wtorek, 25 lutego 2014

Pedofil w show-biznesie



Paweł P., poszukiwany listem gończym za przestępstwa pedofilskie, zajmował się wyławianiem i promowaniem młodych talentów.

MAGDALENA RIGAMONTI

Czekam na operację serca. Mam 20 proc. szans na przeżycie
tłumaczył Paweł P. chłopcom, którymi się opiekował. Nie wątpili. Znikał raz w miesiącu na jeden, dwa dni. Wyłączał telefony, nie udzielał się w internecie. Mówił, że jedzie na badania, na przygotowania do operacji. Współczuli. Zapewniał, że wie, jak z młodych utalentowanych chłopców zrobić wielkie gwiazdy. Wierzyli.
Paweł P. mechanizm działania miał prosty. Śledził programy typu talent show. Zwracał uwagę tylko na utalentowanych młodych chłopców. Zgłaszał się do nich, do ich rodzi­ców i proponował swoje usługi menedżerskie. Na wizytówce widniała nazwa jego firmy EMTeam. - Dziwiłem się, że interesują go tylko młodzi chłopcy. Pytałem, dlaczego nie zajmie się dorosłymi artystami. Ale że ktoś jest menedżerem chłopców, nie świadczy jeszcze o tym, że jest pedofilem. Prawda? Niech pani nie pisze mojego nazwiska. Mam dużo pracy, robię muzykę, nie chcę nawet myśleć o tym pedofilu - mówi Piotr, człowiek, który z Pawłem P. współpracował przez ostatnie trzy lata. - Teraz myślę, że samotny 30-letni facet otaczający się chłopcami powinien wzbudzić podejrzenia wszystkich. I moje.
ludzi, z którymi Paweł P. współpracował w Radiu Eska, „Dzień dobry TVN” „Jaka to melodia?”, w agencjach koncertowych. Wszędzie. A jest cisza. Nie dziwi to pani?
Dziwi.

MEDIALNA CISZA
Chce pani oficjalne oświadczenie czy rozmawiamy anonimowo? - słyszę od pracownika jednego z telewizyjnych talent show. - Przy tych młodych ludziach kręci się zawsze sporo osób. Rodzice, rodzina, przyjaciele. Jak widać, mogą się kręcić też pedofile. Nie sprawdzamy wszystkich. To nierealne.
Człowiek z produkcji „Jaka to me­lodia?”: - Często sprawy załatwiamy e-mailem lub przez telefon.
W czwartek 13 lutego w mediach w całej Polsce pojawiły się krótkie informacje: wielkopolska policja zatrzymała pedofila. To 30-letni menedżer nastoletniego pio­senkarza poszukiwany listem gończym. Cztery lata siedział w więzieniu za gwałt
molestowanie seksualne osoby nieletniej. Po wyjściu zajął się rozpowszechnianiem dziecięcej pornografii. Dostał za to kolejny wyrok - trzy lata więzienia, jednak nie zgłosił się do odbycia kary, więc w październiku 2013 r. wysłano za nim list gończy.
Paweł P. został zatrzymany we wtorek 11 lutego w Toruniu. Siedział przy biurku. Obok niego komputer, tablet i smartfon. Policjanci nałożyli mu kajdanki. Ktoś po­prosił, żeby zdjęli, bo to akurat dzień, kiedy do firmy organizującej koncerty i imprezy przyszli kandydaci do pracy. Po co mają się wystraszyć? Po co ma być wstyd? Zdjęli. Nie stawiał oporu. Wyszedł spokojnie. Komputery zostawili. Dopiero po kilku godzinach zabrano sprzęt elektroniczny. Już wiadomo, że pełno w nim zdjęć i fil­mów pornograficznych z udziałem dzieci. Biegli sprawdzają, czy osoby występujące na zdjęciach i filmach mają poniżej 15 lat.
Jak? - pytam prokuratora Macieja Rybszlegera z Prokuratury Rejonowej Toruń-Wschód.
Po stopniu rozwoju fizycznego - słyszę. Ale to ode mnie prokurator dowiaduje się, że Paweł P. był menedżerem nastoletnich gwiazd, że trzeba sprawdzić, czy nie wykorzystywał tych chłopców. - Dopiero zaczęliśmy się zajmować tą sprawą - tłumaczy.

