Polska Razem
Jarosława Gowina jeszcze się nie rozwinęła, a jakby już się zwijała.
Nastrój oklapł,
między liderami zapanowały ciche dni.
MICHAŁ KRZYMOWSKI
Polska
Razem jest w rozsypce w zasadzie od momentu powstania. Ale kulminacja
partyjnych problemów nastąpiła podczas zeszłotygodniowej konwencji. Jej plan,
któiy do dziś można znaleźć na facebookowym profilu ugrupowania, był rozpisany
drobiazgowo i co do minuty. Eurodcputowany Paweł Kowal miał wygłosić główne
wystąpienie programowe punktualnie o 11, a były poseł Paweł Poncyljusz - wziąć
udział w panelu dyskusyjnym o gospodarce zaplanowanym na 12.20.
W dniu konwencji plany wzięły
jednak w łeb. Kowal głosu nie zabrał, a Poncyljusz w ogóle nie przyszedł.
Mówi jeden z uczestników
konwencji: - Poncyljusz poinformował nas o nieobecności dzień przed imprezą. A
Kowal pół godziny przed rozpoczęciem oznajmił, że nie wystąpi. Gowin wziął go
na rozmowę w cztery oczy, ale nic nie wskórał. Wrócił z niej blady z
przerażenia. Nie mam pojęcia, co się stało.
Inny z moich rozmówców, bardziej
wtajemniczony, wyjaśnia: - W partii trwa konflikt między ludźmi z dawnego PJN a
resztą. Tym razem poszło o program przygotowany przez Kowala. Gowin chyba nie
był nim zachwycony, bo kazał swoim ludziom zmienić w nim to i owo. Kowal, gdy
się o tym dowiedział, stwierdził tylko: „Skoro Jarek ma mądrzejszych ode mnie,
to niech oni zabierają głos. Ja nie wystąpię”. Oficjalne tłumaczenie liderów
Polski Razem w tej sprawie brzmi groteskowo. Gowin twierdzi, że nazwisko
Poncyljusza znalazło się w programie imprezy przez pomyłkę, a Poncyljusz - że
nie przyszedł, bo coś mu wpadło. Co? Nieważne, sprawy osobiste.
Kowal raz mówi, że nie wystąpił,
bo po prostu nie chciał, a innym razem - że rozbolało go gardło.
- A podoba się panu hasło „Wielka
Polska w małej Unii” zaprezentowane na konwencji? - pytam go.
- Może być.
- Program też może być?
- Nie wszystko mi się w nim
podoba, ale to normalne. Nie pisałem go przecież sam, pracowało nad nim 20
osób.
- Ale to przez program zrezygnował
pan z wystąpienia, prawda?
- Nie było w tym nic demonstracyjnego
z mojej strony.
Dwóch facetów trochę się
poprztykało i tyle.
Trzeci pokój
Główna linia podziału w Polsce
Razem przebiega między Jarosławem Gowinem i jego współpracownikami a dawnymi
działaczami PJN. Poseł Przemysław Wipler, przedstawiciel tej pierwszej grupy,
jeszcze wiele tygodni przed powstaniem partii stwierdził w radiu TOK FM, że w
projekcie Jarosława Gowina nie powinno być miejsca dla takich osób jak
współzałożycielka PJN Elżbieta Jakubiak. Była minister sportu ostatecznie w Polsce
Razem się znalazła - nawet weszła do zarządu partii i prawdopodobnie będzie
kandydować do europarlamentu z pierwszego miejsca na liście mazowieckiej. Ale
za to już na wstępie starła się z Jarosławem Gowinem i Johnem Godsonem.
Zaczęło się od słów Gowina, który,
analizując losy wszystkich partii politycznych założonych w ostatnich latach,
za wzór postawił historię Ruchu Palikota. Projektu PJN bezpośrednio nic
skrytykował, ale Jakubiak i tak poczuła się dotknięta.
- Jak człowiek się z kimś żeni, to
nie powinien mówić, że pannie brakuje majątku i urody - stwierdziła.
Gowin to zmilczał, ale zamiast
niego żachnął się Godson.
- Pani tu przyszła i mówi takie
rzeczy - odezwał się z wyrzutem.
- Proszę pana - zwróciła się do
niego Jakubiak - jak dojdzie pan do stanowiska ministra konstytucyjnego lub
szefa gabinetu prezydenta, to będziemy rozmawiać. Ja daję 20 lat swojego
życia, cały swój dorobek, ale jeśli wy uważacie, że wszystko jest proste, to róbcie.
Ja mogę się nie wtrącać.
Były działacz PJN, którego pytam
o relacje z Gowinem i jego ludźmi, mówi z żalem: -
Sytuacja wygląda tak, że zdjęliśmy majtki i pokazaliśmy wszystko, co mamy.
Jarek przejął nasze struktury, wziął działaczy, a w zamian dał nam niewiele.
Inny z PJN-owców dodaje: - Gowin
mówi, że chce robić politykę z nami, ale tak naprawdę decyzje zapadają w jakimś
trzecim pokoju, do którego się nas nie wpuszcza. Siedzą tam Mirek Barszcz
i Stanisław Tyszka [byli doradcy Gowina z czasów
pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości - przyp. red.], ludzie bez krzty
politycznego doświadczenia. Myśmy to już kiedyś przerabiali. Kaczyński powierzył
nam odpowiedzialność za kampanię, robiliśmy zebrania, dyskutowaliśmy, a potem
o 21 zbierał się inny sztab przy ul. Nowogrodzkiej [w siedzibie PiS - przyp.
red.] i podejmował decyzje. Nie ma zgody na powtórkę.
Dla polityków wywodzących się z
PJN problemem jest także Godson. Uważają, że zachowuje się,
jakby pozjadał wszystkie rozumy, a nie ma pojęcia o polityce. Poza tym nie
akceptuje obecności kobiet w polityce i najchętniej widziałby je w kuchni.
Skąd to uprzedzenie? Przecież to jasne. Wychował się w Afryce. Jeden z moich rozmówców
z grona byłych PJN-owców, podsumowując swoje
przemyślenia o byłym pośle Platformy, ociera się o rasizm:
- Niestety, ale ten mądrusi Murzyn
jest dla mnie problemem.
Godson nie chce rozmawiać o sytuacji wewnętrznej w partii.
Twierdzi, że żadnego spięcia z Jakubiak nie było, a jego nastawienie do kobiet
jest pozytywne.
- Działałem w rożnych zespołach,
gdzie kobieta była szefową i, szczerze mówiąc, nawet czułem się lepiej, niż gdy
liderem był mężczyzna. A czy między? mną a resztą koleżanek i kolegów są jakieś
różnice kulturowa ? Każdy ma prawdo mnie oceniać tak, jak chce - ucina.
Ogień piekielny
Weteran prawicowych partii: -
Byłem w kilku ugrupowaniach i wiem jedno. Kiedy się zaczyna, potrzebny jest
ogień piekielny. Determinacja, poczucie, że jesteśmy ze sobą na dobre i na
złe. A Polska Razem to doraźny sojusz kilku środowisk. Ludzie wychodzą tu z
założenia, że jak się uda, to dobrze, a jak nie, to każdy pójdzie w swoją
stronę.
Dużo w tym praw dy. Europoseł
Artur Zasada, który odszedł z PO i ma otwierać dolnośląską listę Polski Razem,
w prywatnych rozmowach nie kryje, że w razie porażki w wyborach europejskich
wystartuje do samorządu, tyle że już pod innym szyldem. Plan awaryjny ma także
Marek Migalski, który myśli o powrocie na
uczelnię. Paweł Poncyljusz prawdopodobnie nawet nie wystartuje w zbliżających
się wyborach, bo firma Avio Polska, w której zarządzie zasiada, została
przejęta przez amerykański koncern General Electric i niechętnie patrzy na
udział pracowników w życiu politycznym.
Najwięcej do stracenia ma Adam
Bielan, który będzie kandydować z drugiego miejsca w Małopolsce. Jeśli z tego
okręgu ktokolwiek zdobędzie mandat, to będzie to Go win. Bielan musi więc
liczyć nie tylko na przekroczenie progu w zbliżających się wyborach europejskich,
lecz także tych parlamentarnych w 2015 r. Dopiero jeśli te dwa warunki zostaną
spełnione, Gowin wróci do Sejmu, a Bielan będzie mógł pojechać do Brukseli.
Trudno więc się dziwić, że i jemu się zdarzają chwile zwątpienia. Jego plan B
to wyjazd do USA.
Głupia pracowitość
Problemem Polski Razem jest także
sam lider. Gowin ciężko pracuje, jest ciągle w trasie i prowadzi nieustające
konsultacje z działaczami. Chciałby każdego zadowolić. I to jest jego
największą słabością.
Mówi jeden z jego znajomych: -
Jarek to sympatyczny i poczciwy facet. Jeździ po wsiach, ale to głupia
pracowitość. W ten sposób popularności partii się nie buduje. Niestety okazuje
się też naiwny, a naprzeciwko siebie ma często starych wyjadaczy, którzy zjedli
zęby na polityce. Ogrywają go strasznie. Na razie wgląda na to, że jelonek
Bambi poznaje świat.
Najboleśniej Gowin został ograny
przez prezydentów" Wrocławia i Białegostoku Rafała Dutkiewicza oraz
Tadeusza Truskolaskiego. Obaj jeszcze przed powstaniem Polski Razem obiecali mu
wsparcie. Mieli dać mu swoje struktury i kandydatów. W międzyczasie do gry
wkroczyła jednak Platforma. Zarówno Dutkiewicz, jak i Truskolaski szybko
zapomnieli o umowie z Gowinem i porozumieli się z wysłannikami Donalda Tuska.
- Przestrzegaliśmy go: „Nosili cię
w lektyce, bo byłeś ministrem. Zobaczysz, jak wyjdziesz z Platformy, przestaną
odbierać od ciebie telefon”. Jarek nie wierzył, mówił, że prezydenci dali mu
słowo. No i został z niczym - opowiada jeden z polityków wywodzących się z PJN.
Kowal dodaje: - Ja od razu
wiedziałem, że rozmowy z samorządowcami tak się skończą. Nie mam do nich
pretensji. Gdybym był na ich miejscu, dokonałbym podobnego wyboru.
Kiedy zbierałem materiały do tego
tekstu, Jarosław Gowin sam zaczepił mnie w Sejmie: - Na wypadek, gdyby miał pan
napisać, że się rozpadamy, to radzę wstrzymać się do piątku. Szykujemy coś
dużego.
O tym, że Polska Razem jest bliska
rozłamu, nie słyszałem od żadnego z moich rozmówców, więc o stawianiu takiej
tezy nie było mowy ani przez chwilę. Niemniej na piątek czekałem z
niecierpliwością. Jakiś wielki transfer. Schetyna? Suchocka? Balcerowicz?
Wreszcie przyszedł piątek, a wraz
z nim ta bombowa informacja: liderem warszawskiej listy Polski Razem będzie
współzałożyciel partii Paweł Kowal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz