wtorek, 21 sierpnia 2018

Putin to lubi



Paweł Kukiz wprowadził do głównego nurtu polskiej polityki ludzi o poglądach prorosyjskich, antyukraińskiej i nacjonalistycznych. Coraz częściej mówią oni językiem kremlowskiej propagandy

Renata Grochal

Gdy kilka dni lentu Ukrainka Ludmiła Kozłowska, prezes Fundacji Otwarty Dialog ujmującej się walką o prawa człowieka na Wschodzie, została wydalona z UE. Marek Jakubiak, poseł klubu Kukiz'15. napisał na Twitterze: „Pa. pa Kramek twoje miejsce jest przy żonie, jak sądzę :) :).Bartosz Kramek, szef rady fundacji. uważa, że deportacja jego żony, która nastąpiła na wniosek polskich władz, jest odwetem za jego udział w antyrządowych protestach.
    - Czy Kramek nic ma prawa być w Pol­sce? - pytam Jakubiaka.
    - Jeżeli żona pana Kramka zosta­ła wydalona z Polski, to jego miejsce jest przy żonie. Tak rozumiem rodzinę - mówi mi polityk Kukiz'15. - Człowiek, który pisze instruktaż, jak obalić le­galnie działający w Polsce rząd. nie ma u mnie grama zrozumienia. Ta funda­cja działała na szkodę Rzeczypospolitej - przekonuje poseł. Nawiązuje do tego. że w lipcu 2017 r.. w apogeum protestów przeciwko ustawom podporządkowują­cym sądy rządowi. Kramek opublikował na Facebooku manifest „Niech państwo stanie: wyłączmy rząd!”, nawołujący do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec rządów PiS.
    Siedzimy w restauracji na war­szawskim Mokotowie. Poseł Jakubiak w białej koszuli i granatowej marynarce z elegancką poszetką w kieszeni popija herbatę. Ten kolekcjoner obrazów Kos­saka i białe j broni jest w Sejmie pierw­szą kadencję. To najbogatszy poseł, właściciel browarów, którego majątek jest szacowany na ponad 60 milionów złotych.
    Stał się jednym z głównych głosów po prawej stronie sceny politycznej w spra­wie polsko-ukraińskiego konfliktu o hi­storię. Popierał ustawę klubu Kukiz’15 zakazującą propagowania banderyzmu i podważania zbrodni ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Ustawa wywołała ostre protesty ukraiń­skich władz. Od tego pomysłu zaczęła się w rządzie dyskusja na temat noweliza­cji ustawy o IPN zakończona największą od lat międzynarodową awanturą z USA i Izraelem.
    Już dwa lata wcześniej Jakubiak chwa­lił z sejmowej trybuny „politykę podnie­sionej głowy” wobec Niemiec i ganił PiS za „poprawność polityczną w stosun­kach z Ukrainą”.
    - Polska była pierwszym krajem, który uznał niepodległość Ukrainy, oni w za­mian dali nam kult Bandery! A my ot­wieramy dla nich granice - oburza się w rozmowie z „Newswcckiem”.
    - Nie powinniśmy otwierać granic? Przecież potrzebujemy pracowników - przypominam.
    - Może nie aż tak szeroko. Prawie trzy miliony ludzi przyjechało do Pol­ski z Ukrainy. To zaczyna być zauważal­ne mówi Jakubiak. Dodaje, że dostał ostatnio e-mail z fabryki samochodów w Jelczu, że Ukraińcy pobili tam pra­cownika.
    - To zaczyna być problem, w Polsce jest za dużo Ukraińców. Nie może być tak. żeby się większość narodowa gu­biła wśród obcokrajowców. To jakie to mają być fabryki: ukraińskie czy pol­skie? pyta. Uważa, że dopóki Ukraina nie upora się z własną historią, nie może marzyć o wejściu do UE - Jeśli Ukra­ińcy chcą być w Unii, to niech najpierw spełnią warunki. Bandera nie może być bohaterem. Historia lubi się powtarzać, a na Ukrainie jest polska mniejszość - argumentuje.
    - Sugeruje pan. że Ukraińcy będą mor­dować Polaków? - niedowierzam.
    - Nie. ale trzeba walczyć z ukraińskim nacjonalizmem. Czy znaleziono winnych
pobić Polaków? Czy znaleziono winnych wysadzeń pomników pomordowanych przez Ukraińców polskich obywateli? Nie. Tam jest na to przyzwolenie - mówi mi poseł.
Strach przed ukraińskim nacjonali­zmem jest jednym z głównych wątków moskiewskiej propagandy. A konflikt polsko-ukraiński, który podgrzewa Jakubiak do spółki z PiS, jest na rękę Rosji. Pytam więc wprost Jakubiaka, czy nie uważa, że sprowadzając relacje polsko-ukraińskie do odradzającego się na Ukrainie nacjonalizmu, jest poży­tecznym idiotą Putina?
   - Nie. W stosunkach dwustronnych powinna być symetria. Ale z całą pew­nością pożytecznymi idiotami Poroszenki są ci, którzy widzą Putina tam, gdzie stoją potomkowie UPA i Waffen SS Galizien - powtarza jak mantrę Jakubiak.
   Chociaż ukraiński nacjonalizm potępia, to polski go nie razi. Z dumą podkreśla, że od lat chodzi na Marsze Niepodległo­ści. Gdy na ostatnim marszu pojawiły się nawiązujące wprost do ideologii nazi­stowskiej transparenty o wyższości białej rasy i symbole falangi, Jakubiak mówił, że ostatnio faszyści maszerowali w Warsza­wie we wrześniu 1939 r., a falanga to znak Polskiej Marynarki Wojennej.
   W rozmowie z „Newsweekiem” pod­kreśla, że wszelkie przejawy odradzają­cego się faszyzmu, hajlowanie, szerzenie ideologii nazistowskiej należy karać.
- Ale postawy narodowe trzeba wspie­rać, a nie ganić. ONR to jest stowarzysze­nie, które ma cele narodowe, krzewienie polskości. Nie trzeba go delegalizować - przekonuje.
   Paweł Kukiz, lider ruchu Kukiz’15, przyznaje, że czasem wypowiadałby się w sposób bardziej stonowany niż Jaku­biak. Ale w sprawie Ukrainy go broni.
   - Znam Ukrainę bardzo dobrze, od czasów pomarańczowej rewolucji, któ­rą miałem okazję obserwować z bliska. Przywódcy Majdanu zapewniali mnie, że nigdy na Ukrainie banderyzm nie bę­dzie kultywowany. A później nazwa­li główny prospekt w Kijowie imieniem Bandery - opowiada Kukiz. Podkreśla, że w konflikcie rosyjsko-ukraińskim jest po stronie Ukrainy, ale narastający tam nacjonalizm jest problemem.
- Jeśli się mówi, że w Polsce odradza­ją się ruchy nacjonalistyczne, to my im nie dorastamy do pięt. To jest w tej chwi­li kraj, który swoją tożsamość buduje na zbrodniarzach z OUN/UPA i SS Galizien - ocenia.

KORNEL W SKANSENIE
Dalej od Jakubiaka w retoryce, która może się podobać w Moskwie, idzie Kornel Morawiecki. Ojciec pre­miera przekonuje w wywiadach, że Rosja nie prowadzi agresywnej polity­ki na wschodzie Ukrainy. - To w pew­nym sensie wojna domowa, zderzenie dwóch racji - mówił Morawiecki o kon­flikcie rosyjsko-ukraińskim. W innym wywiadzie dodał, że „Krym został prze­jęty przez Rosjan bez walki. Ukraiń­skie wojsko przeszło na stronę Moskwy. Mieszkańcy Krymu wyrazili swoją wolę w referendum, które było demokratycz­ne”. W niedawnej rozmowie w „Rzecz­pospolitej” ojciec premiera powiedział, że „w Polsce większość mediów nastawia społeczeństwo przeciwko Rosji”. „Czy to jest dobre? Nie, to powinno się zmienić. Najpierw wygramy wybory, później bę­dziemy zmieniać media na służebne spo­łeczeństwu” - zapowiedział.
   Ostatnio media obiegła informacja, że Morawiecki senior prowadzi roz­mowy o wspólnym starcie w wyborach samorządowych jego formacji Wolni i Solidarni z Samoobroną. Była to jedy­na partia w Polsce, która poparła działa­nia Rosji na Ukrainie w 2014 roku, w tym aneksję Krymu.
   Kukiz zapewnia, że nie miał pojęcia, iż Morawiecki jest taki prorosyjski. Mówi, że jego ugrupowanie to było pospoli­te ruszenie, przed wyborami nie było czasu, żeby sprawdzać ludzi, a o Morawieckim wszyscy mówili, że to bohater Solidarności Walczącej.
   - Byłem przekonany, że wprowadzam do Sejmu osobę zacną, prawą, czystą jak kryształ. Nawet lewicowa prasa wyraża­ła się o nim bardzo pochlebnie. Dopie­ro później zacząłem go bliżej poznawać i nie bardzo pasowało mi to do kryształu - mówi mi Kukiz. Dodaje, że ma nadzie­ję, iż prorosyjskie wypowiedzi Morawieckiego są wynikiem jego podeszłego wieku, a nie jakichś podejrzanych związ­ków z Rosją.
   Chociaż polski rząd nie odciął się od prorosyjskich wypowiedzi Morawieckiego, to bliski współpracownik szefa rządu nieoficjalnie przyznaje, że są one problemem. Premier Mateusz Morawiecki już kilka razy rozmawiał z ojcem, żeby przestał udzielać wywiadów, ale oj­ciec się z nim nie liczy. Znajomym mówi, że „nie będzie mu gówniarz dyktował, co ma robić”.
   Władysława Frasyniuka, który zna Morawieckiego jeszcze z czasów opo­zycji demokratycznej w PRL, prorosyj­ski kurs ojca premiera wcale nie dziwi.
- Kornel zawsze miał w głowie hierar­chiczną strukturę. Zawsze był typem wodzowskiego przywódcy. Miał w so­bie silny kult Piłsudskiego. W tym są po­dobni z Kaczyńskim. To są skanseny, oni myślą o współczesnej historii Polski kal­kami sprzed II wojny światowej - uwa­ża Frasyniuk.

ZMIENNY STOSUNEK DO ROSJI
Po odejściu z klubu Kukiz’15 Kornel Morawiecki założył w Sejmie koło Wolni i Solidarni. Są w nim także posło­wie Adam Andruszkiewicz i Sylwester Chruszcz. Obaj weszli do Sejmu z list Ku­kiz’15, ale - jak słyszę w klubie - chcieli, żeby kukizowcy we wszystkim popierali PiS, i pokłócili się z liderem ruchu.
   Andruszkiewicz i Chruszcz znaleźli się na liście osób z Polski, które ulegają wpływom Rosji. Opublikował ją węgier­ski think tank Political Capital Institute.
   W 2006 r. Chruszcz wraz z Mateu­szem Piskorskim, byłym działaczem Sa­moobrony, który od trzech lat siedzi w areszcie pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji, byli w Moskwie na antynatowskiej konferencji „NATO a eurazjatyckie bezpieczeństwo”. Obaj byli wówczas europosłami. W 2007 r., gdy Putin wygry­wał wybory, Chruszcz pisał, że podziwia Rosjan za ich wybór silnej władzy. „Nie dziwmy się, że w dzisiejszych wyborach wygra Putin, osoba tak długo wyczeki­wana przez ogół Rosjan. Ze zwycięzcami dzisiejszych rosyjskich wyborów trzeba rozmawiać, powinniśmy zacieśniać na­szą współpracę, naszą powinnością jest wypracowanie przyszłości. Na pewno powinna to zrobić polska prawica naro­dowa. W dzisiejszych wyborach w Rosji gratuluję wygranym partiom i podziwiam Rosjan za ich wybór silnej władzy (...)”. 5 marca 2014 r. po pacyfikacji Majdanu, a tuż przed aneksją Krymu przez Rosję, Chruszcz mówił w radiu Szczecin: „Wła­dimir Putin udowodnił, że jest dobrym przywódcą Rosji, tak jak Angela Merkel jest dobrym przywódcą Niemiec”.
   Jak pisał „Newsweek”, Chruszcz i Pi­skorski mieli wspólnych rosyjskich zna­jomych, m.in. Aleksieja Koczetkowa, szefa rosyjskiego think tanku CIS-EMO, który zajmował się np. obserwowaniem wyborów w Abchazji, Osetii Południo­wej i Naddniestrzu. Pieniądze pochodzi­ły z Kremla.
   - Byłem z nimi w Kijowie w 2010 roku na obserwacji wyborów [prezydenckich, które wygrał Wiktor Janukowycz - red.]. Ale nie należałem do nich - mówił Chruszcz „Newsweekowi”. Dziś zapew­nia, że jego stosunek do Rosji się zmie­nił, a jego pracownia architektoniczna projektowała nawet bazy NATO w za­chodniej Polsce.
   Dodaje, że Rosja stała się silnym mo­carstwem i trzeba być bardziej ostroż­nym.
   - Dziś Moskwa odgrywa dużą rolę w Sy­rii, Turcji, na Ukrainie. Trzeba patrzeć na nią inaczej niż dziesięć lat temu. Pol­ska powinna przede wszystkim trzymać się NATO i Trumpa, bo to są nasi realni sojusznicy - mówi mi poseł. Podejrzane związki Trumpa z Rosją mu nie przeszka­dzają. Jest przekonany, że to tylko gra prowadzona przez prezydenta USA.

KUKIZ I KONIUNKTURALIŚCI
Także Andruszkiewicz bardzo interesuje się Wschodem. - W cza­sie kadencji zauważyłem, że Andrusz­kiewicz jest bardzo mocno probiałoruski, więc można domniemywać, że i prorosyjski. Miał bardzo bliskie związ­ki z ambasadą białoruską, często jeździł na Białoruś. Nie ukrywał, że jest zafa­scynowany panującym tam porządkiem - opowiada mi Paweł Kukiz. W 2016 r. Andruszkiewicz był na Białorusi z mar­szałkiem Senatu Stanisławem Karczew­skim. To po tej wizycie Karczewski nazwał prezydenta Aleksandra Łuka­szenkę „ciepłym człowiekiem”.
   Andruszkiewicz mówi „Newsweekowi”, że jeździł na Białoruś, bo jest prze­wodniczącym zespołu parlamentarnego ds. współpracy polsko-białoruskiej. Ale w tym zespole są tylko kukizowcy, byli lub obecni. Inni posłowie go zbojkotowa­li, bo współpracuje z niedemokratycznie wybranym białoruskim parlamentem. W Sejmie jest jeszcze jeden zespół pod kierownictwem Roberta Tyszkiewi­cza z Platformy, który nie współpracuje z władzami Białorusi.
   Ale Andruszkiewicz zapewnia, że nie jest prorosyjski. - Mój stosunek do Rosji jest bardziej negatywny niż Kornela Morawieckiego. Rosja jest dużym zagroże­niem geopolitycznym dla nas i głównym rywalem Polski - mówi. Pytany o aneksję Krymu, podkreśla, że to była agresja Rosji oraz zabór ziem ukraińskich i do­brze, że Polska ją potępiła.
   Jednak tematy, które poseł porusza na swoim profilu na Facebooku, wpisują się w moskiewską propagandę. Andrusz­kiewicz często atakuje Komisję Europej­ską, Niemcy, straszy uchodźcami. Kilka dni temu napisał na Facebooku, że ho­lenderska radna popełniła samobójstwo, bo wcześniej zgwałcili ją islamscy imi­granci. „Nie pozwólmy na to w Polsce!”
 - apelował.
   Anna Mierzyńska, ekspertka ds. in­ternetu zajmująca się metodami dezin­formacji w sieci, mówi, że w Polsce poza Morawieckim seniorem nie ma poli­tyków, którzy wprost chwalą Rosję, bo wiedzą, że to jest nie do przyjęcia. Jest za to grupa, którą można by nazwać nie­świadomymi agentami wpływu.
   - Rosji chodzi o pogłębianie podziałów. Chodzi o to, żeby powstały jak najmniej­sze grupy społeczne, które rywalizują ze sobą i nie są w stanie się porozumieć, bo na takie mocno podzielone społe­czeństwo łatwiej wywierać wpływ. Z tej perspektywy Andruszkiewicz realizuje interesy Kremla - podkreśla Mierzyńska.
   28-letni Andruszkiewicz jest jednym z najmłodszych posłów w Sejmie. Wszedł na listy Kukiz’15 jako szef Młodzieży Wszechpolskiej. Jego facebookowy profil obserwuje 180 tysięcy osób, poszczegól­ne wpisy mają często po 200-300 tysięcy polubień. W szczycie akcji ubierania po­mników w koszulki z napisem „Konstytu­cja” apelował na Facebooku: „Kodziarze, naklejajcie sobie konstytucję Kwaśniew­skiego na czoło. Ale wasze brudne ręce    precz od polskich pomników!”.
W ciągu trzech lat stał się jednym z najpopularniejszych posłów skraj­nej prawicy. Sędziów Sądu Najwyższe­go chce wyrzucać z pracy. „Wolna Polska zaczęła się podobno w 1989 r., a do dziś mamy komunistów w sądach. Ich trze­ba wyczyścić. Wszyscy won!” - grzmiał w rządowej TVP Info.
   - Andruszkiewicz to bardzo młody chłopak, któremu się wydaje, że jest wiel­ką gwiazdą polskiej polityki. Jest głupi i nie rozumie, że pisowskie media go pro­mują, bo mówi to, co pasuje PiS - ocenia jeden z kukizowców. Z kolei Paweł Kukiz uważa, że Andruszkiewicz i Chruszcz to zwykli koniunkturaliści.
   - Weszli na listy, twierdząc, że są za obniżeniem opodatkowania, zmia­ną ustroju, a głosowali razem z PiS za podwyższeniem opodatkowania i jesz­cze większym upartyjnieniem państwa - mówi Kukiz.
   - Ale to pan ich wprowadził do polity­ki - zauważam.
   - Niech mnie pani nie denerwuje. Gdy­by były okręgi jednomandatowe, które postulujemy, to obywatele „wprowadza­liby posłów”. I gdyby jakiś poseł wykonał taką woltę, to ludzie już nigdy by na niego nie zagłosowali. A przy tej ordynacji, któ­rą mamy, wystarczy, że Andruszkiewicz będzie blisko premiera Morawieckiego, by go wpisać na takie miejsce na liście, że wejdzie do Sejmu, mimo że sprzedał i wy­borców, i mnie - denerwuje się Kukiz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz