Z tymi, którzy mają
inne poglądy, się nie dyskutuje. Takich ludzi się obraża albo czyści
Wojciech Cieśla
Edek
ze stopniem naukowym - tak o przełożonym mówią pracownicy Trybunału
Konstytucyjnego. Najpierw zaprowadził nowe porządki w Trybunale, teraz to samo
ma zrobić w Sądzie Najwyższym. Sędzia Mariusz Muszyński: dżudoka, agent,
nieformalny szef Trybunału z niewyparzonym językiem.
JEST PAN NIEGODNY
Zima 2015 r. PiS nominuje Mariusza Muszyńskiego i
dwóch innych sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Prezes TK prof. Andrzej Rzepliński nie dopuszcza ich do orzekania - uznaje ich wybór za niekonstytucyjny Sędziowie z nadania
PiS nazywani są dublerami. Tak Mariusz Muszyński wkracza w życie publiczne.
Wkrótce potem zostaje wiceszefem Trybunału, formalnie zastępcą Julii
Przyłębskięj, Nieformalnie to on przejmuje władzę w instytucji.
Wkrótce w Trybunale swój gabinet straci sędzia prof. Stanisław Biernat. Pokój po nim dostaje Mariusz Muszyński.
- To, co robił z Biernatem, to świetny przykład nowych porządków - mówi jeden
z byłych już pracowników TK.
- Jak w „Tangu” Mrożka: przychodzi
Edek i rozstawia inteligentów po kątach. Biernat, krakowski inteligent, nie był
na to przygotowany.
W 2017 r. Biernat, szykując się do odejścia z TK, prosi Przyłębską o zachowanie
prawa do służbowego numeru komórki. Ta się godzi. Wtedy Muszyński żąda, żeby
Biernat jego o to poprosił. Gdy Biernat pakuje przed odejściem dokumenty,
Muszyński zakazuje kierowcom ich przewożenia. Z e-maila Muszyńskiego
(przytoczył go tygodnik „Polityka”): „Panie Biernat, w zasadzie nie jest Pan
godny mojej odpowiedzi, ale ponieważ ponownie próbuje Pan podważać autorytet
Pani Prezes, zmuszony jestem, odpowiedzieć na takim forum. Histeryzuje Pan i
kręci. Umowa cesji leży sobie na moim biurku i czeka spokojnie tej szczęśliwej
chwili, kiedy Pan zakończy byt trybunalski. Też się nie mogę doczekać tej
chwili”.
W postępowaniach przed TK, które mają duże znaczenie polityczne,
sprawozdawcą zostaje Muszyński. W Trybunale panuje opinia, że jest wszechwładny:
przegląda teczki pracowników, otwiera korespondencję sędziów, nadzoruje kadry.
Sprawdza, czy podwładni na Facebooku nie są krytyczni wobec władzy.
UCIEC OD DUBLERA
Opowiada jeden z pracowników TK: - Bardzo go bolało, gdy mówiono o nim dubler. Zaraz na
początku zamówił sobie olbrzymią pieczątkę, ze wszystkimi tytułami: profesor,
sędzia, dyrektor biura, ze dwanaście linijek. Przy czym każdy wie, że sędzią
nie był, a wiedzę prawną ma na poziomie zdolniejszego studenta. On sam o tym
wie. Uważam, że bardzo Z tego powodu cierpi.
Inny pracownik: - Muszyński myśli
w kategoriach kto kogo. Nie rozumie racji wyższych. Nie rozumie zachowań,
które wynikają z zasad. On Się w tym gubi. Nie ufa nikomu,
na kogo nie ma haka albo kogo osobiście nie przyprowadził do instytucji. Dziś
sędzia Pszczółkowski, który miał być człowiekiem PiS w Trybunale, ostentacyjnie
nie podaje mu ręki.
Prawnik z kilkunastoletnim stażem w TK: - Muszyński jest szarą eminencją
z olbrzymią władzą, bo Przyłębską głównie w Berlinie przy mężu, a on na
miejscu, obłożony teczkami pracowników, niemal nocuje w Trybunale. To on
pilnuje Przyłębskięj, żeby nie narobiła głupot. Przy każdej ważniejszej decyzji
dba, żeby nie była sama. Wyczyścił 90 procent kadr, do poziomu kierowców - bo
przecież mogą podsłuchiwać - i sekretarek.
Wprowadził zwyczaje jak z biura politycznego: decyzje w najważniejszych
sprawach zapadają w jego gabinecie,.
DROGA DO BERLINA
Mariusz Muszyński, absolwent prawa na Uniwersytecie
Mikołaja Kopernika w Toruniu, według kolegów z roku na
studiach trenował dżudo. Dziś nie sposób odnaleźć śladów sportowej pasji
sędziego - wyników ani klubu, w którym trenował (w historii kariery wiceprezesa
Trybunału jest więcej pytań bez odpowiedzi).
Wiadoma, że z racji postury zatrudniał go studencki klub OdNowa, że Muszyński
stał w klubie na bramce, bo był duży i wszyscy się go bali. I że w klubie
nazywano go
„Stavros” od nazwiska detektywa z serialu
„Kojak” z lat 70. Wśród pracowników Trybunału
Konstytucyjnego krąży plotka, że Muszyński to nie dżudoka, ale były zapaśnik.
Po studiach robi aplikację prokuratorską, ale nie będzie pracował w
zawodzie. Przez kilka lat równolegle wspina się po szczeblach kariery prawnika
(doktorat i habilitacja) oraz dyplomaty. Pod koniec lat 90. wyjeżdża do pracy
w ambasadzie w Berlinie.
Polska placówka w stolicy Niemiec
to miejsce szczególne. Pracuje tu grupa ludzi, którzy nie przepadają za Niemcami.
Muszyńscy poznają w Berlinie Julię i Andrzeja Przyłębskich. Wśród dyplomatów
prawnik Muszyński znany jest z tego, że nie powściąga emocji, ma nie- wyparzony
język. Jednym z ludzi, którzy przygotowują ambasadzie analizy prawne, jest
Stefan Hambura, częsty gość Radia Maryja. Muszyński i Hambura od 2000 r.
wydają książki dotyczące prawa Unii.
POCHWAŁA DLA KREMLA
Za czasów pierwszego PiS, Gdy szefem MSZ jest Anna
Fotyga, Muszyński odpowiada za stosunki z Niemcami. Zostaje
prezesem fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Pojednanie pojmuje
specyficznie: „Niemcy prowadzą politykę narodową, w swojej istocie egoistyczną
i usposobioną niezbyt przyjaźnie do Polski. (...) Niemcy nie traktują na serio
współpracy z Polską i prowadzą politykę izolacji” - ogłasza w 2007 r. w
dzienniku „Handelsblatt”.
Po przegranych przez PiS wyborach żyje z wykładów na uczelniach, pisze
opinie dla smoleńskiego zespołu Antoniego Macierewicza. Ale dopiero w 2011 r.
traci pracę w MSZ.
Odkrywa w sobie pazur publicysty. W tygodniku „Wprost” pojawiają się antyniemieckie
analizy, które pisze z kolegą Krzysztofem Rakiem. Specjalizacja: moralna
odpowiedzialność Niemiec za współczesne zło w Europie. W jednym z tekstów duetu
Muszyński-Rak jako przykład dobrych praktyk w zarządzaniu mediami publicznymi
pojawia się Kreml, który „podporządkował swoim celom rosyjskie media - i
państwowe, i prywatne”.
BLUZG W SIECI
Muszyński jest aktywny w sieci. Z
tymi, którzy mają inne poglądy, dyskutuje w sposób szczególny - często po
prostu ich obraża. Na Twitterze zastanawia się: „Klub Nowoczesna.pl Same staropolskie rodziny we władzach - Petru,
Lubnauer, Scheuring i Schmidt. Myślałem, że to Bundestag”. Pod adresem Tomasza
Siemoniaka pisze: „Najlepszy ubaw dzisiaj - Siemoniak wzywa Macierewicza do
debaty. Jest takie słowo polskie pasujące na odpowiedź s.....j. W całości -
zjeżdżaj”. O działaczce PO Jadwidze Zagozdzie: „Doświadczenie
życiowe mówi mi, że Jadwiga
Zagozda to przykład braku seksu i nadmiaru alkoholu u kobiet w średnim wieku”.
Kiedy PiS nominuje go do TK, Muszyński kasuje konto na Twitterze.
W 2016 r. „Gazeta Wyborcza” podaje, że Mariusz Muszyński zataił przed
Sejmem, iż w latach 90. był oficerem UOP. Według gazety miał w 1993 r. zostać
przyjęty do UOP, a rok później wyjechać do Berlina, aby pracować pod przykrywką.
Gazeta twierdzi, że na prośbę strony niemieckiej musiał wciągu jednego dnia
opuścić kraj.
Muszyński do dziś nie odniósł się do tej sprawy. Z lakonicznego oświadczenia
Mariusza Kamińskiego, szefa specsłużb, wynika, że sędzia dubler nie jest dziś
agentem. Czy nim był? Odpowiedzi brak.
KAMIŃSK! PRZYNOSI JUNIORA
Mariusz Kamiński, nadzorca służb i szef PiS w Warszawie, dobrze zna rodzinę Muszyńskich. - Przed wyborami w 2014 r. to Kamiński przywiózł w
teczce Muszyńskiego juniora, Sergiusza - wspomina Honorata Kalicińska, była radna
PiS w powiecie piaseczyńskim. - Poza aktywnością w bojówkach PiS chłopak nie
miał żadnego doświadczenia, mimo to znalazł się na pierwszym miejscu listy.
Dostał się do rady.
Sergiusz Muszyński w radzie powiatu nie słynie z ogłady. - Butny,
arogancki - recenzuje go jeden z kolegów z
rady.
- Przeciwników czyści. Lubi błysnąć.
Doniósł do prokuratury, że na filmiku w sieci Urban rzucał na podłogę opłatki i
wołał „Duda: aport!”.
Inny radny: - Gdy postanowił wyciąć Kalicińską z funkcji wiceszefowej
rady powiatu, oskarżył ją o promowanie spotkania KOD. A potem, że na ulotce
wyborczej promowała radnego Z PO. Skutek? Kamiński usunął ją z klubu PiS.
Muszyński junior od stycznia 2016 r. prowadzi biuro poselskie Mariusza
Błaszczaka. Od niedawna jest pracownikiem MON. Na swoim profilu chwali się
zdjęciami z Mariuszem Kamińskim.
Poza karierą w samorządzie Muszyński junior kolekcjonuje figurki bohaterów
„Gwiezdnych wojen” i komiksy, działa w
młodzieżówce PiS. W mediach społecznościowych wygłasza opinie („Ekologia to
największe kłamstwo naszych czasów”, „Za postulatami ruchu homoseksualnego
stoi Zorganizowane lobby pedofilskie”) oraz broni ojca (,,Jeśli mamy w Polsce
państwo prawa, to Rzepliński odpowie za to, co robi”).
PO CICHU NA NOWOGRODZKĄ
Za czasów Przyłębskiej i Muszyńskiego w sądzie
konstytucyjnym zmieniają się reguły pracy. Normą
stają się wizyty ministrów w Trybunale i sędziów TK w siedzibie PiS. Gmach
Trybunału w Alejach Ujazdowskich odwiedzają Arkadiusz Mularczyk i wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł. Pojawia się
minister Zbigniew Ziobro. Według oficjalnej wersji wizyty dotyczyły wspólnych
prac nad encyklopedią prawa. Jednak żadna z osób odwiedzających sędziów nie
była autorem pracującym nad encyklopedią.
Przyłębska i Muszyński już w 2016 r. pojawiają się w głównej siedzibie
partii przy ul. Nowogrodzkiej. Do biura wchodzą tylnymi drzwiami - tymi samymi,
z których każdego ranka korzysta prezes PiS.
Zanim sprawę opisze „Newsweek”, na stronie Trybunału pojawi się oświadczenie,
że nieopublikowany jeszcze tekst „stanowi
próbę zdyskredytowania Trybunału Konstytucyjnego”.
Gościem Trybunału jest Mariusz Kamiński, nadzorca specsłużb w czasie,
gdy Trybunał bada ustawy ważne dla Kamińskiego. W postępowaniach sprawozdawcą
jest Muszyński.
KTO ODŚNIEŻY SĘDZIEGO
Julianów pod Piasecznem, noclegownia Warszawy. Na
cichym osiedlu, pół godziny drogi od miasta, kilka lat temu domy kupowali
sędziowie i prokuratorzy. Od dwóch lat na towarzyskich grillach powraca ten
sam temat: czy odkłamać się sędziemu Muszyńskiemu?
Rodzina sędziego jest znana w okolicy. W miejscu, w którym ulica
Sybiraków kończy się szutrem, przed obrośniętym domem parkuje terenowy
samochód. Muszyńscy mieszkają w piętrowej willi z dwójką dzieci.
Na towarzyskich grillach prawników, członków spółdzielni Nasz Zdrowy
Dom, wałkowany jest ostatnio inny problem: czy sędzia Trybunału Konstytucyjnego
może nie płacić za sprzątanie ulicy? Pan Andrzej, były prokurator (nie odkłania
się sędziemu): - Każdy z nas płaci 150 złotych miesięcznie za utrzymanie
porządku. Odkurzenie z pyłu w lecie, zamiecenie jesienią liści, w zimie
odśnieżanie. Dostaliśmy pismo ze spółdzielni,
w którym wskazano właścicieli, którzy nie płacą. Wśród nich byli Muszyńscy.
Pani Janina: - Osiedle to miejsce wspólne. Za te 150 złotych utrzymujemy
też osiedlowy park, pan sędzia chodził do niego z dziećmi na sanki. Tej zimy
już nie pochodzi. Spółdzielnia ogrodziła go płotem, klucz do bramki mają tylko
mieszkańcy bez zaległości.
TAK KOŃCZY SIĘ KOMUNIZM
Mariusz Muszyński właśnie został kandydatem na
sędziego Sądu Najwyższego.
Jeden z byłych sędziów TK: - Jego start to dowód na to, że
PiS chce ręcznie sterować Sądem Najwyższym. A jeśli do tego dojdzie, będzie
głośno. Trybunał to jakieś 100 osób, a w Sądzie Najwyższym samych ekspertów
jest ze. 150. Dużo do zwalniania. Być może uważa, że Sąd Najwyższy to dla
niego szansa, żeby uwolnić się od łatki dublera. Ale to łatka na całe życie.
20 lipca. Sejm przyjmuje PiS-owską ustawę o Sądzie Najwyższym. Na ulicach
protesty, w sieci syn sędziego, Sergiusz Muszyński, pisze:. „Po blisko 28
latach kończy się w Polsce postkomunizm! Podziękowania dla posła Stanisława
Piotrowicza”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz