Jeśli PiS będzie
rządził w Polsce dalej, lotnisko w Radomiu urośnie. Gdyby jednak stracił władzę
w wyborach, wówczas ruszy rozbudowa Modlina. Dla Radom Airport będzie to cios
śmiertelny.
Marek
Suski, szef gabinetu premiera, mówi, że czuje dumę i zaszczyt, że może pracować
w kancelarii w pokojach, które kiedyś zajmował tak sprawny polityk Przemysław
Gosiewski, prywatnie druh z czasów, kiedy razem zakładali Porozumienie Centrum.
W gmachu mawiają, że Suskiemu też nie można odmówić sprawności, bo Gosiewski
miał swój peron we Włoszczowie, a Suski będzie miał swoje lotnisko w Radomiu.
- O moim mieście mówi się z
pogardą, kabarety mają używanie z „ chytrej baby z Radomia” czy z lotniska,
nad którym latają tylko komary. Czas z tym skończyć i postawić na Radom,
pozwolić mu się wreszcie rozwijać. I dlatego właśnie w Radomiu powstanie
lotnisko z prawdziwego zdarzenia - mówi Suski.
Widmo zyskuje kształt
W mieście przy głównej ulicy mijamy
kierunkowy znak z napisem „lotnisko”, ktoś dopisał słowo „widmo”. Ten
złośliwy, acz trafny dopisek trzeba będzie wygumkować. Pod koniec lipca do sądu
wpłynął wniosek o upadłość radomskiego
lotniska, tym samym dobiegły końca negocjacje z państwową spółką - Polskimi
Portami Lotniczymi (PPL), które wezmą na siebie ten miejski kłopot. - To
lotnisko sprowadziło na nasze miasto kpiny - zgadza się wyjątkowo z Suskim
prezydent Radomia Radosław Witkowski (PO). - Było efektem gigantomanii. Na
cały ten wyśniony projekt PiS i mojego poprzednika, a dziś posła tej partii,
pana Kosztownika, wydaliśmy 128 mln, czyli tyle, ile wynosi cały roczny budżet
inwestycyjny miasta.
W ponad dwustutysięcznym Radomiu, byłym mieście wojewódzkim, odległym od
stolicy o 100 km,
lotnisko to temat ważny. Ludzie o nim rozmawiają, irytują się. Wszystkim ulżyło,
że państwowa spółka wpakuje w niego teraz 500 mln zł i postawi na nogi, cieszą
się, że będą nowe miejsca pracy, nowa droga do lotniska, kolej, nowy peron.
Marek Suski mówi - zastrzegając, że brzmi to górnolotnie, ale taka jest prawda
- lotniskiem przywracamy godność radomianom.
Tego, że Warszawa ma poważny problem z lotniskami, nikt nie kwestionuje.
Lotnisko Chopina w tym roku obsłuży ok. 17 mln pasażerów, a ruch rośnie na nim
o kilkanaście procent rocznie. Natomiast port w Modlinie ma 3 mln pasażerów
rocznie i wiele więcej nie jest w stanie bez rozbudowy przyjąć. Za 9 lat ma co
prawda powstać, przynajmniej według obecnych planów, gigantyczny Centralny Port
Komunikacyjny (CPK), ale do tego czasu trzeba szukać rozwiązań awaryjnych.
Zwłaszcza że na lotnisku Chopina w szybkim tempie chce się rozwijać Lot.
W ubiegłym roku PPL, zarządzające lotniskiem Chopina, postanowiły
wyznaczyć miejsce, w które przeniosą część samolotów. W przetargu wybrały
brytyjską firmę konsultingową Arup, która przygotowała głośny raport,
rekomendujący jako lotnisko komplementarne, czyli odciążające Chopina, właśnie
Radom zamiast Modlina. Niektórzy pracownicy Portów Lotniczych przekonują, że
Arup do takiej decyzji został zmuszony przez zarząd PPL, bo firma ma wiele intratnych
zleceń z tej państwowej spółki. Mariusz Szpikowski, prezes PPL od 2016 r.,
oburza się i stanowczo odrzuca te zarzuty.
Radom daje wolną rękę
Szpikowski przyszedł do spółki po
przejęciu władzy przez PiS. - Prezes miał dobre kontakty wśród polityków
obydwu głównych partii jeszcze z czasów, gdy był prezesem Air Italy Polska i jako ekspert zajmował się nowelizacją Prawa lotniczego. Powołanie zawdzięcza zapewne dobrym
kontaktom z ministrem, infrastruktury Andrzejem. Adamczykiem., choć dziś
wspierają go także pełnomocnik do spraw CPK Mikołaj Wild i prezes Lot Rafał Milczarski - uważa Dominik
Sipiński, analityk Polityki Insight i ch-aviation.
Dodaje, że Szpikowski sprawnie realizuje polityczne i biznesowe cele
rządu, zarówno w Radomiu, jak i pod kątem przygotowań do budowy CPK. Wiadomo
też, że bliżej mu ideologicznie do PiS. Prezes twierdzi, że zastał w PPL
ogromny bałagan i spółkę rządzoną przez związki zawodowe, które opanowały Radę
Pracowniczą PPL. Bez jej zgody dyrektor generalny firmy nie mógł podjąć żadnej
decyzji.
Szpikowskiemu udało się dzięki Suskiemu doprowadzić do zmiany ustawy regulującej
działanie PPL. Stara pochodziła z 1987 r. Nowej Rady Pracowniczej już nie ma,
zastąpiła ją zwykła rada nadzorcza, a związkowcy są dużo słabiej chronieni niż
dotąd. Oskarżają prezesa o czystki, zwolnił już ponad 60 osób, a ten nie
pozostaje im dłużny i wylicza przykłady niegospodarności, jakie znalazł w PPL.
Nie boi się nawet zwalniać dyscyplinarnie.
W PiS słychać, że wsparcie Radomia to forma podziękowania dla PiS i
osobiście Suskiego za zmianę ustawy o PPL, korzystną dla Szpikowskiego.
Zresztą bez tej zmiany, przy sprzeciwie związkowców, Szpikowski nie mógłby
rozwiązać problemu z „lotniskiem-widmem”.
Prezes PPL zapewnia: - Decyzja o wyborze Radomia zamiast Modlina
była merytoryczna, a nie polityczna. Przypomina tezy zawarte w
kontrowersyjnym raporcie Arupa. Radom da się zbudować w ciągu dwóch lat i
potrzeba na to niespełna 500 mln zł. W Modlinie trzeba by zainwestować ponad 1
mld zł, a efekty byłyby widoczne dopiero za cztery lata. Oczywiście władze
portu w Modlinie te wyliczenia kwestionują. Na swoją obronę przedstawiają
konkurencyjny raport wykonany przez firmę Polconsult. Według niego koszty rozbudowy
Modlina są niższe, a czas na to potrzebny krótszy.
Radom z punktu widzenia PPL ma dwie bardzo istotne zalety. Po pierwsze,
jest tam gotowa decyzja środowiskowa, więc budowę można zacząć praktycznie od
razu. Jednak drugi argument wydaje się w obecnej sytuacji jeszcze ważniejszy.
W Modlinie PPL to jeden z czterech udziałowców, w dodatku skonfliktowany
z władzami Mazowsza. Z tego powodu wszystkie poważniejsze inwestycje w tym
porcie są zablokowane. PPL, przed udzieleniem zgody na jakikolwiek kredyt,
żąda zmiany polityki cenowej portu w Modlinie, czyli w praktyce zwiększenie
stawek dla Ryanair,
który jest głównym klientem Modlina. Na to
władze lotniska nie chcą się zgodzić. Tymczasem w Radomiu podobnych konfliktów
nie będzie z prostego powodu: tam PPL, gdy wreszcie podpisze umowę z miastem,
stanie się jedynym właścicielem portu.
Popodśmiechiwania nie będzie
Jest jednak jeszcze jeden czynnik,
którym Radom wygrywa z Modlinem. Motywem przewodnim wszystkich inwestycji
lotniskowych w Polsce jest budowa CPK i zapewnienie
mu jak najlepszych warunków rozwoju. A dokładniej zmuszenie jak największej
liczby linii, aby latały właśnie z tego megaportu. To dlatego lotnisko Chopina
ma zostać zamknięte, choć z powodu nadchodzących wyborów samorządowych
pojawiły się mętne zapowiedzi dodatkowych raportów. Stąd niechętnie patrzy na
ewentualną rozbudowę Modlina jako możliwej konkurencji dla CPK. Władze
Mazowsza obawiają się, że PPL swoją polityką dąży po prostu do likwidacji
Modlina, choć państwowa spółka temu zaprzecza. Tymczasem mały Radom rywalem CPK
z pewnością w żaden sposób nie będzie.
Do tego Radom ma jeszcze wpływowego ambasadora - prezesa Lotu Rafała
Milczarskiego, namaszczonego przez PiS. To radomianin, który już w kwietniu
zadeklarował w „Gazecie Wyborczej”, że nie wyklucza pojawienia się maszyn Lotu
w Radomiu i że „żadne popodśmiechiwanie się z jakiegokolwiek polskiego miasta
(w domyśle Radomia - red.) nie będzie przez nas tolerowane”.
Milczarski założył Stowarzyszenie Kocham Radom oraz Stowarzyszenie Radomianie
w Warszawie i, jak deklaruje, „działa na rzecz rozwoju infrastruktury
transportowej regionu radomskiego”, jest wielbicielem tego miasta i mieszka w
oddalonej od niego o kilka kilometrów Jedlni Letnisko. Milczarski - to też ważne
- jest ulubieńcem premiera Mateusza Morawieckiego, więc i premier wspiera
przywracanie godności miasta za pomocą lotniska całym sercem.
Zresztą patronów Radomia jest więcej. To także Jakub Kowalski, dziś szef
Kancelarii Senatu, radomski radny, były asystent Suskiego, który obwieścił na
Facebooku podpisanie listu intencyjnego w sprawie przejęcia lotniska przez PPL:
„Nie byłoby tej wielkiej szansy na sukces bez przychylności rządu PiŚ i
ciężkiej pracy naszych posłów i senatorów na czele z: Marek Suski, Adam Bielan
i Stanisław Karczewski. Cieszę się, że znakomita część rozmów na rzecz
pomyślności tego projektu odbywała się w gabinetach Senatu RP, który stał się
ostatnio areną walki o sprawy Radomia i naszego
regionu”. Suski wygrał rządowy spór z wicepremierem Piotrem Glińskim, który
zabiegał o to, by zapasowym portem dla Okęcia było lotnisko w Łodzi (skąd
Gliński jest posłem).
Kosmiczny projekt w fazie
embrionalnej
Pytanie tylko, kto będzie chciał z
Radomia latać. Według PPL ma to być lotnisko dla linii nisko kosztowych (jak Wizz
Air), ale przede wszystkim dla czarterów. U przewoźników wożących turystów zachwytu,
delikatnie mówiąc, nie ma. - Lotnisko w Radomiu to kompletna pomyłka.
Warszawiacy stamtąd latać nie chcą. Należy raczej poprawić przepustowość
lotniska Chopina, zamiast dyskryminować pasażerów lecących na wakacje -
przekonuje Grzegorz Połaniecki, dyrektor generalny linii Enter Air, największego polskiego przewoźnika czarterowego.
Wtórują mu przedstawiciele biur podróży. - To mrzonka, że uda się przekonać
rodzinę z dziećmi, aby z Warszawy jechała do Radomia, by stamtąd polecieć na
wakacje. Mówię jasno: do Radomia nie pójdziemy. Jeśli PPL wyrzuci nas z
lotniska Chopina, spróbujemy latać z Modlina, z którym dzisiaj rozmawiamy.
Jest tam jeszcze trochę miejsca na czartery. W drugiej kolejności pomyślimy o
lotnisku w Łodzi. Niestety, obawiam się, że wielu klientów może się rozczarować
i szukać lotów na własną rękę albo wsiądą w samochód i pojadą do Chorwacji -
przestrzega Maciej Nykiel, prezes Neckermann Podróże.
Jednak takim oporem linii i biur podróży PPL się nie przejmuje.
Przekonuje, że dojazd do Radomia ze stolicy w najbliższych latach znacznie się
poprawi. Na jesieni ma zostać oddana do użytku obwodnica Radomia, a w 2021 r.
będzie gotowa cała droga ekspresowa z Warszawy do tego miasta. Radom dostał z
Ministerstwa Finansów ponad 90 mln na budowę drogi dojazdowej do lotniska. Niestety, remont linii kolejowej ze stolicy ma
ogromne opóźnienie. Nadal nie ruszyła budowa drugiego toru na odcinku
Warka-Radom. O ile zatem w optymistycznych planach port w Radomiu ma ruszyć na
wiosnę 2020 r., to pociągi pojadą szybciej dopiero dwa lata później.
Otwarcie lotniska w Radomiu po jego gruntownej przebudowie trudno będzie
przegapić, bo towarzyszyć mu może głośny konflikt między PPL a przewoźnikami.
Firma zarządzająca warszawskim portem już planuje dokonać wówczas tzw. administracyjnego
podziału ruchu. To procedura rzadko stosowana w Europie, budząca zawsze
ogromne emocje. Ustala się bowiem, kto może latać z danego lotniska, a dla kogo
miejsca już nie ma i musi przenieść się gdzie indziej. Zgodnie z prawem
unijnym nie wolno oczywiście nikogo dyskryminować i dzielić linii na te lepsze
i gorsze. Jednak polityka rządu i PPL jest jasna:
priorytet na lotnisku Chopina musi mieć Lot. A Lot plany ma bardzo ambitne. W
tym roku przewiezie 9 mln pasażerów, a w 2027 r. ma ich być nawet 30 mln. Inni
muszą zatem ustąpić mu miejsca na coraz ciaśniejszym Chopinie. Jak to zrobić,
skoro oczywiście nikt z tego wyjątkowo atrakcyjnego lotniska sam się dobrowolnie
nie przeniesie?
Administracyjny podział ruchu pozwala wprowadzać preferowane kategorie
ruchu. - Możemy ustalić kryteria biznesowe, jak typy samolotów, minimalna
tygodniowa częstotliwość połączeń czy miejsca docelowe. Ja rozumiem, że każdy chce latać z Chopina, ale to jest po prostu niemożliwe. Według
prognoz do 2027 r., czyli momentu uruchomienia CPK, nie będziemy w stanie
obsłużyć 9-15 mln pasażerów - nie
pozostawia złudzeń Mariusz Szpikowski. W praktyce podawane przez niego kryteria
oznaczają, że z Chopina znikną przede wszystkim czartery. One latają na danych
kierunkach najczęściej raz czy dwa razy w tygodniu, podczas gdy Lot czy inne
linie sieciowe mają połączenia raz albo nawet kilka razy dziennie. W trudnej
sytuacji znajdzie się też Wizz Air, dziś druga
linia na Chopinie. W Modlinie nie ma dla niego miejsca, a jeśli zechce latać z
Radomia, będzie musiał klientom zaoferować naprawdę niskie ceny, aby skłonić
ich do podróży z tego portu.
Nie ma zatem wątpliwości, że ten administracyjny podział ruchu w
Warszawie nie odbędzie się pokojowo. Niezadowolone linie z pewnością pójdą na
skargę do Komisji Europejskiej.
Będzie Air Show
Czy zatem Radom będzie stał pusty?
Wiele zależy od polityki cenowej przyszłego portu. Jeśli zaoferuje niskie
opłaty lotniskowe, pewnie niektórzy przewoźnicy zaczną z niego korzystać,
chociaż dzisiaj zarzekają się, że nigdy tego nie zrobią. Nie będą jednak mieli
po prostu wyjścia, bo w Modlinie z powodu zablokowanej rozbudowy też nie
znajdą dla siebie miejsca. Radom będzie tak naprawdę ostatnią deską ratunku
dla tych, którzy chcą obsługiwać warszawski rynek. Paradoksalnie jego los
zależy przede wszystkim od przyszłości Modlina. Mówiąc wprost, im gorzej dla
Modlina, tym lepiej dla Radomia.
I w tym miejscu znowu pojawia się
wielka polityka: PiS będzie budowało Radom, antyPiS - Modlin. Politycznie PiS
na tym wyjdzie lepiej, bo Radom ma więcej wyborców niż Modlin.
Ale na razie przed nami kampania samorządowa. Kandydat PiS na prezydenta
Radomia, wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz już zapowiada największe Air Show w
tym mieście. Swoje stoisko na pokazach dostanie PPL, pokaże makiety nowego
lotniska i PiS będzie się chwaliło, że przywróciło miastu godność. Choć to PiS
nawarzyło tego piwa, to teraz chce spijać piankę, obwieszczając sukces.
Adam Bielan dziękował ostatnio Markowi Suskiemu, „który jako pierwszy
poznał ten projekt w fazie embrionalnej, kiedy można było uznać, że to jest
projekt kosmiczny i wiele osób w niego nie wierzyło, a on w to uwierzył”.
Anna Dąbrowska, Cezary Kowanda
szpikowski terroryzuje pracowników CHOPINA obniżając pensje o połowę . to jest człowiek do "porządkowania pracowników w dużych firmach"
OdpowiedzUsuń