UTALENTOWANI
Igor ma teraz 16 lat. Śpiewa. Nagrywa piosen­ki. Ponad trzy lata temu wystąpił w programie „Must Be The Musie” To tam wypatrzył go P.
Oglądał te programy talentowe i tak mnie znalazł. Po chwili był już moim menedżerem
mówi Igor. - Nie, nic nie podejrzewałem
ucina moje pytanie o pedofilię. - Nie wykorzystywał mnie seksualnie, nigdy nie było żadnej dwuznacznej sytuacji.
Prawa do opieki nad chłopcem ma jego babcia.
Piotr: - P. osaczał chłopca, odciągał od rodziny, próbował zastępować ojca, mani­pulował Igorem, mówił, że wie, co jest dla nastolatka najlepsze.
Wynajął chłopcu dwupokojowe miesz­kanie w centrum Poznania. Rozpieszczał. Woził po knajpach, tłumaczył, że zrobi wielką karierę, że ma wielki talent.
- Nie mieszkał ze mną. Tylko jak był w Poznaniu, to nocował. Krążył między Poznaniem, Toruniem, Warszawą a Pobie­dziskami, gdzie miał rodzinny dom. Miałem dobry kontakt z jego mamą. Nie, niech mnie pani nie pyta, dlaczego mama Pawła nic nie powiedziała. Przecież wiedziała, że siedział w więzieniu, że jest ścigany listem gończym. Teraz zaczyna mi się wszystko układać. Wiem, że przez te wszystkie lata oszukiwał
mówi Igor.
„Ja już miałem przeczucia trzy lata temu, że jest coś nie tak (dużo na to wskazywało)”
napisał na swoim profilu facebookowym Eryk, inny młody wokalista, z którym współpracował P. Menedżer wypatrzył go w „Mam talent”. Chłopiec miał wówczas 14 lat. P. obiecywał karierę. Twierdził, że wszystkich zna, że ma kontakty w show- -biznesie. Zapewniał, że wie, jak pokierować karierą chłopca. Wreszcie ojciec Eryka zerwał współpracę z P.
Pytam ojca, co wskazywało, że P. jest pedofilem, czy sprawdził przeszłość czło­wieka, który miał zajmować się jego synem, czy skontaktował się z policją, czy ostrzegł Igora bądź jego prawnych opiekunów przed Pawłem P. Dostaję tylko lakoniczną odpo­wiedź: „Pan P. nigdy nie był menedżerem syna. Był on jedynie asystentem osoby ubiegającej się o zawarcie z synem kontraktu menedżerskiego. Głównym powodem nie­podjęcia współpracy pomiędzy stronami było odmienne stanowisko dotyczące kariery muzycznej syna oraz inne niż nasze (moje i syna) oczekiwania dotyczące jego przyszłości artystycznej”. - Ojciec chłopca nie będzie komentował tamtych wydarzeń - mówi Anita Michta, prawnik z Universal Music Polska, w której płytę wydał Eryk.
16 -letni Olivier próbował swoich sił na polskiej scenie pop. Wiosną 2013 r. otrzymał propozycję od P., który zaoferował młode­mu wokaliście swoje usługi menedżerskie.
Po uzgodnieniu z rodzicami Olivier zdecydował się na współpracę z menedżerem. - Kilka tygodni tylko z tym facetem współpracowa­liśmy. Pani się domyśli, dlaczego tak krótko
mówi ojciec Oliviera i odkłada słuchawkę. Co się wydarzyło 12 czerwca 2013 r., kiedy to P. na swojej stronie w internecie ogłosił, że kończy pracę z młodym wokalistą i nie będzie wyjaśniał powodów? - Powiem pani. Paweł wysyłał chłopcu SMS -y co najmniej dwuznaczne. Chłopiec pokazał je ojcu, a ojciec natychmiast zerwał współpracę. W tym czasie Paweł nam mówił, że ojciec Oliviera jest idiotą, nie rozumie realiów show- -biznesu i że szkoda mu chłopaka, z którego mógł zrobić gwiazdę - tłumaczy Krzysztof, który współpracował z P. przy tworzeniu radia internetowego dla młodzieży. - Ten facet nas przez lata oszukiwał. Nic nie wiedzieliśmy o tym, że siedział w więzieniu za gwałt na osobie nieletniej, że rozpowszechniał porno­grafię z udziałem dzieci, że może nawet takie filmy robił. K... mać, jak o tym wszystkim myślę. Sam mam dzieci.

ŚCIGANI
Paweł P. z więzienia wyszedł w 2004 r. Co robił między 2004 a 2008 r.? Wszystko wskazuje na to, że poprzez internet nakłaniał młodych chłopców do rozbieranych zdjęć, do udziału w pornograficznych filmach. Wpadł, kiedy poznany przez internet nastolatek z Krakowa odmówił wysłania kolejnych nagich fotografii. P. zaczął go szantażować, grozić, że opublikuje jego poprzednie zdjęcia. Chłopak zgłosił się na policję. P. namierzono. Okazało się, że rozpowszechnia dziecięcą pornografię. Zapadł wyrok: trzy lata po­zbawienia wolności. Paweł P. nie stawił się jednak do więzienia. W październiku zeszłego roku Sąd Rejonowy w Krakowie wystosował list gończy. Sprawą zajęli się policjanci z celówki z Poznania, czyli zespołu poszukiwań celowych. - Oni mogą działać na terenie całej Polski, mogą też wyjeżdżać za granicę. Ścigają tych, którzy mają na koncie największe prze­stępstwa - tłumaczy rzecznik wielkopolskiej policji. - W tym czasie oprócz P. policjanci z celówki zatrzymali jeszcze dwóch ukrywa­jących się pedofilów poszukiwanych listami gończymi. Jeden z nich - 43-letni Piotr W. został skazany na dwa i pół roku więzienia za wykorzystanie seksualne nastoletniej córki swojego przyjaciela. Ukrywał się od kilku miesięcy, jeździł po Polsce, wpadł na dworcu kolejowym w Poznaniu. Pozostali zatrzymani nie działali w porozumieniu z P.
Czy P. działał sam? - Na pewno żył ponad stan. Zawsze dobre ciuchy, knajpy, gadżety elektroniczne. Na tych dzieciakach, na ich
koncertach nie zarabiał. Raczej dokładał
mówi didżej, któremu P. zorganizował kilka eventow.
Udział w „Jaka to melodia?” artyści traktują jako promocję. Z reguły nie dostają za to wynagrodzenia, co najwyżej zwrot kosztów podróży - tłumaczy Katarzyna Kępa, kierowniczka produkcji z tego programu.
Podobnie jest w innych programach tele­wizyjnych. Można zarabiać na koncertach, a tych podopieczni Pawła P. nie grali zbyt wiele. - Nie wiem, skąd Paweł miał pienią­dze. Jak pytałem, mówił, że współpracuje z kilkoma didżejami, że jego Igor gra coraz więcej koncertów, i pokazywał zdjęcia chłopca w różnych stylizacjach. Na imprezach też zawsze stał z boku z telefonem i oglądał zdjęcia - opowiada Piotr i dodaje: - Mówił, że czeka na operację serca, i nie był pewien, czy ją przeżyje. Wie pani, teraz mi się wszystko układa. Ta operacja to miało być więzienie. Wiedział przecież, że jest poszukiwany listem gończym. A to, żenie przeżyje... Wiadomo, jak się obchodzą w więzieniach z pedofilami.
Mimo że od zatrzymania Pawła P. mi­nął tydzień, wokół sprawy panuje dziwna cisza. Telewizyjne śmigłowce nie krążą nad rodzinnym domem zwyrodnialca. Wieczorne wydania programów informacyjnych nie wysłały reporterów na poszukiwanie ofiar pedofila, jego rodziców, rodzeństwa, przy­jaciół. Nie wypowiedział się psycholog ani spec od show-biznesu.
Ale najważniejsze, że milczą wszyscy, którzy z Pawłem P. współpracowali. Dlaczego, mimo licznych sygnałów, nikt w medialno-artystycznym światku nie zwrócił uwagi na menedżera opiekującego się wyłącznie nieletnimi chłopcami? Czy ktoś zainteresował się jego przeszłością? Niedawno wszyscy słusznie walczyli o to, by zmowa milczenia wokół pedofilii w Ko­ściele została przerwana. Najwyraźniej nie dotyczy to jeszcze show-biznesu.

IMIONA CHŁOPCÓW ZOSTAŁY ZMIENIONE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz