sobota, 25 sierpnia 2018

Nowa herezja

Życie prywatne teologów amatorów polskiej prawicy nie ma nic wspólnego z wartościami, które głoszą. Można tu znaleźć ludzi niezdolnych do życia w monogamicznych związkach, dotkniętych seksualnymi obsesjami, mających na koncie narkotykowe odjazdy

Niedawna decyzja papie­ża Franciszka o jedno­znacznym potępieniu kary śmierci w naucza­niu Kościoła sprawi­ła, że polska prawica przestała udawać. Publicyści, którzy przez wiele lat potę­piali reformatorskie ruchy w Kościele zachodnim - takie jak niemieckie „Wir sind Kirche” („My jesteśmy Kościołem”) - dziś sami piszą: „To my jesteśmy ludem Bożym, a papież się myli!”.
   Mury hipokryzji runęły. Prawica po­stanowiła wypisać się z chrześcijaństwa, żeby stworzyć własną narodową i tradycjonalistyczną herezję. Z własnymi teo­logami amatorami i własnymi (bardzo nieortodoksyjnymi) papieżami.

BUNT
Przedstawiciele polskiej prawicy - choćby Paweł Lisicki, Marek Jurek czy Jacek Bartyzel - już w okresie pontyfi­katu Jana Pawła II krytykowali „herezję ekumenizmu” czy nadmierne angażo­wanie się w dialog międzyreligijny (z ju­daizmem, a także z islamem). Jednak na papieża Polaka prawica bała się podno­sić głos.
   Dopiero Franciszek sprawił, że puści­ły wszelkie hamulce. Prawicowi publi­cyści - zapraszani przecież przez wielu biskupów i księży do kościołów i na łamy katolickich mediów - mają na swych kontach cytaty, przy których bledną na­jostrzejsze antyklerykalne wypowiedzi Janusza Palikota.
   I tak Rafał Ziemkiewicz jako pierwszy napisał o Franciszku: „Papież idiota”. Ja­nusz Korwin-Mikke nazywał głowę Koś­cioła „wcieleniem Lucyfera” (zadając przy okazji retoryczne pytanie: „dzięki jakim piekielnym sztuczkom usunął On z Tronu św. Benedykta XVI?!?”). Woj­ciech Cejrowski z wyżyn swojej teolo­gicznej wiedzy informuje prawicowych wiernych, że „doskonały z teologii był Benedykt, natomiast Franciszek jest li­chy”, po czym przechodzi do argumen­tów ze świata mody: „oczekiwałbym, żeby namiestnik Chrystusa na Ziemi nie miał takich okropnych buciorów”. To­masz Terlikowski (tym razem jako am­bonę wybrał sobie „Super Express”) poucza wiernych, że decyzja o wpisa­niu potępienia kary śmierci do Katechi­zmu Kościoła katolickiego to „osobista decyzja papieża, umotywowana wy­łącznie jego wolą, a nie argumentami teologicznymi”.
   Wreszcie Paweł Lisicki, który przez całe lata miażdżył kościelnych reformatorów za próby podważania nieomylności papieża, z nadzieją przedstawia wizję antypapieskiego buntu: „dążenie do unowocześnienia katolicyzmu doprowadziło do tego, że przeciw Fran­ciszkowi uformowała się coraz silniejsza koalicja. Są tam nie tylko tradycjonaliści, ale także liczne i pełne zaangażowanych świeckich ruchy obrońców życia, umiarkowani katoliccy konserwatyści, a nawet po prostu zwykli watykańscy zwolennicy porządku, którego tak brakuje państwu papieskiemu. Trudno wyobrazić sobie, jak w tak hierarchicznej strukturze, jaką jest Kościół, mógłby wyglądać bunt przeciw najwyższemu zwierzchnikowi. Wydaje się jednak, że od wieków nie było do niego tak blisko”.


INNA RELIGIA
Prawica zaproponowała Polakom nacjonalistyczną i tradycjonalistyczną herezję w miejsce uniwersalnego chrześcijaństwa, w którym zgodnie ze słowami Świętego Pawła „nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wol­nego, nie masz mężczyzny ani kobiety, albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie”. W tej herezji podział na naszych i obcych jest naj­ważniejszy, a kobieta zawsze podlega mężczyźnie.
   Lista „grzechów” współczesnego Kościoła, którym polska prawica prze­ciwstawia własną doktrynę, jest dłu­ga i dotyczy kwestii podstawowych dla etycznego nauczania chrześcijań­stwa. Papież i Kościół opowiadają się za ekumenizmem i dialogiem międzyreligijnym, podczas gdy polska prawi­ca postawiła na wojnę międzyreligijną, „nawrócenie protestantów i Żydów”, a nawet „obronę białego katolicyzmu”. To ostatnie sformułowanie jest wyjąt­kowo absurdalne, bo blisko cztery piąte spośród ponad dwóch miliardów wy­znawców katolicyzmu na całym świecie to - zgodnie z rasistowską nomenklatu­rą polskiej prawicy - „niebiali”, „nale­żący do innych ras”.
   Franciszek i Kościół - zgodnie z ewangelicznymi wskazaniami naj­bardziej jednoznacznie wyrażonymi w przypowieści Jezusa o dobrym Sa­marytaninie - wzywają do zorganizo­wanej pomocy uchodźcom i obcym. Tymczasem polska prawica kapitali­zuje polityczne zyski, jakie biorą się ze wzmacniania lęku przed wszelką obcością.
   Kolejna różnica to wspomniane już stanowisko Kościoła wobec kary śmier­ci, podczas gdy polska prawica domaga się wypowiedzenia przez polskie pań­stwo regulacji unijnych, które zakazują jej wykonywania.
   Dalej - Franciszek wzywa do włą­czenia rozwodników ponownie w li­turgiczne życie Kościoła, podczas gdy polska prawica domaga się karania ich całkowitym wykluczeniem ze wspól­noty wierzących. Franciszek - w duchu Soboru Watykańskiego - podkreśla ko­nieczność „przyjaznego rozdziału Koś­cioła od państwa”.
   Tymczasem polska prawica doma­ga się użycia kodeksu karnego i prze­mocy egzekwowanej przez instytucje państwa jako narzędzi ewangelizacji, wymuszających zachowania „zgodne z doktryną Kościoła”.
Wreszcie urzędujący papież uznał za obowiązek Kościoła rozliczenie i po­tępienie wszystkich przypadków pe­dofilii czy molestowania seksualnego, których sprawcami byli przedstawi­ciele kleru. W Polsce zaś prawica uzna­ła za swe zadanie i doktrynę obronę hierarchów i księży przed zarzutami.
Poznański biskup Juliusz Paetz, które­mu zarzucono molestowanie kleryków, był długo broniony przez prawicowych polityków i media, gdy „Tygodnik Po­wszechny” i „Znak”, które nagłośniły sprawę, były przez prawicę atakowane jako „zdrajcy polskiego Kościoła”.
   Warto przypomnieć, że Stani­sław Piotrowicz - zanim jeszcze roz­począł karierę polityczną w PiS - wcześniej jako prokurator blokował postępowanie przeciwko księdzu pe­dofilowi w Tylawie. Ten klasyczny oportunista, który w PRL ścigał antykomunistów, próbował przypodobać się przemyskiemu arcybiskupowi Józefo­wi Michalikowi, którego uważał za no­wego dysponenta ziemskiej władzy na Podkarpaciu.

BESTIE LUDZKIE
W polemice z całym nauczaniem dzisiejszego Kościoła polska prawi­ca odwołuje się do Josepha de Maistre i Romana Dmowskiego. Problem pole­ga na tym, że żaden z tych „religijnych” autorytetów nie był ortodoksyjnym ka­tolikiem, a Roman Dmowski nie był na­wet człowiekiem wierzącym.
   Joseph de Maistre przez większość życia był wyznawcą doktryny eklek­tycznej, deistycznej masonerii francu­skiej (saint-martinizmu). Uważał, że wszystkie religie są równoprawnymi przybliżeniami niepoznawalnego Boga, którego głównym przesłaniem jest we­zwanie do miłości, miłosierdzia, pomo­cy wzajemnej.
Będąc świadkiem przerażających scen terroru podczas rewolucji francu­skiej, stracił wiarę w człowieka i boskie miłosierdzie. Uznał, że jedynym sposo­bem na zachowanie społecznego poko­ju jest wychowanie ludu w absolutnym lęku przed karą śmierci, egzekwowa­ną przez kata, a w ostatecznej instan­cji przez „Boga kata”, niemającego nic wspólnego z chrześcijańskim Bogiem miłosierdzia.
   Z kolei założyciel polskiej endecji, Roman Dmowski, był pozytywistą, dar­winistą i materialistą, który podobno nawrócił się na łożu śmierci. Religię - podobnie jak kulturę czy język - uwa­żał za całkowicie świeckie, wręcz naturalistyczne wyposażenie, za pomocą którego narody (uznawał je za odpo­wiednik gatunków w teorii Darwi­na) walczą o przetrwanie, dominację, terytorium, bogactwa. W tekście „Koś­ciół, naród i państwo” z 1927 roku za­uważał z goryczą, że Polacy muszą używać Kościoła jako jedynej dostęp­nej im narodowej formy, bo w przeci­wieństwie do Anglików, Francuzów czy Niemców nie zdołali nigdy stworzyć sil­nego świeckiego państwa ani świeckiej kultury.
   Kult „Boga kata”, którego najważ­niejsze argumenty to piekło i wiecz­ne potępienie, jest dla wielu polskich prawicowców narzędziem nie tylko dyscyplinowania rodaków, lecz także samodyscyplinowania. Nie chcę wcho­dzić w tabloidowe szczegóły, ale życie prywatne większości teologów ama­torów dzisiejszej polskiej prawicy nie ma nic wspólnego z wartościami, któ­re oficjalnie głoszą. Można wśród nich znaleźć ludzi niezdolnych do życia w monogamicznych związkach, do­tkniętych seksualnymi obsesjami, ma­jących na swoim koncie długie odjazdy narkotykowe czy obyczajowe transgre­sje, które sami nazywają „opętaniem przez szatana”. Jeszcze inni mają dzie­ci z in vitro, a więc dzięki metodzie, któ­rą potępiają publicznie.
   To nie tylko kwestia prostej hipokry­zji. Wielu z nich naprawdę uważa się za „bestie ludzkie” czy „worki skórno-mięśniowe” (to autentyczne cytaty), które przed grzechem może powstrzy­mać wyłącznie perspektywa kary. Dla­tego Lisicki czy Terlikowski potrafią napisać, że komunia dla rozwodników, którą proponuje Franciszek, będzie uderzeniem w tych, którzy wytrwali w małżeństwie (jak się można domyślać - w bólu, cierpieniu i wyrzeczeniach) i spowoduje większą rozwiązłość.

NAJTRUDNIEJSZY EGZAMIN POLSKIEGO KOŚCIOŁA
Większość hierarchów jest świadoma tego, że współczesna pra­wica stała się antychrześcijańska. Stąd coraz częstsze wypowiedzi bisku­pów krytykujące nacjonalizm, politycz­nie podsycaną nienawiść do imigrantów czy bliską współpracę wielu księży z po­litykami Prawa i Sprawiedliwości.
   Nie brak też jednak takich, którzy postanowili przymknąć oko na to, że światopogląd polskiej prawicy nie ma wiele wspólnego z chrześcijaństwem. Prawica zaproponowała bowiem Koś­ciołowi z pozoru bardzo opłacalny deal. W zamian za coś tak mało uchwytnego jak faktyczne wyrzeczenie się ewangelii Tadeusz Rydzyk i inni duchowni propa­gujący religię smoleńską czy wspiera­jący rządzącą prawicę w kampaniach wyborczych otrzymują gigantyczne publiczne pieniądze, własność, realną władzę w szkołach i instytucjach pań­stwowych.
   PiS, narodowcy, ugrupowania Gowina czy Ziobry proponują też Kościołowi obronę przed sekularyzacją, która ma Polsce zagrażać z Zachodu.
   Wojna polskiej prawicy z papieżem Franciszkiem jest dla polskiego Kościo­ła najpoważniejszym egzaminem w ca­łej jego historii. Łatwiej było poradzić sobie z komunizmem, który Kościoło­wi groził fizycznym zniszczeniem i nie proponował mu żadnych łapówek. Tym­czasem antychrześcijańska prawica po­stanowiła polski Kościół skorumpować i trudno zaprzeczyć, że przynajmniej w jakiejś mierze jej się to udaje.
Cezary Michalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz