumieniu z
P.
Czy P. działał sam? - Na pewno żył ponad stan. Zawsze dobre
ciuchy, knajpy, gadżety elektroniczne. Na tych dzieciakach, na ich
koncertach nie zarabiał. Raczej dokładał
mówi didżej, któremu P. zorganizował kilka eventow.
Udział w „Jaka to melodia?” artyści traktują jako promocję.
Z reguły nie dostają za to wynagrodzenia, co najwyżej zwrot kosztów podróży -
tłumaczy Katarzyna Kępa, kierowniczka produkcji z tego programu.
Podobnie jest w innych programach telewizyjnych. Można
zarabiać na koncertach, a tych podopieczni Pawła P. nie grali zbyt wiele. - Nie
wiem, skąd Paweł miał pieniądze. Jak pytałem, mówił, że współpracuje z kilkoma
didżejami, że jego Igor gra coraz więcej koncertów, i pokazywał zdjęcia chłopca
w różnych stylizacjach. Na imprezach też zawsze stał z boku z telefonem i
oglądał zdjęcia - opowiada Piotr i dodaje: - Mówił, że czeka na operację serca,
i nie był pewien, czy ją przeżyje. Wie pani, teraz mi się wszystko układa. Ta
operacja to miało być więzienie. Wiedział przecież, że jest poszukiwany listem
gończym. A to, żenie przeżyje... Wiadomo, jak się obchodzą w więzieniach z
pedofilami.
Mimo że od zatrzymania Pawła P. minął tydzień, wokół sprawy
panuje dziwna cisza. Telewizyjne śmigłowce nie krążą nad rodzinnym domem
zwyrodnialca. Wieczorne wydania programów informacyjnych nie wysłały reporterów
na poszukiwanie ofiar pedofila, jego rodziców, rodzeństwa, przyjaciół. Nie
wypowiedział się psycholog ani spec od show-biznesu.
Ale najważniejsze, że milczą wszyscy, którzy z Pawłem P.
współpracowali. Dlaczego, mimo licznych sygnałów, nikt w medialno-artystycznym
światku nie zwrócił uwagi na menedżera opiekującego się wyłącznie nieletnimi
chłopcami? Czy ktoś zainteresował się jego przeszłością? Niedawno wszyscy słusznie
walczyli o to, by zmowa milczenia wokół pedofilii w Kościele została
przerwana. Najwyraźniej nie dotyczy to jeszcze show-biznesu.
IMIONA CHŁOPCÓW ZOSTAŁY ZMIENIONE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz