Po
latach wygnania byli żołnierze wsi znaleźli sojusznika w Ruchu Palikota i
szukają sposobów na rehabilitację. Z kolei byli weryfikatorzy wsparcie mają
wciąż to samo: w PiS i Macierewiczu. Piszą kolejne raporty. Teraz o Smoleńsku.
ANNA GIELEWSKA MICHAŁ
MAJEWSKI
Weryfikacja dała w kość jednym i
drugim. Tym, którzy byli w komisjach, i tym, którzy przed nimi stawali. Czyli
ludziom od Macierewicza i od gen. Dukaczewskiego. Rozmawialiśmy z jednymi i
drugimi, żeby zobaczyć, jak przez ostatnie lata potoczyły się ich losy.
Major R., z byłych WSI, jest
załatany. Biega po firmach z ofertami szkoleń. Tematy? Bezpieczeństwo, ochrona
przed przemysłowym szpiegostwem. - Lekko nie ma. Rynek jest zdominowany przez
chłopaków ze służb cywilnych. A już szczególnie teraz, gdy silną pozycję w
rządzie ma Bartłomiej Sienkiewicz, który jest jedną z twarzy mocnej ekipy z
byłego już Urzędu Ochrony Państwa - opisuje R. W zeszłym roku major dostał
niewielkie zlecenie od dużej spółki państwowej spoza Warszawy. - Dzień po
podpisaniu umowy zjawili się u mnie chłopcy z ABW. Wypytywali, jak dostałem
kontrakt, jak trafiłem na tę spółkę. Delikatne dawanie do zrozumienia, że ta
działka jest już zarezerwowana dla kogoś innego.
Z Piotrem Bączkiem spotykamy się w
senackiej kawiarni. Na Wiejskiej pojawia się często. Współpracuje z PiS - a to
doradzi, a to napisze analizę. Uważa, że praca w komisji weryfikacyjnej
odcisnęła piętno na jego życiu. - Rewizja, przesłuchania, sądy - wymienia. No i
martwa wiewiórka, którą, jak alarmowała „Gazeta Polska”, „znalazł na bramie
swojej posesji”. Gdy jechał Wisłostradą, Bączkowi odpadło też koło. -
Zawiadamiałem policję, SKW, ale nikt się tym nie zajął - podkreśla. Nie jest
jednak pewny, czy szykany dotyczą pracy w komisji weryfikacyjnej, czy może
jednak w zespole smoleńskim. Bączek współredagował również raport Macierewicza
o katastrofie smoleńskiej i białą księgę na ten sam temat. To wciąż jeden z
najbliższych ludzi Antoniego Macierewicza. Po pracy w komisji weryfikacyjnej miał
pomysł na nową drogę zawodową. - Chciałem się zatrudnić w sektorze prywatnym. W
pionie ochrony informacji, ale to odpadło po rewizji ABW - mówi dziś z pewnym
żalem Bączek. Rewizja miała związek z podejrzeniami, że weryfikator próbował
handlować tajnym aneksem do raportu z likwidacji WSI. Zdaniem Bączka
o żadnym handlu nie może być mowy,
a cała historia była prowokacją służb obmyśloną na kompromitowanie komisji
Macierewicza. Po rewizji ABW, pod koniec 2008 r., Bączek poszedł do pracy w
prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Pracę stracił, gdy prezydentem
został Bronisław Komorowski.
Podpułkownik B., były oficer
wojskowego kontrwywiadu, gdy słyszy określenie „środowisko WSI” ze
zniechęceniem macha ręką. - Nie ma czegoś takiego jak scalone, działające
razem „środowisko WSI”. Od lat jest ono pęknięte, podzielone i pełne animozji.
Według B. pękać zaczęło z powodów
politycznych, gdy WSI teoretycznie miały się bardzo dobrze, czyli na samym
początku XXI w. Wtedy fotel szefa WSI stracił kojarzony z prawicą gen. Tadeusz
Rusak. Jego miejsce zajął Marek Dukaczewski, współpracownik Aleksandra
Kwaśniewskiego z Pałacu Prezydenckiego. - Za Dukaczewskiego szefem wewnętrznej
„bezpieki” (departament wewnętrznej kontroli) w WSI został J an Oczkowski. I miał bardzo silną pozycję. Szukał kwitów na
„prawicową” ekipę Rusaka - opisuje
podpułkownik B. Druga strona nie pozostała dłużna. Jan Żukowski, szef
„bezpieki” WSI za czasów Rusaka i prawicy, rzucił papierami w służbach i został
najbliższym współpracownikiem posła PiS Zbigniewa Wassermanna. Polityk, który
zginął w katastrofie, pierwszy przygotowywał koncepcję likwidacji WSI.
Podpułkownik B.: - Po przejęciu władzy przez lewicę w 2001 r. zaczęły się
wojenki podjazdowe. Polityka wkroczyła do WSI. I prawda jest taka, że niektórzy
oficerowie sami przyłożyli rękę do rozwiązania jednostki.
4
Ciekawie przebiegła też kariera
członka komisji weryfikacyjnej Tomasza Szatkowskiego. Opowiada były pracownik
biura PiS: - On był z kręgu Kazimierza Ujazdowskiego, po wyborach wrócił ze
stypendium w Stanach i szukał roboty w klubie. Kręcił się koło Przemysława
Gosiewskiego, pisał analizy dotyczące zbrojeniówki. Aż wylądował w Bumarze.
28-letni wówczas Szatkowski wszedł
do rady nadzorczej spółki, wkrótce później został jej wiceprezesem.
Już na samym początku rozmowy z
nami zastrzega, że wszystko chce autoryzować. Czy praca w komisji
weryfikacyjnej zaciążyła na jego karierze ? - Przed laty, ze strony środowisk
związanych ze „starym układem w zbrojeniówce” docierały do mnie groźby, że przyjęcie
prezydenckiej nominacji do komisji odbije się na mojej karierze. Trudno mi
jednak wyrokować, czy tak się stało, ponieważ nikt nigdy nie powołał się na ten
fakt w kontekście decyzji dotyczących mojej pracy - mówi dziś Szatkowski.
Na początku 2008 r.
„Rzeczpospolita” opisała, że Szatkowski kopiował dokumenty dotyczące m.in.
umów z pośrednikami
w handlu bronią. Szatkowski
tłumaczył, że kopiował je w związku ze zgłoszeniem do prokuratury poważnych
nieprawidłowości na szkodę spółki. Później sprawą zajął się „Newsweek”,
Szatkowski wygrał jednak proces z tygodnikiem.
Akurat jego karierze praca w
komisji nie zaszkodziła. Przeciwnie, kiedy weryfikatorzy zakończyli działania,
został doradcą w Parlamencie Europejskim. W 2009 r. PiS rekomendowało go też do
rady nadzorczej TVP.
To był burzliwy czas w dziejach publicznej
telewizji. Po rezygnacji Bogusława Szwedy Szatkowski na kilka miesięcy został
nawet p.o. prezesem. Dziś jest ekspertem do spraw obronności i stoi na czele
fundacji Narodowe Centrum Studiów Strategicznych.
5
Z WSI wyleciało ponad 2 tys.
oficerów i kilkuset pracowników cywilnych. W sumie ok. 2,5 tys. osób. Major
Z., były oficer wywiadu: - Z dnia na dzień okazywało się, że na bramce w
siedzibie WSI ludziom nie działają karty wejściowe. Bałagan był totalny. To
miało swoje konsekwencje.
- Jakie?
- Podam przykład. Służby mają
mieszkania konspiracyjne. W oficjalnych papierach, w księgach wieczystych czy w
spółdzielni są one własnością oficerów, najczęściej występujących pod przybranym
nazwiskiem. W pewnym momencie okazało się, że oficerowie nie są już oficerami
służb i nawet nie mogą wejść do siedziby WSI. Nie mają zatem prawa wykonywać
czynności operacyjnych, a takimi byłoby sprzedanie mieszkań, by mogły one
wrócić do zasobów służb. W efekcie powstawały dziwne sytuacje, na przykład
takie, że mieszkanie pozostawało w rękach byłego oficera. Podobne historie
były z autami operacyjnymi, które „w papierach” są własnością żołnierzy
usuniętych ze służby. Kilka miesięcy temu do jednego z byłych oficerów
zatelefonował pan z firmy ubezpieczeniowej. W sprawie stłuczki, którą ktoś inny
spowodował tym samochodem. Na szczęście były żołnierz zachował się lojalnie i
nie wyjawiał, że faktycznie nie jest właścicielem auta.
Były minister obrony Bogdan Klich
moment objęcia resortu podsumowuje słowami: spalona ziemia. Dokumenty SKW
ostatniej nocy przed zmianą władzy zostały przewiezione do BBN. Przez kilka
kolejnych miesięcy kontrwywiad nie miał do nich dostępu. Centralną ewidencję
operacyjną skopiowano. - Odbudowa służby trwała kilkanaście miesięcy. Gdybyśmy
informowali o tym, jak było, pokazalibyśmy miękkie podbrzusze naszego państwa.
Starałem się więc mówić ogólnikami - mówi Klich.
6
Józef Wierzbowski był szefem
Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie. Kiedy wyszło na jaw, że poza udzielaniem
ślubów weryfikuje byłych oficerów WSI, z pracy zwolniła go prezydent Hanna
Gronkiewicz-Waltz. Wierzbowski trafił później do gabinetu Władysława Stasiaka,
szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie Kaczyńskim. Po katastrofie smoleńskiej pracownicy
kancelarii związani z byłym prezydentem musieli szukać nowego zajęcia.
Wierzbowski znalazł je w końcu w samorządzie w Wołominie. Pracuje tam do dziś.
Gmina uchodzi za zagłębie PiS, to jedna z nielicznych podwarszawskich miejscowości,
gdzie rządzi burmistrz z nadania tej partii. Podobną drogę przez BEN do
Wołomina przeszedł też Roman Kroner, inny z członków komisji
weryfikacyjnej. Z kolei eksweryfikator Martin Bożek to dziś etatowy doradca
sejmowej komisji do spraw specłużb z ramienia PiS. Zasiada w niej poseł PiS
Marek Opioła, także były członek komisji weryfikacyjnej. Bożek pracuje też w
Akademii Obrony Narodowej, prowadzi szkolenia. W czasie rządów PiS był doradcą
Mariusza Kamińskiego w CBA.
Weryfikatorów było 24 - po 12 wskazywali
premier i prezydent. Przez komisję, która działała prawie dwa lata, przewinęło
się w sumie 36 osób.
7
Co się stało z ludźmi WSI ? Major
R.: - Zbyt ogólne pytanie, dotyczące zbyt wielu osób.
Część na emeryturach bawi wnuki.
Inni się zapili. Są i tacy, którzy osiągnęli sukces w biznesie. Kto? Na
przykład major D.S., jeden z głównych bohaterów rozdziału raportu Macierewicza,
w którym jest mowa o misji WSI w Afganistanie. Karierę w biznesie robi też płk
Jan Oczkowski.
Nie wszystkim poszło tak dobrze.
Podpułkownik B.: - Część osób miała problem ze znalezieniem roboty. Znam kilka
przypadków, gdy pracodawca był zadowolony z wiedzy, kompetencji, ale
kandydatowi do pracy dziękował, bo w CV widział pozycję: „pracował w WSI”.
Dlaczego? Bo to „złowroga siła i lepiej nie ryzykować”
Niektórzy politycy PiS chętnie
stawiają tezę, że WSI odbudowuje swe wpływy. Ta opinia wydaje się jednak na
wyrost. Nawet prof.
Andrzej Zybertowicz, ekspert komisji
weryfikacyjnej Macierewicza, w niedawnym wywiadzie dla „Wprost” oceniał, że
stare WSI nie są tak silne, jak twierdzą niektórzy. - Skoro jesteśmy tak
demoniczni i wszechwładni, to dlaczego nie udało nam się doprowadzić do
powołania komisji, która zajęłaby się w Sejmie Macierewiczem? - z ironią pyta
major Z.
W zeszłym tygodniu premier Tusk
dał sygnał, że komisji śledczej dotyczącej działań Macierewicza nie będzie.
Tyle że to nie koniec sprawy. Będzie się ona tliła przez następne miesiące.
Osoby, które poczuły się pokrzywdzone umieszczeniem informacji o nich w
raporcie, złożyły bowiem zażalenia na decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa
w sprawie działań Macierewicza. Temat w Sejmie będzie ciągnął Ruch Palikota.
Ekspertem tej partii w komisji do spraw służb specjalnych został były oficer
WSI Krzysztof Polkowski. Jeden z jego kolegów: - Jest specjalistą od
bezpieczeństwa teleinformatycznego. Przeszedł szkolenie w Moskwie, ale brał też
udział w przygotowaniach do manewrów natowskich. Myślę, że Amerykanie go sobie
dokładnie sprawdzili.
Ruch Palikota o sprawie rozwiązania
WSI nie da więc zapomnieć. PO tylko temu przyklaśnie. Dla partii Tuska im
więcej Macierewicza w telewizji, tym lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz