środa, 22 sierpnia 2018

Zaloty



Jeśli PiS będzie rządził w Polsce dalej, lotnisko w Radomiu urośnie. Gdyby jednak stracił władzę w wyborach, wówczas ruszy rozbudowa Modlina. Dla Radom Airport będzie to cios śmiertelny.
Marek Suski, szef gabinetu premiera, mówi, że czuje dumę i zaszczyt, że może pracować w kancelarii w pokojach, które kiedyś zajmował tak sprawny polityk Przemysław Gosiewski, prywatnie druh z czasów, kiedy razem zakładali Porozumienie Centrum. W gmachu mawiają, że Suskiemu też nie można odmówić sprawności, bo Gosiewski miał swój peron we Włoszczowie, a Suski będzie miał swoje lotnisko w Radomiu.
- O moim mieście mówi się z pogardą, ka­barety mają używanie z „ chytrej baby z Ra­domia” czy z lotniska, nad którym latają tylko komary. Czas z tym skończyć i posta­wić na Radom, pozwolić mu się wreszcie rozwijać. I dlatego właśnie w Radomiu po­wstanie lotnisko z prawdziwego zdarzenia - mówi Suski.

Widmo zyskuje kształt
W mieście przy głównej ulicy mijamy kie­runkowy znak z napisem „lotnisko”, ktoś dopisał słowo „widmo”. Ten złośliwy, acz trafny dopisek trzeba będzie wygumkować. Pod koniec lipca do sądu wpłynął wniosek o upadłość radomskiego lotniska, tym sa­mym dobiegły końca negocjacje z państwo­wą spółką - Polskimi Portami Lotniczymi (PPL), które wezmą na siebie ten miejski kłopot. - To lotnisko sprowadziło na nasze mia­sto kpiny - zgadza się wyjątkowo z Suskim prezydent Radomia Radosław Witkowski (PO). - Było efektem gigantomanii. Na cały ten wyśniony projekt PiS i mojego poprzedni­ka, a dziś posła tej partii, pana Kosztownika, wydaliśmy 128 mln, czyli tyle, ile wynosi cały roczny budżet inwestycyjny miasta.
   W ponad dwustutysięcznym Radomiu, byłym mieście wojewódzkim, odległym od stolicy o 100 km, lotnisko to temat waż­ny. Ludzie o nim rozmawiają, irytują się. Wszystkim ulżyło, że państwowa spółka wpakuje w niego teraz 500 mln zł i postawi na nogi, cieszą się, że będą nowe miejsca pracy, nowa droga do lotniska, kolej, nowy peron. Marek Suski mówi - zastrzega­jąc, że brzmi to górnolotnie, ale taka jest prawda - lotniskiem przywracamy god­ność radomianom.
   Tego, że Warszawa ma poważny problem z lotniskami, nikt nie kwestionuje. Lotnisko Chopina w tym roku obsłuży ok. 17 mln pa­sażerów, a ruch rośnie na nim o kilkanaście procent rocznie. Natomiast port w Modli­nie ma 3 mln pasażerów rocznie i wiele więcej nie jest w stanie bez rozbudowy przyjąć. Za 9 lat ma co prawda powstać, przynajmniej według obecnych planów, gigantyczny Centralny Port Komunikacyj­ny (CPK), ale do tego czasu trzeba szukać rozwiązań awaryjnych. Zwłaszcza że na lot­nisku Chopina w szybkim tempie chce się rozwijać Lot.
   W ubiegłym roku PPL, zarządzające lot­niskiem Chopina, postanowiły wyznaczyć miejsce, w które przeniosą część samolotów. W przetargu wybrały brytyjską firmę kon­sultingową Arup, która przygotowała głośny raport, rekomendujący jako lotnisko kom­plementarne, czyli odciążające Chopina, właśnie Radom zamiast Modlina. Niektórzy pracownicy Portów Lotniczych przekonują, że Arup do takiej decyzji został zmuszony przez zarząd PPL, bo firma ma wiele in­tratnych zleceń z tej państwowej spółki. Mariusz Szpikowski, prezes PPL od 2016 r., oburza się i stanowczo odrzuca te zarzuty.

Radom daje wolną rękę
Szpikowski przyszedł do spółki po prze­jęciu władzy przez PiS. - Prezes miał dobre kontakty wśród polityków obydwu głównych partii jeszcze z czasów, gdy był prezesem Air Italy Polska i jako ekspert zajmował się nowelizacją Prawa lotniczego. Powołanie zawdzięcza zapewne dobrym kontaktom z ministrem, infrastruktury Andrzejem. Adamczykiem., choć dziś wspierają go tak­że pełnomocnik do spraw CPK Mikołaj Wild i prezes Lot Rafał Milczarski - uważa Dominik Sipiński, analityk Polityki Insight i ch-aviation.
   Dodaje, że Szpikowski sprawnie realizuje polityczne i biznesowe cele rządu, zarówno w Radomiu, jak i pod kątem przygotowań do budowy CPK. Wiadomo też, że bliżej mu ideologicznie do PiS. Prezes twierdzi, że zastał w PPL ogromny bałagan i spółkę rządzoną przez związki zawodowe, które opanowały Radę Pracowniczą PPL. Bez jej zgody dyrektor generalny firmy nie mógł podjąć żadnej decyzji.
   Szpikowskiemu udało się dzięki Suskie­mu doprowadzić do zmiany ustawy regulującej działanie PPL. Stara pochodziła z 1987 r. Nowej Rady Pracowniczej już nie ma, zastąpiła ją zwykła rada nadzorcza, a związkowcy są dużo słabiej chronieni niż dotąd. Oskarżają prezesa o czystki, zwolnił już ponad 60 osób, a ten nie pozostaje im dłużny i wylicza przykłady niegospodarno­ści, jakie znalazł w PPL. Nie boi się nawet zwalniać dyscyplinarnie.
   W PiS słychać, że wsparcie Radomia to forma podziękowania dla PiS i osobi­ście Suskiego za zmianę ustawy o PPL, korzystną dla Szpikowskiego. Zresztą bez tej zmiany, przy sprzeciwie związkowców, Szpikowski nie mógłby rozwiązać proble­mu z „lotniskiem-widmem”.
   Prezes PPL zapewnia: - Decyzja o wy­borze Radomia zamiast Modlina była me­rytoryczna, a nie polityczna. Przypomina tezy zawarte w kontrowersyjnym raporcie Arupa. Radom da się zbudować w cią­gu dwóch lat i potrzeba na to niespełna 500 mln zł. W Modlinie trzeba by zainwe­stować ponad 1 mld zł, a efekty byłyby wi­doczne dopiero za cztery lata. Oczywiście władze portu w Modlinie te wyliczenia kwestionują. Na swoją obronę przedstawiają konkurencyjny raport wykonany przez firmę Polconsult. Według niego koszty roz­budowy Modlina są niższe, a czas na to po­trzebny krótszy.
   Radom z punktu widzenia PPL ma dwie bardzo istotne zalety. Po pierwsze, jest tam gotowa decyzja środowiskowa, więc budowę można zacząć praktycznie od razu. Jed­nak drugi argument wydaje się w obecnej sytuacji jeszcze ważniejszy.
   W Modlinie PPL to jeden z czterech udziałowców, w dodatku skonfliktowany z władzami Mazowsza. Z tego powodu wszystkie poważniejsze inwestycje w tym porcie są zablokowane. PPL, przed udzie­leniem zgody na jakikolwiek kredyt, żąda zmiany polityki cenowej portu w Modli­nie, czyli w praktyce zwiększenie stawek dla Ryanair, który jest głównym klientem Modlina. Na to władze lotniska nie chcą się zgodzić. Tymczasem w Radomiu po­dobnych konfliktów nie będzie z prostego powodu: tam PPL, gdy wreszcie podpisze umowę z miastem, stanie się jedynym wła­ścicielem portu.

Popodśmiechiwania nie będzie
Jest jednak jeszcze jeden czynnik, któ­rym Radom wygrywa z Modlinem. Moty­wem przewodnim wszystkich inwestycji lotniskowych w Polsce jest budowa CPK i zapewnienie mu jak najlepszych wa­runków rozwoju. A dokładniej zmusze­nie jak największej liczby linii, aby lata­ły właśnie z tego megaportu. To dlatego lotnisko Chopina ma zostać zamknięte, choć z powodu nadchodzących wybo­rów samorządowych pojawiły się mętne zapowiedzi dodatkowych raportów. Stąd niechętnie patrzy na ewentualną rozbu­dowę Modlina jako możliwej konkurencji dla CPK. Władze Mazowsza obawiają się, że PPL swoją polityką dąży po prostu do li­kwidacji Modlina, choć państwowa spółka temu zaprzecza. Tymczasem mały Radom rywalem CPK z pewnością w żaden spo­sób nie będzie.
   Do tego Radom ma jeszcze wpływo­wego ambasadora - prezesa Lotu Rafała Milczarskiego, namaszczonego przez PiS. To radomianin, który już w kwietniu zadeklarował w „Gazecie Wyborczej”, że nie wyklucza pojawienia się maszyn Lotu w Radomiu i że „żadne popodśmiechiwanie się z jakiegokolwiek polskiego miasta (w domyśle Radomia - red.) nie będzie przez nas tolerowane”.
   Milczarski założył Stowarzyszenie Ko­cham Radom oraz Stowarzyszenie Radomianie w Warszawie i, jak deklaruje, „działa na rzecz rozwoju infrastruktury transportowej regionu radomskiego”, jest wielbicielem tego miasta i mieszka w oddalonej od niego o kilka kilometrów Jedlni Letnisko. Milczarski - to też waż­ne - jest ulubieńcem premiera Mateusza Morawieckiego, więc i premier wspiera przywracanie godności miasta za pomocą lotniska całym sercem.
   Zresztą patronów Radomia jest więcej. To także Jakub Kowalski, dziś szef Kance­larii Senatu, radomski radny, były asystent Suskiego, który obwieścił na Facebooku podpisanie listu intencyjnego w sprawie przejęcia lotniska przez PPL: „Nie byłoby tej wielkiej szansy na sukces bez przychyl­ności rządu PiŚ i ciężkiej pracy naszych posłów i senatorów na czele z: Marek Su­ski, Adam Bielan i Stanisław Karczewski. Cieszę się, że znakomita część rozmów na rzecz pomyślności tego projektu odby­wała się w gabinetach Senatu RP, który stał się ostatnio areną walki o sprawy Radomia i naszego regionu”. Suski wygrał rządowy spór z wicepremierem Piotrem Glińskim, który zabiegał o to, by zapasowym portem dla Okęcia było lotnisko w Łodzi (skąd Gliński jest posłem).

Kosmiczny projekt w fazie embrionalnej
Pytanie tylko, kto będzie chciał z Ra­domia latać. Według PPL ma to być lot­nisko dla linii nisko kosztowych (jak Wizz Air), ale przede wszystkim dla czarterów. U przewoźników wożących turystów za­chwytu, delikatnie mówiąc, nie ma. - Lot­nisko w Radomiu to kompletna pomyłka. Warszawiacy stamtąd latać nie chcą. Nale­ży raczej poprawić przepustowość lotniska Chopina, zamiast dyskryminować pasa­żerów lecących na wakacje - przekonuje Grzegorz Połaniecki, dyrektor generalny linii Enter Air, największego polskiego przewoźnika czarterowego. Wtórują mu przedstawiciele biur podróży. - To mrzon­ka, że uda się przekonać rodzinę z dzieć­mi, aby z Warszawy jechała do Radomia, by stamtąd polecieć na wakacje. Mówię jasno: do Radomia nie pójdziemy. Je­śli PPL wyrzuci nas z lotniska Chopina, spróbujemy latać z Modlina, z którym dzi­siaj rozmawiamy. Jest tam jeszcze trochę miejsca na czartery. W drugiej kolejności pomyślimy o lotnisku w Łodzi. Niestety, obawiam się, że wielu klientów może się rozczarować i szukać lotów na własną rękę albo wsiądą w samochód i pojadą do Chorwacji - przestrzega Maciej Nykiel, prezes Neckermann Podróże.
   Jednak takim oporem linii i biur podróży PPL się nie przejmuje. Przekonuje, że do­jazd do Radomia ze stolicy w najbliższych latach znacznie się poprawi. Na jesieni ma zostać oddana do użytku obwodnica Rado­mia, a w 2021 r. będzie gotowa cała droga ekspresowa z Warszawy do tego miasta. Radom dostał z Ministerstwa Finansów ponad 90 mln na budowę drogi dojazdowej do lotniska. Niestety, remont linii kolejowej ze stolicy ma ogromne opóźnienie. Nadal nie ruszyła budowa drugiego toru na od­cinku Warka-Radom. O ile zatem w opty­mistycznych planach port w Radomiu ma ruszyć na wiosnę 2020 r., to pociągi pojadą szybciej dopiero dwa lata później.
   Otwarcie lotniska w Radomiu po jego gruntownej przebudowie trudno będzie przegapić, bo towarzyszyć mu może gło­śny konflikt między PPL a przewoźnikami. Firma zarządzająca warszawskim portem już planuje dokonać wówczas tzw. admi­nistracyjnego podziału ruchu. To proce­dura rzadko stosowana w Europie, bu­dząca zawsze ogromne emocje. Ustala się bowiem, kto może latać z danego lotniska, a dla kogo miejsca już nie ma i musi prze­nieść się gdzie indziej. Zgodnie z prawem unijnym nie wolno oczywiście nikogo dyskryminować i dzielić linii na te lepsze i gorsze. Jednak polityka rządu i PPL jest jasna: priorytet na lotnisku Chopina musi mieć Lot. A Lot plany ma bardzo ambitne. W tym roku przewiezie 9 mln pasażerów, a w 2027 r. ma ich być nawet 30 mln. Inni muszą zatem ustąpić mu miejsca na co­raz ciaśniejszym Chopinie. Jak to zrobić, skoro oczywiście nikt z tego wyjątkowo atrakcyjnego lotniska sam się dobrowol­nie nie przeniesie?
   Administracyjny podział ruchu pozwa­la wprowadzać preferowane kategorie ruchu. - Możemy ustalić kryteria bizne­sowe, jak typy samolotów, minimalna tygodniowa częstotliwość połączeń czy miejsca docelowe. Ja rozumiem, że każdy chce latać z Chopina, ale to jest po prostu niemożliwe. Według prognoz do 2027 r., czyli momentu uruchomienia CPK, nie będziemy w stanie obsłużyć 9-15 mln pa­sażerów - nie pozostawia złudzeń Mariusz Szpikowski. W praktyce podawane przez niego kryteria oznaczają, że z Chopina znikną przede wszystkim czartery. One latają na danych kierunkach najczęściej raz czy dwa razy w tygodniu, podczas gdy Lot czy inne linie sieciowe mają połączenia raz albo nawet kilka razy dziennie. W trud­nej sytuacji znajdzie się też Wizz Air, dziś druga linia na Chopinie. W Modlinie nie ma dla niego miejsca, a jeśli zechce latać z Radomia, będzie musiał klientom zaofe­rować naprawdę niskie ceny, aby skłonić ich do podróży z tego portu.
   Nie ma zatem wątpliwości, że ten ad­ministracyjny podział ruchu w Warszawie nie odbędzie się pokojowo. Niezadowo­lone linie z pewnością pójdą na skargę do Komisji Europejskiej.

Będzie Air Show
Czy zatem Radom będzie stał pusty? Wiele zależy od polityki cenowej przyszłe­go portu. Jeśli zaoferuje niskie opłaty lot­niskowe, pewnie niektórzy przewoźnicy zaczną z niego korzystać, chociaż dzisiaj zarzekają się, że nigdy tego nie zrobią. Nie będą jednak mieli po prostu wyjścia, bo w Modlinie z powodu zablokowanej roz­budowy też nie znajdą dla siebie miejsca. Radom będzie tak naprawdę ostatnią de­ską ratunku dla tych, którzy chcą obsłu­giwać warszawski rynek. Paradoksalnie jego los zależy przede wszystkim od przy­szłości Modlina. Mówiąc wprost, im go­rzej dla Modlina, tym lepiej dla Radomia.
I w tym miejscu znowu pojawia się wiel­ka polityka: PiS będzie budowało Radom, antyPiS - Modlin. Politycznie PiS na tym wyjdzie lepiej, bo Radom ma więcej wy­borców niż Modlin.
   Ale na razie przed nami kampania samorządowa. Kandydat PiS na prezy­denta Radomia, wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz już zapowiada największe Air Show w tym mieście. Swoje stoisko na pokazach dostanie PPL, pokaże ma­kiety nowego lotniska i PiS będzie się chwaliło, że przywróciło miastu godność. Choć to PiS nawarzyło tego piwa, to teraz chce spijać piankę, obwieszczając sukces.
   Adam Bielan dziękował ostatnio Mar­kowi Suskiemu, „który jako pierwszy poznał ten projekt w fazie embrional­nej, kiedy można było uznać, że to jest projekt kosmiczny i wiele osób w nie­go nie wierzyło, a on w to uwierzył”.
Anna Dąbrowska, Cezary Kowanda

1 komentarz:

  1. szpikowski terroryzuje pracowników CHOPINA obniżając pensje o połowę . to jest człowiek do "porządkowania pracowników w dużych firmach"

    OdpowiedzUsuń