Częstochowski
arcybiskup Wacław Depo chce, by powstała lista dobrych i złych mediów. I by
Episkopat Polski jasno powiedział, co katolikowi wolno czytać i oglądać.
Tak jak on myśli
wielu biskupów.
ALEKSANDRA PAWLICKA
Zgłoszę propozycję, by episkopat zachęcał
i zobowiązywał wiernych do odpowiedzialności za to, co wybierają w mediach, co
jest ich codziennym medialnym pokarmem, żeby robili z tego rachunek sumienia -
oświadczył na łamach katolickiego tygodnika „Niedziela”.
Arcybiskup Depo zapowiada stworzenie listy zalecanych
mediów i postuluje, by „rekolekcjoniści i katecheci zobowiązywali dorosłych i
młodych do czytania przynajmniej raz w tygodniu jakiegoś katolickiego
czasopisma”. A kto tego nic zrobi albo sięgnie po wrogi tytuł, będzie się z
tego musiał spowiadać.
Praktyka, nie teoria
- Lista zalecanych i zakazanych mediów to absurd,
naraziłaby hierarchów na atak, że chcą ubezwłasnowolnienia jednostki. Zresztą
po co ją ogłaszać, skoro od dawna i tak funkcjonuje. Po co dorabiać teorię,
skoro jest praktyka? W tym sensie abp Depo głośno mówi to, co myśli wielu
biskupów - przyznaje jeden z hierarchów uczestniczących w pracach episkopatu.
- Skoro zdołali wybrać abp. Depo na przewodniczącego rady
ds. mediów, to znaczy, że jest to siła decydująca - odpowiada mój rozmówca.
Z pytaniem o szanse wcielenia postulatów abp. Depo w życic
zwracam się także do rzecznika episkopatu, ks. Józefa Klocha. Odpowiada z dużą
ostrożnością: - W tej chwili taka propozycja nie została zgłoszona, bo
ostatnie zebranie plenarne było w październiku 2013 r, a kolejne odbędzie się
w marcu 2014 r. O tym, czy po zgłoszeniu propozycji temat zostanie podjęty,
zadecydują biskupi.
Na tym samym posiedzeniu będzie wybierany także nowy szef
episkopatu, bo kadencja obecnego, abp. Józefa Michalika, dobiega końca.
Dojdzie wówczas do konfrontacji dwóch od lat ścierających się w episkopacie
frakcji: radio maryjnej i liberalnej. Batalia o media jest jej elementem.
Człowiek abp. Głodzia
Arcybiskup Depo został szefem Rady Episkopatu ds. Środków
Społecznego Przekazu w czerwcu w 2012 r. Jego kontrkandydatem był abp
Stanisław Budzik, byty rzecznik nieżyjącego już bp. Józefa Życińskiego,
sekretarz generalny episkopatu, który doprowadził do podpisania porozumień
Kościoła z publicznymi mediami (telewizją i radiem). A także szef rady
programowej Katolickiej Agencji Informacyjnej, czyli kandydat, wydawałoby
się, stworzony do roli szefa rady ds. mediów r. A przede wszystkim dający
szansę na zmianę. Przez poprzednie 11 lat funkcję tę pełnił abp Sławoj Leszek Głódź, hierarcha konserwatywny i silnie
związany z Tadeuszem Rydzykiem, przewodzący równocześnie Zespołowi Biskupów ds.
Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja. Ale abp Głódź postanowił, że sam
wyznaczy następcę. Ku zaskoczeniu wielu biskupów wskazał kandydaturę abp.
Depo.
- Sam w sobie abp Depo nie jest w
episkopacie wpływowy, ale jako szef komisji ds. mediów staje się narzędziem w
ręku radiomaryjnej frakcji - mówi jeden z biskupów i dodaje: - Istotne jest
również to, że kilka miesięcy wcześniej abp Depo objął diecezję częstochowską.
Powierzenie mu ważnej funkcji w episkopacie to kolejny krok w zawłaszczeniu
Jasnej Góry przez konserwatywną część hierarchów".
Arcybiskup Depo szefem diecezji
częstochowskiej został na przełomie 2011 i 2012 r. Wkrótce potem ojcowie
paulini przyjęli go w szeregi konfratrów. Przeor klasztoru o. Roman Majewski
znalazł w abp. Depo bratnią duszę, jeśli chodzi o konserwatywne poglądy i
sympatie polityczne.
Sny o potędze
- Nie należy słuchać dziennikarzy
niewierzących, bo „funkcjonują w kategoriach korzyści, a nie wolności” -
mówił abp Depo „Gościowi Niedzielnemu” krótko po tym, jak został szefem rady
ds. mediów. Jako przykład medium, które nie jest wolne, wskazywał TVN.
- Nieoficjalna lista „zniewolonych
mediów” funkcjonująca w episkopacie jest dłuższa i dość oczywista - mówi „Newsweekowi”
jeden z biskupów i wymienia:
- Oprócz TVN to także Polsat, w znacznej mierze TVP, „Gazeta Wyborcza”, „Newsweek”, „Polityka”, „Wprost”, a
nawet katolicki „Tygodnik Powszechny”, który bywa wobec poczynań hierarchów
krytyczny.
Podczas ubiegłorocznej mszy z
okazji Wielkiego Czwartku częstochowski metropolita zapowiedział: „Takiej
kulturze, w której kłamstwo i dyskryminacja występują pod maską prawdy i
wolności, bez odniesienia do Boga i Jego prawd, mówimy nie. Nie pozwolimy!”.
Zwolennikiem jego tezy o złych i
dobrych mediach jest częsty w ostatnich latach gość na Jasnej Górze -
Jarosław Kaczyński. Podczas pielgrzymki rodzin w 2013 r. prezes PiS w
towarzystwie arcybiskupa przekonywał wiernych: „Przed nami długa droga do
zapewnienia równowagi w polskich mediach. Dopóki tego nie zrobimy, Polska nie
będzie krajem demokratycznym. Nie będzie krajem, w którym wszyscy będą wyrażać
swoją wiarę w sposób równy. Dziś mamy przewagę tych, których poglądy nie mają
nic wspólnego z myśleniem narodu. Musimy to zmienić. Do końca!”
A przy innej okazji abp Depo
mówił: „I tu rodzą się pytania organizacyjno-strukturalne: czy odrębne, potężne
medium?”
Diabelski zamęt
Poglądy abp. Depo w sprawie mediów
łatwo prześledzić w kazaniach i wywiadach. Na Forum Dziennikarzy Katolickich w
Hebdowie w grudniu 2012 r. mówił: „W 1989 r. powstał niesprawiedliwy oligarchiczny
podział mediów i w związku z tym zmieniają się rządy, koalicje, ale nie ośrodki
opiniotwórcze, przez co dokonuje się ostrzejsza niż na Zachodzie »jełopizacja«
i »tabloizacja« życia społecznego”.
- Ten pogląd - jak wyznaje mi
jeden z księży - oparty jest pewnie na anegdocie opowiadanej przez hierarchów.
Podczas wizytacji biskupa w podległej mu parafii na stoliku przy wejściu na
plebanię, hierarcha dostrzegł wyłożoną tam prasę. Dwa tytuły: „Niedziela” i
„Fakt”. Zaskoczonemu takim doborem biskupowi, udzielono wyjaśnienia:
„Niedziela” jest dla proboszcza, a „Fakt” dla wikarego. Ale potem wymieniają
się poglądami!”.
Ale dla abp. Depo to nie jest
tylko anegdota. Jego zdaniem przyczyną „jełopizacji” i „tabloizacji” jest
fakt, że 70 proc. stanowią media lewicowo-liberalne, których celem jest
przyzwyczajanie odbiorców do „produktów' zatruwających rozum i serce”. To
dlatego „Kościół katolicki stal się tarczą strzelniczą fałszywych idei. Obserwuje
się rosnący wypływ polityki partii, mediów’, biznesu, laickiej
mediokracji wobec Kościoła”. Dlatego biskup nazywa te media diabelskim zamętem i drwiną szatana. A jednocześnie
wzywa katolików’ do „uwrażliwienia się na nową formę cenzury tzw. polityczną
poprawność i konformizm wobec salonu”.
Walka z salonem to wyzwanie
zbliżające abp. Depo do prawicowych dziennikarzy. Częstochowski metropolita
lubi spotykać się nie tylko z redaktorami kościelnych mediów, takich jak
„Niedziela”, „Gość Niedzielny” czy klasztorne Radio Fiat. W 2012 r. patronował
pierwszej pielgrzymce dziennikarzy na Jasną Górę. Wzięli w niej udział m.in.:
Piotr Sem- ka, Krzysztof Czabański, Wojciech Reszczyński, Krzysztof
Skowroński. Jednym z głównych organizatorów była założona przez Jana Żaryna i
Ewę Stankiewicz Obywatelska Komisja Etyki Mediów, którą tworzą przedstawiciele
„Gazety Polskiej”, „Frondy”, „Nowego Państwa” oraz serwisów? internetowych wPolityce,.pl
i Niezależna.pl. Krótko mówiąc: ci, którzy uważają się za prześladowanych przez
tzw. medialny mainstream.
Słowa częstochowskiego
metropolity, że „wobec szkodliwej mediokracji i wszelkiego zamętu powinna nas
charakteryzować integracja, która stworzyłaby przeciwwagę dla koncernów
medialnych w Polsce” to woda na ich młyn. Uczestnicy dziennikarskiej
pielgrzymki zgodnie wyznali, że pora skupić się wokół takich wartości jak Bóg,
Kościół, ojczyzna, godność, prawda, wytrwałość, solidarność i wolność.
Wartości, o których pozostałe media zapomniały.
Obsługę medialną pielgrzymki zapewnił
o. Tadeusz Rydzyk i jego Telewizja Trwam.
Częstochowski metropolita nie ma
wątpliwości, co jest wzorcem z Sevres dla polskiego dziennikarstwa:
„Miejsce ewangelizacji i dzieło promieniowania ewangelizacji, która jest w Toruniu, która jest utożsamiana z Ojcem Dyrektorem”.
- Radiu Maryja mówi, że „jest dla
nas darem i to niewątpliwie darem w przekazie prawdy, której nas pozbawiono’’.
O Telewizji Trwam, że tylko jej obecność na cyfrowym multipleksie będzie
dowodem dla „ludzi dobrej woli, ale także tych pozostających na obrzeżach
Kościoła, a nawet jego przeciwników, na wolność medialną w Polsce”.
Szymon Hołownia, katolicki
dziennikarz związany z religijną stacją koncernu TVN, już w
2012 r. przestrzegał: „Jeśli medialna refleksja Episkopatu Polski ogranicza
się do konstatacji: »Religia.TV - be. Telewizja Trwam - cacy«, oznacza to, że kryzys na linii biskupi - środki masowej
komunikacji będzie się pogłębiał”.
Dziś pytam szefa telewizji Religa.TV, ks. Kazimierza Sowę, czy obawia się medialnej cenzury abp.
Depo - tego, że jego stacja może się znaleźć
na czarnej liście.
- Czy stałbym się moralnie lepszym
człowiekiem, gdybym słuchał tylko Radia Maryja, oglądał TV Trwam? I czytał „Nasz Dziennik”? - odpowiada i dodaje: - Powiedzenie
katolikowi, co powinien, a czego nie powinien czytać, słuchać i oglądać, to są
pobożne życzenia części episkopatu.
Ksiądz stawia na karierę
Arcybiskup Wacław Depo postawił na
Tadeusza Rydzyka kilka lat temu, gdy abp Głódź zaprosił go do współpracy w
episkopacie w radzie nadzorującej działalność Radia Maryja. Od maja do sierpnia
2006 r. Depo współprzewodniczył nawet pracom rady. W sierpniu 2006 r. został
biskupem i od razu dostał w zarząd diecezję zamojsko - -lubaczowską. Parę
miesięcy później został szefem wspólnej komisji biskupów i przełożonych
zakonów. Jego kariera nabrała tempa.
- To był niesamowity zwrot. Depo
zmienił się, jakby ktoś przestawił mu wajchę o 180 stopni. Zaczęły się umizgi
do Rydzyka, a przecież wcześniej to był zwykły, zdroworozsądkowy ksiądz. Mówiło
się o nim nawet, że mógłby być następcą naszego bp. Chrapka - mówi emerytowany
radomski ksiądz, obserwujący karierę abp. Depo.
Biskup Chrapek należał do
liberalnej frakcji Kościoła. Tej, która głosi służbę wiernym, a nie kościelnej
instytucji. Zakładał jadłodajnie dla ubogich, banki żywości, organizował
badania mammograficzne dla kobiet na wsi. Zginął w 2001 r. w wypadku
samochodowym. Wacław Depo był z radomską diecezją związany przez lata. Zajmował
się tutejszym duszpasterstwem akademickim.
- Jego przemiany nie mogę
wytłumaczyć sobie inaczej, jak tylko czystym koniunkturalizmem. Gdy zabrakło dotychczasowego
promotora, wybrał ścieżkę gwarantującą karierę. Postawił na ciemniejszą, ale i
bardziej wpływową stronę episkopatu - mówi radomski ksiądz.
Ani abp Depo, ani jego rzecznik
nie chcieli rozmawiać z „Newsweekiem”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz