środa, 12 lutego 2014

Jelonek Bambi poznaje świat



Polska Razem Jarosława Gowina jeszcze się nie rozwinęła, a jakby już się zwijała.
Nastrój oklapł, między liderami zapanowały ciche dni.

MICHAŁ KRZYMOWSKI

Polska Razem jest w rozsypce w zasadzie od momen­tu powstania. Ale kulminacja partyjnych problemów nastąpiła podczas zeszłotygodniowej konwencji. Jej plan, któiy do dziś można znaleźć na facebookowym pro­filu ugrupowania, był rozpisany drobiazgowo i co do minuty. Eurodcputowany Paweł Kowal miał wygłosić główne wystą­pienie programowe punktualnie o 11, a były poseł Paweł Pon­cyljusz - wziąć udział w panelu dyskusyjnym o gospodarce zaplanowanym na 12.20.
W dniu konwencji plany wzięły jednak w łeb. Kowal głosu nie zabrał, a Poncyljusz w ogóle nie przyszedł.
Mówi jeden z uczestników konwencji: - Poncyljusz poinfor­mował nas o nieobecności dzień przed imprezą. A Kowal pół godziny przed rozpoczęciem oznajmił, że nie wystąpi. Gowin wziął go na rozmowę w cztery oczy, ale nic nie wskórał. Wrócił z niej blady z przerażenia. Nie mam pojęcia, co się stało.
Inny z moich rozmówców, bardziej wtajemniczony, wyjaśnia: - W partii trwa konflikt między ludźmi z dawnego PJN a resz­tą. Tym razem poszło o program przygotowany przez Kowala. Gowin chyba nie był nim zachwycony, bo kazał swoim ludziom zmienić w nim to i owo. Kowal, gdy się o tym dowiedział, stwierdził tylko: „Skoro Jarek ma mądrzejszych ode mnie, to niech oni zabierają głos. Ja nie wystąpię”. Oficjalne tłumaczenie liderów Polski Ra­zem w tej sprawie brzmi groteskowo. Gowin twierdzi, że nazwisko
Poncyljusza znalazło się w programie imprezy przez pomyłkę, a Poncyljusz - że nie przyszedł, bo coś mu wpadło. Co? Nieważne, sprawy osobiste.
Kowal raz mówi, że nie wystąpił, bo po prostu nie chciał, a innym razem - że rozbolało go gardło.
- A podoba się panu hasło „Wielka Pol­ska w małej Unii” zaprezentowane na konwencji? - pytam go.
- Może być.
- Program też może być?
- Nie wszystko mi się w nim podoba, ale to normalne. Nie pisałem go prze­cież sam, pracowało nad nim 20 osób.
- Ale to przez program zre­zygnował pan z wystąpienia, prawda?
- Nie było w tym nic demon­stracyjnego z mojej strony.
Dwóch facetów trochę się poprztykało i tyle.

Trzeci pokój
Główna linia podziału w Polsce Razem przebiega między Jarosławem Gowinem i jego współpracownikami a dawny­mi działaczami PJN. Poseł Przemysław Wipler, przedstawiciel tej pierwszej gru­py, jeszcze wiele tygodni przed powsta­niem partii stwierdził w radiu TOK FM, że w projekcie Jarosława Gowina nie po­winno być miejsca dla takich osób jak współzałożycielka PJN Elżbieta Jakubiak. Była minister sportu ostatecznie w Pol­sce Razem się znalazła - nawet weszła do zarządu partii i prawdopodobnie będzie kandydować do europarlamentu z pierw­szego miejsca na liście mazowieckiej. Ale za to już na wstępie starła się z Jarosławem Gowinem i Johnem Godsonem.
Zaczęło się od słów Gowina, który, ana­lizując losy wszystkich partii politycznych założonych w ostatnich latach, za wzór postawił historię Ruchu Palikota. Projek­tu PJN bezpośrednio nic skrytykował, ale Jakubiak i tak poczuła się dotknięta.
- Jak człowiek się z kimś żeni, to nie po­winien mówić, że pannie brakuje majątku i urody - stwierdziła.
Gowin to zmilczał, ale zamiast niego żachnął się Godson.
- Pani tu przyszła i mówi takie rzeczy - odezwał się z wyrzutem.
- Proszę pana - zwróciła się do niego Jakubiak - jak dojdzie pan do stanowiska ministra konstytucyjnego lub szefa gabi­netu prezydenta, to będziemy rozmawiać. Ja daję 20 lat swojego życia, cały swój do­robek, ale jeśli wy uważacie, że wszyst­ko jest proste, to róbcie. Ja mogę się nie wtrącać.
Były działacz PJN, którego pytam o relacje z Gowinem i jego ludźmi, mówi z żalem: - Sytuacja wygląda tak, że zdję­liśmy majtki i pokazaliśmy wszystko, co mamy. Jarek przejął nasze struktury, wziął działaczy, a w zamian dał nam niewiele.
Inny z PJN-owców dodaje: - Gowin mówi, że chce robić politykę z nami, ale tak naprawdę decyzje zapadają w ja­kimś trzecim pokoju, do którego się nas nie wpuszcza. Siedzą tam Mirek Barszcz i Stanisław Tyszka [byli doradcy Gowi­na z czasów pracy w Ministerstwie Spra­wiedliwości - przyp. red.], ludzie bez krzty politycznego doświadczenia. Myśmy to już kiedyś przerabiali. Kaczyński powie­rzył nam odpowiedzialność za kampa­nię, robiliśmy zebrania, dyskutowaliśmy, a potem o 21 zbierał się inny sztab przy ul. Nowogrodzkiej [w siedzibie PiS - przyp. red.] i podejmował decyzje. Nie ma zgody na powtórkę.
Dla polityków wywodzących się z PJN problemem jest także Godson. Uważają, że zachowuje się, jakby pozjadał wszystkie rozumy, a nie ma pojęcia o polityce. Poza tym nie akceptuje obecności kobiet w po­lityce i najchętniej widziałby je w kuch­ni. Skąd to uprzedzenie? Przecież to jasne. Wychował się w Afryce. Jeden z moich rozmówców z grona byłych PJN-owców, podsumowując swoje przemyślenia o by­łym pośle Platformy, ociera się o rasizm:
- Niestety, ale ten mądrusi Murzyn jest dla mnie problemem.
Godson nie chce rozmawiać o sytuacji wewnętrznej w partii. Twierdzi, że żad­nego spięcia z Jakubiak nie było, a jego nastawienie do kobiet jest pozytywne.
- Działałem w rożnych zespołach, gdzie kobieta była szefową i, szczerze mówiąc, nawet czułem się lepiej, niż gdy liderem był mężczyzna. A czy między? mną a resztą koleżanek i kolegów są jakieś różnice kul­turowa ? Każdy ma prawdo mnie oceniać tak, jak chce - ucina.

Ogień piekielny
Weteran prawicowych partii: - Byłem w kilku ugrupowaniach i wiem jedno. Kiedy się zaczyna, potrzebny jest ogień piekielny. Determinacja, poczucie, że je­steśmy ze sobą na dobre i na złe. A Polska Razem to doraźny sojusz kilku środowisk. Ludzie wychodzą tu z założenia, że jak się uda, to dobrze, a jak nie, to każdy pójdzie w swoją stronę.
Dużo w tym praw dy. Europoseł Artur Zasada, który odszedł z PO i ma otwie­rać dolnośląską listę Polski Razem, w pry­watnych rozmowach nie kryje, że w razie porażki w wyborach europejskich wystar­tuje do samorządu, tyle że już pod innym szyldem. Plan awaryjny ma także Marek Migalski, który myśli o powrocie na uczelnię. Paweł Poncyljusz prawdopodobnie nawet nie wystartuje w zbliżających się wybo­rach, bo firma Avio Polska, w której zarządzie zasiada, została przejęta przez amerykański koncern General Electric i niechętnie patrzy na udział pracowników w życiu politycznym.
Najwięcej do stracenia ma Adam Bielan, który będzie kandy­dować z drugiego miejsca w Małopolsce. Jeśli z tego okręgu kto­kolwiek zdobędzie mandat, to będzie to Go win. Bielan musi więc liczyć nie tylko na przekroczenie progu w zbliżających się wybo­rach europejskich, lecz także tych parlamentarnych w 2015 r. Do­piero jeśli te dwa warunki zostaną spełnione, Gowin wróci do Sejmu, a Bielan będzie mógł pojechać do Brukseli. Trudno więc się dziwić, że i jemu się zdarzają chwile zwątpienia. Jego plan B to wyjazd do USA.

Głupia pracowitość
Problemem Polski Razem jest także sam lider. Gowin ciężko pra­cuje, jest ciągle w trasie i prowadzi nieustające konsultacje z dzia­łaczami. Chciałby każdego zadowolić. I to jest jego największą słabością.
Mówi jeden z jego znajomych: - Jarek to sympatyczny i poczci­wy facet. Jeździ po wsiach, ale to głupia pracowitość. W ten spo­sób popularności partii się nie buduje. Niestety okazuje się też naiwny, a naprzeciwko siebie ma często starych wyjadaczy, którzy zjedli zęby na polityce. Ogrywają go strasznie. Na razie wgląda na to, że jelonek Bambi poznaje świat.
Najboleśniej Gowin został ograny przez prezydentów" Wroc­ławia i Białegostoku Rafała Dutkiewicza oraz Tadeusza Truskolaskiego. Obaj jeszcze przed powstaniem Polski Razem obiecali mu wsparcie. Mieli dać mu swoje struktury i kandydatów. W mię­dzyczasie do gry wkroczyła jednak Platforma. Zarówno Dutkie­wicz, jak i Truskolaski szybko zapomnieli o umowie z Gowinem i porozumieli się z wysłannikami Donalda Tuska.
- Przestrzegaliśmy go: „Nosili cię w lektyce, bo byłeś ministrem. Zobaczysz, jak wyjdziesz z Platformy, przestaną odbierać od cie­bie telefon”. Jarek nie wierzył, mówił, że prezydenci dali mu słowo. No i został z niczym - opowiada jeden z polityków wywodzących się z PJN.
Kowal dodaje: - Ja od razu wiedziałem, że rozmowy z samorzą­dowcami tak się skończą. Nie mam do nich pretensji. Gdybym był na ich miejscu, dokonałbym podobnego wyboru.

Kiedy zbierałem materiały do tego tekstu, Jarosław Gowin sam zaczepił mnie w Sejmie: - Na wypadek, gdyby miał pan napisać, że się rozpadamy, to radzę wstrzymać się do piątku. Szykujemy coś dużego.
O tym, że Polska Razem jest bliska rozłamu, nie słyszałem od żadnego z moich rozmówców, więc o stawianiu takiej tezy nie było mowy ani przez chwilę. Niemniej na piątek czekałem z niecierpliwością. Jakiś wielki transfer. Schetyna? Suchocka? Balcerowicz?
Wreszcie przyszedł piątek, a wraz z nim ta bombowa informa­cja: liderem warszawskiej listy Polski Razem będzie współzałoży­ciel partii Paweł Kowal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz