piątek, 14 lutego 2014

Życie po likwidacji



Po latach wygnania byli żołnierze wsi znaleźli sojusznika w Ruchu Palikota i szukają sposobów na rehabilitację. Z kolei byli weryfikatorzy wsparcie mają wciąż to samo: w PiS i Macierewiczu. Piszą kolejne raporty. Teraz o Smoleńsku.

ANNA GIELEWSKA MICHAŁ MAJEWSKI

Weryfikacja dała w kość jednym i drugim. Tym, którzy byli w komisjach, i tym, którzy przed nimi stawali. Czyli ludziom od Macierewicza i od gen. Dukaczewskiego. Rozmawialiśmy z jednymi i drugimi, żeby zobaczyć, jak przez ostatnie lata potoczyły się ich losy.

Major R., z byłych WSI, jest załatany. Biega po firmach z ofertami szkoleń. Tematy? Bezpieczeństwo, ochrona przed przemy­słowym szpiegostwem. - Lekko nie ma. Rynek jest zdominowany przez chłopaków ze służb cywilnych. A już szczególnie teraz, gdy silną pozycję w rządzie ma Bartłomiej Sienkiewicz, który jest jedną z twarzy mocnej ekipy z byłego już Urzędu Ochrony Państwa - opisuje R. W zeszłym roku major dostał niewielkie zlecenie od dużej spółki państwowej spoza Warszawy. - Dzień po podpisaniu umowy zjawili się u mnie chłopcy z ABW. Wypytywali, jak dostałem kontrakt, jak trafiłem na tę spółkę. Delikatne dawanie do zrozumienia, że ta działka jest już zare­zerwowana dla kogoś innego.

2.
Z Piotrem Bączkiem spotykamy się w se­nackiej kawiarni. Na Wiejskiej pojawia się często. Współpracuje z PiS - a to doradzi, a to napisze analizę. Uważa, że praca w komisji weryfikacyjnej odcisnęła piętno na jego życiu. - Rewizja, przesłuchania, sądy - wymienia. No i martwa wiewiórka, którą, jak alarmowała „Gazeta Polska”, „znalazł na bramie swojej posesji”. Gdy jechał Wisłostradą, Bączkowi odpadło też koło. - Zawiadamiałem policję, SKW, ale nikt się tym nie zajął - podkreśla. Nie jest jednak pewny, czy szykany dotyczą pracy w komisji weryfikacyjnej, czy może jednak w zespole smoleńskim. Bączek współredagował również raport Macierewicza o katastrofie smoleńskiej i białą księgę na ten sam temat. To wciąż jeden z najbliższych ludzi Antoniego Macierewicza. Po pracy w komisji weryfi­kacyjnej miał pomysł na nową drogę zawodową. - Chciałem się zatrudnić w sektorze prywatnym. W pionie ochrony informacji, ale to odpadło po rewizji ABW - mówi dziś z pewnym żalem Bączek. Rewizja miała związek z podejrzeniami, że weryfikator próbował handlować tajnym aneksem do raportu z likwidacji WSI. Zdaniem Bączka
o żadnym handlu nie może być mowy, a cała historia była prowokacją służb obmyśloną na kompromitowanie komisji Macierewi­cza. Po rewizji ABW, pod koniec 2008 r., Bączek poszedł do pracy w prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Pracę stracił, gdy prezydentem został Bronisław Komorowski.

Podpułkownik B., były oficer wojskowego kontrwywiadu, gdy słyszy określenie „śro­dowisko WSI” ze zniechęceniem macha ręką. - Nie ma czegoś takiego jak scalone, dzia­łające razem „środowisko WSI”. Od lat jest ono pęknięte, podzielone i pełne animozji.
Według B. pękać zaczęło z powodów politycznych, gdy WSI teoretycznie miały się bardzo dobrze, czyli na samym początku XXI w. Wtedy fotel szefa WSI stracił koja­rzony z prawicą gen. Tadeusz Rusak. Jego miejsce zajął Marek Dukaczewski, współ­pracownik Aleksandra Kwaśniewskiego z Pałacu Prezydenckiego. - Za Dukaczew­skiego szefem wewnętrznej „bezpieki” (departament wewnętrznej kontroli) w WSI został J an Oczkowski. I miał bardzo silną po­zycję. Szukał kwitów na „prawicową” ekipę Rusaka - opisuje podpułkownik B. Druga strona nie pozostała dłużna. Jan Żukowski, szef „bezpieki” WSI za czasów Rusaka i prawicy, rzucił papierami w służbach i został najbliższym współpracownikiem posła PiS Zbigniewa Wassermanna. Polityk, który zgi­nął w katastrofie, pierwszy przygotowywał koncepcję likwidacji WSI. Podpułkownik B.: - Po przejęciu władzy przez lewicę w 2001 r. zaczęły się wojenki podjazdowe. Polityka wkroczyła do WSI. I prawda jest taka, że niektórzy oficerowie sami przyłożyli rękę do rozwiązania jednostki.

4
Ciekawie przebiegła też kariera członka ko­misji weryfikacyjnej Tomasza Szatkowskiego. Opowiada były pracownik biura PiS: - On był z kręgu Kazimierza Ujazdowskiego, po wyborach wrócił ze stypendium w Stanach i szukał roboty w klubie. Kręcił się koło Przemysława Gosiewskiego, pisał analizy dotyczące zbrojeniówki. Aż wylądował w Bumarze.
28-letni wówczas Szatkowski wszedł do rady nadzorczej spółki, wkrótce później został jej wiceprezesem.
Już na samym początku rozmowy z nami zastrzega, że wszystko chce autoryzować. Czy praca w komisji weryfikacyjnej zacią­żyła na jego karierze ? - Przed laty, ze strony środowisk związanych ze „starym układem w zbrojeniówce” docierały do mnie groźby, że przyjęcie prezydenckiej nominacji do komisji odbije się na mojej karierze. Trud­no mi jednak wyrokować, czy tak się stało, ponieważ nikt nigdy nie powołał się na ten fakt w kontekście decyzji dotyczących mojej pracy - mówi dziś Szatkowski.
Na początku 2008 r. „Rzeczpospolita” opisała, że Szatkowski kopiował dokumen­ty dotyczące m.in. umów z pośrednikami
w handlu bronią. Szatkowski tłumaczył, że kopiował je w związku ze zgłoszeniem do prokuratury poważnych nieprawidłowości na szkodę spółki. Później sprawą zajął się „Newsweek”, Szatkowski wygrał jednak proces z tygodnikiem.
Akurat jego karierze praca w komisji nie zaszkodziła. Przeciwnie, kiedy weryfika­torzy zakończyli działania, został doradcą w Parlamencie Europejskim. W 2009 r. PiS rekomendowało go też do rady nadzorczej TVP. To był burzliwy czas w dziejach pu­blicznej telewizji. Po rezygnacji Bogusława Szwedy Szatkowski na kilka miesięcy został nawet p.o. prezesem. Dziś jest ekspertem do spraw obronności i stoi na czele fundacji Narodowe Centrum Studiów Strategicznych.

5
Z WSI wyleciało ponad 2 tys. oficerów i kilkuset pracowników cywilnych. W su­mie ok. 2,5 tys. osób. Major Z., były oficer wywiadu: - Z dnia na dzień okazywało się, że na bramce w siedzibie WSI ludziom nie działają karty wejściowe. Bałagan był totalny. To miało swoje konsekwencje.
- Jakie?
- Podam przykład. Służby mają mieszkania konspiracyjne. W oficjalnych papierach, w księgach wieczystych czy w spółdzielni są one własnością oficerów, najczęściej występujących pod przybranym nazwiskiem. W pewnym momencie okazało się, że oficerowie nie są już oficerami służb i nawet nie mogą wejść do siedziby WSI. Nie mają zatem prawa wykonywać czynności operacyjnych, a takimi byłoby sprzedanie mieszkań, by mogły one wrócić do zasobów służb. W efekcie powstawały dziwne sytu­acje, na przykład takie, że mieszkanie pozo­stawało w rękach byłego oficera. Podobne historie były z autami operacyjnymi, które „w papierach” są własnością żołnierzy usuniętych ze służby. Kilka miesięcy temu do jednego z byłych oficerów zatelefonował pan z firmy ubezpieczeniowej. W sprawie stłuczki, którą ktoś inny spowodował tym samochodem. Na szczęście były żołnierz zachował się lojalnie i nie wyjawiał, że fak­tycznie nie jest właścicielem auta.
Były minister obrony Bogdan Klich moment objęcia resortu podsumowuje słowami: spalona ziemia. Dokumenty SKW ostatniej nocy przed zmianą władzy zostały przewiezione do BBN. Przez kilka kolejnych miesięcy kontrwywiad nie miał do nich dostępu. Centralną ewidencję operacyjną skopiowano. - Odbudowa służby trwała kilkanaście miesięcy. Gdybyśmy informo­wali o tym, jak było, pokazalibyśmy miękkie podbrzusze naszego państwa. Starałem się więc mówić ogólnikami - mówi Klich.

6
Józef Wierzbowski był szefem Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie. Kiedy wyszło na jaw, że poza udzielaniem ślubów weryfikuje byłych oficerów WSI, z pracy zwolniła go prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wierzbowski trafił później do gabinetu Władysława Stasiaka, szefa Biura Bezpie­czeństwa Narodowego przy prezydencie Kaczyńskim. Po katastrofie smoleńskiej pracownicy kancelarii związani z byłym prezydentem musieli szukać nowego zajęcia. Wierzbowski znalazł je w końcu w samorządzie w Wołominie. Pracuje tam do dziś. Gmina uchodzi za zagłębie PiS, to jedna z nielicznych podwarszawskich miejscowości, gdzie rządzi burmistrz z nadania tej partii. Podobną drogę przez BEN do Wołomina przeszedł też Roman Kroner, inny z członków komisji weryfikacyjnej. Z kolei eksweryfikator Martin Bożek to dziś etatowy doradca sejmowej komisji do spraw specłużb z ramienia PiS. Zasiada w niej po­seł PiS Marek Opioła, także były członek komisji weryfikacyjnej. Bożek pracuje też w Akademii Obrony Narodowej, prowadzi szkolenia. W czasie rządów PiS był doradcą Mariusza Kamińskiego w CBA.
Weryfikatorów było 24 - po 12 wska­zywali premier i prezydent. Przez komisję, która działała prawie dwa lata, przewinęło się w sumie 36 osób.

7
Co się stało z ludźmi WSI ? Major R.: - Zbyt ogólne pytanie, dotyczące zbyt wielu osób.
Część na emeryturach bawi wnuki. Inni się zapili. Są i tacy, którzy osiągnęli sukces w biznesie. Kto? Na przykład major D.S., jeden z głównych bohaterów rozdziału raportu Macierewicza, w którym jest mowa o misji WSI w Afganistanie. Karierę w biznesie robi też płk Jan Oczkowski.
Nie wszystkim poszło tak dobrze. Pod­pułkownik B.: - Część osób miała problem ze znalezieniem roboty. Znam kilka przy­padków, gdy pracodawca był zadowolony z wiedzy, kompetencji, ale kandydatowi do pracy dziękował, bo w CV widział pozycję: „pracował w WSI”. Dlaczego? Bo to „zło­wroga siła i lepiej nie ryzykować”
Niektórzy politycy PiS chętnie stawiają tezę, że WSI odbudowuje swe wpływy. Ta opinia wydaje się jednak na wyrost. Nawet prof. Andrzej Zybertowicz, ekspert komisji weryfikacyjnej Macierewicza, w niedaw­nym wywiadzie dla „Wprost” oceniał, że stare WSI nie są tak silne, jak twierdzą niektórzy. - Skoro jesteśmy tak demoniczni i wszechwładni, to dlaczego nie udało nam się doprowadzić do powołania komisji, która zajęłaby się w Sejmie Macierewiczem? - z ironią pyta major Z.
W zeszłym tygodniu premier Tusk dał sygnał, że komisji śledczej dotyczącej działań Macierewicza nie będzie. Tyle że to nie koniec sprawy. Będzie się ona tliła przez następne miesiące. Osoby, które poczuły się pokrzywdzone umieszczeniem informacji o nich w raporcie, złożyły bowiem zażalenia na decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie działań Macierewicza. Temat w Sejmie będzie ciągnął Ruch Palikota. Ekspertem tej partii w komisji do spraw służb specjalnych zo­stał były oficer WSI Krzysztof Polkowski. Jeden z jego kolegów: - Jest specjalistą od bezpieczeństwa teleinformatycznego. Przeszedł szkolenie w Moskwie, ale brał też udział w przygotowaniach do manewrów natowskich. Myślę, że Amerykanie go sobie dokładnie sprawdzili.
Ruch Palikota o sprawie rozwiązania WSI nie da więc zapomnieć. PO tylko temu przyklaśnie. Dla partii Tuska im więcej Macierewicza w telewizji, tym lepiej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz