poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Dubler



Z tymi, którzy mają inne poglądy, się nie dyskutuje. Takich ludzi się obraża albo czyści

Wojciech Cieśla

Edek ze stopniem nauko­wym - tak o przełożonym mówią pracownicy Try­bunału Konstytucyjne­go. Najpierw zaprowadził nowe porządki w Trybunale, teraz to samo ma zrobić w Sądzie Najwyższym. Sędzia Mariusz Muszyński: dżudoka, agent, nieformalny szef Trybunału z nie­wyparzonym językiem.

JEST PAN NIEGODNY
Zima 2015 r. PiS nominuje Mariu­sza Muszyńskiego i dwóch innych sędziów do Trybunału Konstytu­cyjnego. Prezes TK prof. Andrzej Rzepliński nie dopuszcza ich do orzekania - uznaje ich wybór za niekonstytucyj­ny Sędziowie z nadania PiS nazywani są dublerami. Tak Mariusz Muszyński wkracza w życie publiczne. Wkrótce potem zostaje wiceszefem Trybunału, formalnie zastępcą Julii Przyłębskięj, Nieformalnie to on przejmuje władzę w instytucji.
   Wkrótce w Trybunale swój gabinet straci sędzia prof. Stanisław Biernat. Pokój po nim dostaje Mariusz Muszyń­ski. - To, co robił z Biernatem, to świet­ny przykład nowych porządków - mówi jeden z byłych już pracowników TK.
- Jak w „Tangu” Mrożka: przychodzi Edek i rozstawia inteligentów po kątach. Biernat, krakowski inteligent, nie był na to przygotowany.
   W 2017 r. Biernat, szykując się do odejścia z TK, prosi Przyłębską o za­chowanie prawa do służbowego numeru komórki. Ta się godzi. Wtedy Muszyń­ski żąda, żeby Biernat jego o to popro­sił. Gdy Biernat pakuje przed odejściem dokumenty, Muszyński zakazuje kie­rowcom ich przewożenia. Z e-maila Muszyńskiego (przytoczył go tygodnik „Polityka”): „Panie Biernat, w zasa­dzie nie jest Pan godny mojej odpowie­dzi, ale ponieważ ponownie próbuje Pan podważać autorytet Pani Prezes, zmu­szony jestem, odpowiedzieć na takim forum. Histeryzuje Pan i kręci. Umowa cesji leży sobie na moim biurku i cze­ka spokojnie tej szczęśliwej chwili, kie­dy Pan zakończy byt trybunalski. Też się nie mogę doczekać tej chwili”.
   W postępowaniach przed TK, któ­re mają duże znaczenie politycz­ne, sprawozdawcą zostaje Muszyński. W Trybunale panuje opinia, że jest wszechwładny: przegląda teczki pracowników, otwiera korespondencję sę­dziów, nadzoruje kadry. Sprawdza, czy podwładni na Facebooku nie są krytycz­ni wobec władzy.

UCIEC OD DUBLERA
Opowiada jeden z pracowników TK: - Bardzo go bolało, gdy mówiono o nim dubler. Zaraz na początku zamówił so­bie olbrzymią pieczątkę, ze wszystki­mi tytułami: profesor, sędzia, dyrektor biura, ze dwanaście linijek. Przy czym każdy wie, że sędzią nie był, a wiedzę prawną ma na poziomie zdolniejszego studenta. On sam o tym wie. Uważam, że bardzo Z tego powodu cierpi.
Inny pracownik: - Muszyński my­śli w kategoriach kto kogo. Nie rozumie racji wyższych. Nie rozumie zachowań, które wynikają z zasad. On Się w tym gubi. Nie ufa nikomu, na kogo nie ma haka albo kogo osobiście nie przyprowa­dził do instytucji. Dziś sędzia Pszczółkowski, który miał być człowiekiem PiS w Trybunale, ostentacyjnie nie podaje mu ręki.
   Prawnik z kilkunastoletnim stażem w TK: - Muszyński jest szarą eminen­cją z olbrzymią władzą, bo Przyłębską głównie w Berlinie przy mężu, a on na miejscu, obłożony teczkami pracowni­ków, niemal nocuje w Trybunale. To on pilnuje Przyłębskięj, żeby nie narobi­ła głupot. Przy każdej ważniejszej de­cyzji dba, żeby nie była sama. Wyczyścił 90 procent kadr, do poziomu kierow­ców - bo przecież mogą podsłuchiwać - i sekretarek. Wprowadził zwyczaje jak z biura politycznego: decyzje w naj­ważniejszych sprawach zapadają w jego gabinecie,.

DROGA DO BERLINA
Mariusz Muszyński, absolwent pra­wa na Uniwersytecie Mikołaja Ko­pernika w Toruniu, według kolegów z roku na studiach trenował dżudo. Dziś nie sposób odnaleźć śladów sporto­wej pasji sędziego - wyników ani klubu, w którym trenował (w historii kariery wiceprezesa Trybunału jest więcej py­tań bez odpowiedzi).
   Wiadoma, że z racji postury zatrud­niał go studencki klub OdNowa, że Mu­szyński stał w klubie na bramce, bo był duży i wszyscy się go bali. I że w klubie nazywano go „Stavros” od nazwiska de­tektywa z serialu „Kojak” z lat 70. Wśród pracowników Trybunału Konstytucyj­nego krąży plotka, że Muszyński to nie dżudoka, ale były zapaśnik.
   Po studiach robi aplikację prokurator­ską, ale nie będzie pracował w zawodzie. Przez kilka lat równolegle wspina się po szczeblach kariery prawnika (doktorat i habilitacja) oraz dyplomaty. Pod ko­niec lat 90. wyjeżdża do pracy w amba­sadzie w Berlinie.
Polska placówka w stolicy Niemiec to miejsce szczególne. Pracuje tu grupa ludzi, którzy nie przepadają za Niemca­mi. Muszyńscy poznają w Berlinie Julię i Andrzeja Przyłębskich. Wśród dyplo­matów prawnik Muszyński znany jest z tego, że nie powściąga emocji, ma nie- wyparzony język. Jednym z ludzi, któ­rzy przygotowują ambasadzie analizy prawne, jest Stefan Hambura, częsty gość Radia Maryja. Muszyński i Ham­bura od 2000 r. wydają książki dotyczą­ce prawa Unii.

POCHWAŁA DLA KREMLA
Za czasów pierwszego PiS, Gdy sze­fem MSZ jest Anna Fotyga, Muszyń­ski odpowiada za stosunki z Niemcami. Zostaje prezesem fundacji Polsko-Nie­mieckie Pojednanie. Pojednanie poj­muje specyficznie: „Niemcy prowadzą politykę narodową, w swojej istocie ego­istyczną i usposobioną niezbyt przyjaź­nie do Polski. (...) Niemcy nie traktują na serio współpracy z Polską i prowa­dzą politykę izolacji” - ogłasza w 2007 r. w dzienniku „Handelsblatt”.
   Po przegranych przez PiS wyborach żyje z wykładów na uczelniach, pisze opi­nie dla smoleńskiego zespołu Antonie­go Macierewicza. Ale dopiero w 2011 r. traci pracę w MSZ.
   Odkrywa w sobie pazur publicysty. W tygodniku „Wprost” pojawiają się antyniemieckie analizy, które pisze z kole­gą Krzysztofem Rakiem. Specjalizacja: moralna odpowiedzialność Niemiec za współczesne zło w Europie. W jednym z tekstów duetu Muszyński-Rak jako przykład dobrych praktyk w zarządza­niu mediami publicznymi pojawia się Kreml, który „podporządkował swoim celom rosyjskie media - i państwowe, i prywatne”.

BLUZG W SIECI
Muszyński jest aktywny w sieci. Z tymi, którzy mają inne poglądy, dys­kutuje w sposób szczególny - często po prostu ich obraża. Na Twitterze zasta­nawia się: „Klub Nowoczesna.pl Same staropolskie rodziny we władzach - Pe­tru, Lubnauer, Scheuring i Schmidt. My­ślałem, że to Bundestag”. Pod adresem Tomasza Siemoniaka pisze: „Najlep­szy ubaw dzisiaj - Siemoniak wzywa Macierewicza do debaty. Jest takie sło­wo polskie pasujące na odpowiedź s.....j. W całości - zjeżdżaj”. O działaczce PO Jadwidze Zagozdzie: „Doświadczenie
życiowe mówi mi, że Jadwiga Zagozda to przykład braku seksu i nadmiaru al­koholu u kobiet w średnim wieku”. Kie­dy PiS nominuje go do TK, Muszyński kasuje konto na Twitterze.
   W 2016 r. „Gazeta Wyborcza” podaje, że Mariusz Muszyński zataił przed Sej­mem, iż w latach 90. był oficerem UOP. Według gazety miał w 1993 r. zostać przyjęty do UOP, a rok później wyjechać do Berlina, aby pracować pod przykryw­ką. Gazeta twierdzi, że na prośbę strony niemieckiej musiał wciągu jednego dnia opuścić kraj.
   Muszyński do dziś nie odniósł się do tej sprawy. Z lakonicznego oświad­czenia Mariusza Kamińskiego, szefa specsłużb, wynika, że sędzia dubler nie jest dziś agentem. Czy nim był? Odpo­wiedzi brak.

KAMIŃSK! PRZYNOSI JUNIORA
Mariusz Kamiński, nadzorca służb i szef PiS w Warszawie, dobrze zna rodzinę Muszyńskich. - Przed wybo­rami w 2014 r. to Kamiński przywiózł w teczce Muszyńskiego juniora, Sergiu­sza - wspomina Honorata Kalicińska, była radna PiS w powiecie piaseczyńskim. - Poza aktywnością w bojówkach PiS chłopak nie miał żadnego doświad­czenia, mimo to znalazł się na pierw­szym miejscu listy. Dostał się do rady.
   Sergiusz Muszyński w radzie powiatu nie słynie z ogłady. - Butny, arogancki - recenzuje go jeden z kolegów z rady.
- Przeciwników czyści. Lubi błysnąć. Doniósł do prokuratury, że na filmiku w sieci Urban rzucał na podłogę opłatki i wołał „Duda: aport!”.
   Inny radny: - Gdy postanowił wy­ciąć Kalicińską z funkcji wiceszefowej rady powiatu, oskarżył ją o promowa­nie spotkania KOD. A potem, że na ulot­ce wyborczej promowała radnego Z PO. Skutek? Kamiński usunął ją z klubu PiS.
   Muszyński junior od stycznia 2016 r. prowadzi biuro poselskie Mariusza Błaszczaka. Od niedawna jest pracowni­kiem MON. Na swoim profilu chwali się zdjęciami z Mariuszem Kamińskim.
   Poza karierą w samorządzie Muszyń­ski junior kolekcjonuje figurki boha­terów „Gwiezdnych wojen” i komiksy, działa w młodzieżówce PiS. W mediach społecznościowych wygłasza opinie („Ekologia to największe kłamstwo na­szych czasów”, „Za postulatami ruchu homoseksualnego stoi Zorganizowane lobby pedofilskie”) oraz broni ojca (,,Je­śli mamy w Polsce państwo prawa, to Rzepliński odpowie za to, co robi”).

PO CICHU NA NOWOGRODZKĄ
Za czasów Przyłębskiej i Muszyń­skiego w sądzie konstytucyjnym zmieniają się reguły pracy. Nor­mą stają się wizyty ministrów w Try­bunale i sędziów TK w siedzibie PiS. Gmach Trybunału w Alejach Ujazdow­skich odwiedzają Arkadiusz Mularczyk i wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł. Pojawia się minister Zbigniew Ziobro. Według oficjalnej wersji wizyty dotyczyły wspólnych prac nad encyklo­pedią prawa. Jednak żadna z osób od­wiedzających sędziów nie była autorem pracującym nad encyklopedią.
   Przyłębska i Muszyński już w 2016 r. pojawiają się w głównej siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej. Do biura wchodzą tylnymi drzwiami - tymi samymi, z których każdego ranka korzysta pre­zes PiS.
   Zanim sprawę opisze „Newsweek”, na stronie Trybunału pojawi się oświad­czenie, że nieopublikowany jeszcze tekst „stanowi próbę zdyskredytowania Trybunału Konstytucyjnego”.
   Gościem Trybunału jest Mariusz Ka­miński, nadzorca specsłużb w czasie, gdy Trybunał bada ustawy ważne dla Kamińskiego. W postępowaniach spra­wozdawcą jest Muszyński.

KTO ODŚNIEŻY SĘDZIEGO
Julianów pod Piasecznem, nocle­gownia Warszawy. Na cichym osied­lu, pół godziny drogi od miasta, kilka lat temu domy kupowali sędziowie i proku­ratorzy. Od dwóch lat na towarzyskich grillach powraca ten sam temat: czy od­kłamać się sędziemu Muszyńskiemu?
   Rodzina sędziego jest znana w okoli­cy. W miejscu, w którym ulica Sybiraków kończy się szutrem, przed obrośniętym domem parkuje terenowy samochód. Muszyńscy mieszkają w piętrowej willi z dwójką dzieci.
   Na towarzyskich grillach prawni­ków, członków spółdzielni Nasz Zdro­wy Dom, wałkowany jest ostatnio inny problem: czy sędzia Trybunału Konsty­tucyjnego może nie płacić za sprzątanie ulicy? Pan Andrzej, były prokurator (nie odkłania się sędziemu): - Każdy z nas płaci 150 złotych miesięcznie za utrzy­manie porządku. Odkurzenie z pyłu w lecie, zamiecenie jesienią liści, w zi­mie odśnieżanie. Dostaliśmy pismo ze spółdzielni, w którym wskazano właś­cicieli, którzy nie płacą. Wśród nich byli Muszyńscy.
   Pani Janina: - Osiedle to miejsce wspólne. Za te 150 złotych utrzymujemy też osiedlowy park, pan sędzia chodził do niego z dziećmi na sanki. Tej zimy już nie pochodzi. Spółdzielnia ogrodzi­ła go płotem, klucz do bramki mają tyl­ko mieszkańcy bez zaległości.

TAK KOŃCZY SIĘ KOMUNIZM
Mariusz Muszyński właśnie został kandydatem na sędziego Sądu Naj­wyższego. Jeden z byłych sędziów TK: - Jego start to dowód na to, że PiS chce ręcznie sterować Sądem Najwyższym. A jeśli do tego dojdzie, będzie głośno. Trybunał to jakieś 100 osób, a w Sądzie Najwyższym samych ekspertów jest ze. 150. Dużo do zwalniania. Być może uwa­ża, że Sąd Najwyższy to dla niego szansa, żeby uwolnić się od łatki dublera. Ale to łatka na całe życie.
   20 lipca. Sejm przyjmuje PiS-owską ustawę o Sądzie Najwyższym. Na uli­cach protesty, w sieci syn sędziego, Ser­giusz Muszyński, pisze:. „Po blisko 28 latach kończy się w Polsce postkomunizm! Podziękowania dla posła Stani­sława Piotrowicza”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz