poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Pudrowanie klęski



Do siedziby PiS na Nowogrodzką płyną donosy od pisowskich działaczy i dziennikarzy: Jacek Kurski zarzyna publiczną telewizję. Prezes TVP ma pomysł, jak uciec spod gilotyny - pomoże mu biznes Zygmunta Solorza

Wojciech Cieśla

Prezes TVP ma problem: jak ukryć utratę widowni przed Jarosławem Kaczyńskim? Tymczasem korytarze na Woronicza żyją sensacją: Joanna Kurska, nowa żona prezesa, ma wreszcie pracę. Trafiła do Netii - spółki Zygmunta Solorza, któ­ra sprzedaje TVP badania oglądalności. Prezes Jacek Kurski (jako jeden z nielicznych) uważa je za miarodajne.
   A z oglądalnością telewizji publicznej jest kiepsko. - Jeste­śmy jak stadnina koni w Janowie. Upadek: w ciągu trzech lat dobrej zmiany straciliśmy miliony widzów i główne gwiazdy: Torbicką, Orłosia czy Makłowicza - mówi pracownik TVP.
   Liczby nie kłamią: według analizy domu mediowego Wavemaker „Wiadomości”, które zmieniły się w tubę propagandową PiS, tracą widzów w 15 z 16 województw. W niektórych wojewódz­twach to spadek aż o 37 proc. Gdy Kurski zasiadł w fotelu preze­sa, „Wiadomości” oglądało ponad 3,7 mln widzów, dziś już grubo poniżej dwóch milionów, a TVP1 niemal co tydzień bije rekordy najniższych udziałów w rynku. Prezesa Kurskiego to boli - wyni­ki pokazują katastrofę i to, że sobie nie radzi, a najgorsze, że widzi to widz dla niego pierwszy i najważniejszy: Jarosław Kaczyński.
TVP straciła pozycję kosztem Polsatu („Wydarzenia” ogląda w niektóre dni więcej widzów niż „Wiadomości”), spadły jej do­chody z reklam. Ale Jacek Kurski wie, jak się ratować.



PREZESOWI ŚWIECĄ SIĘ OCZY
Opowiada jeden z pracowników biura zarządu TVP: - W 2017 r.
   Jacek zainteresował się metodą Netii. Uznał, że może to być alternatywa dla Nielsena. O co chodzi? Netia wymyśli­ła własne badanie oglądalności: jej klien­ci korzystają z 200 tys. dekoderów, więc w czasie rzeczywistym mogą podejrzeć, ilu widzów mają poszczególne programy.
To ma pewne zalety - duża liczba uczest­ników, statystyki od ręki, online. Ale nie pokazuje charakterystyki demograficznej widzów i nie obejmuje wszystkich stacji.
Wyniki są więc kompletnie niewiarygod­ne. Ale mają zaletę - są „lepsze”.
   Inny pracownik: - Od roku prezes pró­buje wmówić ludziom, że Netia to te­lemetria, ale to nie jest telemetria. Dla projektu telemetrycznego kluczowy jest panel badawczy, grupa badanych osób. Musi być reprezentatywny, a jego struktura musi być doskona­le znana, by było wiadomo, ilu telewidzów reprezentuje każdy z badanych. Netia tego nie ma.
   Opowiada jeden z pracowników TVP: - Nie pamiętam, kto przyszedł z tym pomysłem na zarząd. Początkowo nie wzbu­dził u prezesa TVP większego zainteresowania, ale gdy pewnego dnia Kurski zobaczył słupki, z których wynikało, że Netia poka­zuje wyższą oglądalność niż Nielsen, zaświeciły mu się oczy.
   Netia należy do koncernu medialnego Zygmunta Solorza. Cie­kawe, że sam Solorz nie uważa tej metody pomiaru za wiarygod­ną. Pytany o nią przez dziennikarzy wypalił: - Jeżeli telewizję publiczną interesuje branie danych z dekoderów i uważa, że to jest bardziej wiarygodne, no to nie ma problemu, jak najbar­dziej. Jak słyszałem od operatorów badających rynek, to są po prostu różne badania.

WOJNA O SKRZYNKĘ PRAWDY
Dlaczego oglądalność telewizji wzbudza emocje? Wymy­ślono ją nie tylko po to, żeby mogły się nią chwalić poszczególne stacje. Oglądalność sprawdzają domy mediowe: to one podpo­wiadają klientom, w których stacjach opłaca się puścić reklamy.
Telewizje z badań wiedzą, ilu ludzi zobaczy program i czy jest sens go emitować.
   Do badania oglądalności służy telemetria. To badanie staty­styczne, w pomiarze bierze udział grupa widzów, nazywana pa­nelem - skrzynki do pomiaru zamontowane są w Polsce w 2000 gospodarstw domowych, w których mieszka ponad 5000 osób. Każdy z panelistów ma w domu urządzenie podłączone do tele­wizora i dekodera. Plastikowa skrzynka rejestruje, kiedy włączo­ny i wyłączony został telewizor i jakie kanały były oglądane.
   Oglądalność telewizji mierzy firma Nielsen Audience Measu­rement. Prezes TVP od dawna oskarża Nielsena, że zaniża wyni­ki oglądalności jego stacji. Już w 2016 r., gdy słupki oglądalności topniały z miesiąca na miesiąc, „Wiadomości” wyemitowały ma­teriał Klaudiusza Pobudzina, w którym dziennikarz zaatakował Nielsena i jego szefową. Powód? Praca w CBOS w latach 80.
   Kurski uważa za niewiarygodne tylko te dane, które stawiają w złym świetle TVP. Gdy wynik Nielsena pokazuje wzrost, pre­zes chwali się też tymi wynikami.

TELEWIZJA DLA KRETYNÓW
Opowiada jeden z pracowników TVP: - Niedawno spotkałem człowieka, z któ­rym regularnie widuje się Kaczyński. Za­gadnął mnie o telewizję i westchnął: „Wie pan, wszyscy widzimy, co się dzieje. Pre­zes też to widzi. Bez przerwy dostaje infor­macje o Jacku. Jak długo to potrwa? Nie wiem”. Wyglądał na zmartwionego.
   W TVP dojrzewa bunt przeciwko pre­zesowi Kurskiemu. „Newsweek” dotarł do pism, jakie kilka grup związanych z TVP i PiS przekazało Kaczyńskiemu z nadzieją na interwencję. Część z nich alarmuje, że toporna propaganda szkodzi obozowi władzy, inne skupiają się na pikującej oglądal­ności. Jedno z pism liczy kilkanaście punktów. Cytaty: „Oglądalność w kluczowych pasmach szybko spada, nawet o 40 proc. rok do roku, dlatego Kurski wydaje duże pieniądze, żeby ku­pić sobie alternatywną rzeczywistość dla laików - Nielsen vs. Ne­tia. Nawet specjaliści zajmujący się w firmie badaniami patrzą na to z politowaniem. (...) Narzędzie to (...) w żaden sposób nie do­starcza wiedzy o faktycznej widowni programów”.
   Dziennikarz TVP1: - Człowiek, który podsunął pomysł z Netią, tłumaczył Kurskiemu, że Netia to nie telemetria. Że profil widza jest żaden, zaś właścicielem sygnału jest Netia, a nie TVP. Że z hulajnogi nie da się zrobić Formuły 1. I co ? I nic. Właśnie odszedł z TVP.
   Inny dziennikarz TVP: - Po co Kurskiemu badania Netii? Żeby pojechać z nimi do prezesa PiS na Nowogrodzką. Pokazać, że wszystko jest gitara i że jedziemy dalej. Czasami puszczają mu hamulce. Po meczu Polska - Kolumbia napisał na Twitterze, że obejrzało go 16 mln ludzi. Zawyżył oglądalność o 3 mln.
    „Newsweek” dotarł do jeszcze jednej analizy, która leży na biurku Kaczyńskiego. Cytat: „Strategia Jacka Kurskiego w TVP zakłada, że widz (czyli wyborca) jest naiwny, a wręcz, że jest kretynem, który na niczym się nie zna i któremu wystarczy pięć razy powtórzyć jakąś manipulację, żeby w to uwierzył. I że trzeba to robić aż pięć razy, gdyż inaczej widz niczego sam nie zrozumie i nie przyjmie wersji, którą przedstawia TVP. (...) Wiele wskazuje na to, że jego polityka informacyjna odstrasza nawet twardy elektorat PiS, który coraz częściej wybiera audy­cje informacyjne u konkurencji TVP (...). Korzysta na tym np. Polsat”.
   Mówi działacz PiS z otoczenia Rady Mediów Narodowych: - Oglądalność TVP jest jak puls zawałowca. Kurski chwali się „pikami” albo wynikami „Wiadomości” w dniu, w którym były wklejone między dwie części skoków narciarskich. Nielsen to poważny koncern, bada widownię w Europie i za oceanem. Dla jednej Polski fałszowałby wyniki? Absurd.

ROMANS Z POLSATEM
Z pisma podwładnych Kurskiego do Kaczyńskiego wynika, że dla TVP istotny mankament pomiaru Netii to relacje właściciel­skie. W ostatnich miesiącach właścicielem Netii stała się Grupa Polsat i to Polsat kontroluje dane wypływające z centrum obli­czeniowego. Pozostawanie danych pod kontrolą jednego z kon­kurentów TVP powoduje, że te dane są bezużyteczne z punktu widzenia rynkowej wiarygodności.
   Pytamy o Netię telewizję publiczną. Odpowiada biuro pra­sowe: „TVP ma zawartą umowę na pozyskiwanie danych, która jest obwarowana karami. Umowa ta dotąd jest wykonywana bez zauważalnych zakłóceń. (...) Niezależnie od współpracy z Netią TVP pracuje nad zwiększeniem bazy dostępu do alternatywnych danych dotyczących pomiaru widowni telewizyjnej”.
   Relacje między TVP a Polsatem spędzają sen z powiek zacią­gowi „dobrej zmiany”. Ale niepokoją ich też ruchy personalne.
   Joanna Kurska, nowa żona Kurskiego (wzięli ślub kilka tygo­dni temu), przez kilkanaście lat pracowała w Polsacie. Jest bliską przyjaciółką Doroty Gawryluk, szefowej informacji i publicysty­ki Polsatu. Od czasu, gdy Gawryluk przejęła kontrolę nad infor­macjami, stacja wyraźnie sprzyja PiS.
   Jak ustalił „Newsweek”, żona Kurskiego właśnie dostała pracę w Netii. Czym ma się zajmować?
   - Naszą wewnętrzną sprawą jest to, kogo zatrudniamy i na ja­kich warunkach - odpisuje nam Karol Wieczorek, rzecznik Netii. Ale zdradza: Kurska została ekspertem ds. marki i mediów. Z e-maila od rzecznika: „Uprzedzając pana kolejne pytanie - nie, Joanna Kurska nie ma nic wspólnego z tym, co Netia dostarcza TVP w kwestii oglądalności”.
   W sprawie żony prezesa TVP odpisuje: „TVP nie pozyskuje informacji o miejscu zatrudnienia byłych pracowników Spółki. Nic nam nie wiadomo, by w procesie obsługi umowy na pozyska­nie danych pomiarowych z Netii pani Joanna Kurska była zaan­gażowana po którejkolwiek ze stron”.
   Dziennikarz jednego z głównych programów TVP: - Fakt, że wiarygodność Kurskiego wisi na badaniach spółki Solorza, a jego żona pracuje dla tej samej spółki, to problem etyczny. Choć z ety­ką Jacek akurat problemu nigdy nie miał.

PREZESOWA WJEŻDŻA WINDĄ
Według „Gazety Wyborczej” ideowa zmiana w Polsacie ma związek z biznesami Zygmunta Solorza - został on przyparty do muru przez PiS m.in. w związku z Zespołem Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. Solorz myśli o sprzedaży części przedsięwzię­cia państwu.
   Mimo że dziś i „Wiadomości”, i „Wydarzenia” (choć te wciąż w mniejszym stopniu) bliskie są PiS, to związki Kurskich ze spółką Solorza niepokoją pisowców w TVP.
   Opowiada dziennikarz z jednego z kanałów tematycznych TVP: - Joasia [żona Kurskiego - red.] nie jest jakąś tam żoną przy mężu. Już gdy byli parą, została dyrektorką programową TVP, dostała olbrzymią władzę. Pod koniec 2016 roku z Nowogrodzkiej poszedł sygnał, że prezes nie akceptuje tej sytuacji. Wtedy Asia zniknęła na kilka miesięcy w PGNiG, miała się zaj­mować PR-em. Odeszła stamtąd bardzo szybko i wtedy na do­bre zadomowiła się na Woronicza.
   Jeden z producentów TVP: - Wciąż czuje się w TVP jak u sie­bie. Miała, i chyba wciąż ma, służbową dyrektorską kartę, która otwiera w garażu windę prezesa - można nią wjechać na 9. piętro, do gabinetu Kurskiego. Długo używała służbowego e-maila, dopiero gdy napisał o tym „Newsweek”, przeszła na SMS-y. Jest wszędzie, wchodzi za kulisy, rozmawia z pracownikami, zagaduje artystów.
   Pytamy TVP o wizyty Kurskiej w telewizji. Odpisuje nam rzecznik: „Karta upoważniająca do wejścia do budynku TVP była wystawiona dla pani Joanny Kurskiej tylko jako dla gościa Prezesa TVP”.

AŚCE SIĘ PODOBAŁO
Z opowieści dziennikarzy wynika, że żona prezesa ma duże wpływy w tele­wizji. - Interesuje ją rozrywka. Festi­wale, koncerty. To ona często decyduje, kto prowadzi, kto występuje, kto koło koro siedzi. Chciałaby być carycą, jak Nina Terentiew. Regularnie przyjeżdża do gmachu TVP, zgłasza uwagi. Uwiel­bia gwiazdy muzyki, to na jej prośbę na sylwestra telewizja ściągnęła piosenkarza Luisa Fonsiero za ponad 400 tysię­cy złotych, na szczęście zapłacił sponsor.
Zenek Martyniuk też ma fory, podobno Jacek oświadczył się Asi przy „Oczach zielonych”. To ona stała za przenosinami sylwestra TVP do Zakopanego.
   TVP stanowczo zaprzecza, że Kurska ma coś do powiedzenia w firmie: „Po ustaniu stosunku pracy z TVP żaden były pracownik lub współpracownik nie ma wpływu na podejmowane w Spółce decyzje. Dotyczy to także pani Joanny Kurskiej”.
   Pracownik TVP, który pracował z Kurską: - Asia pojawia się tam, gdzie trzeba dbać o wizerunek prezesa. Ma kilka typów, któ­re zwalczała lub zwalcza, w tym Annę Popek. Nie cierpi Dody, przy jakimś jej występie wysyłała SMS-y w stylu, że jeśli jeszcze raz ją zaprosimy, to wszystkich pozwalnia. Gdy zobaczyła Popek w reklamie jakiegoś programu, dostała szału. Całe Woronicza się trzęsło. Popek, która wprowadzała Kurskiego na urząd, została zesłana do „Halo Polonia”, którego nikt nie ogląda, a ostatnio do pasma porannego TVP Info o 5.35.
   Jeden z pracowników TVP o praktyce jednego z zaprzyjaźnionych z Kurską reżyserów: - Gdy chcesz mu coś zmie­nić w scenariuszu, zawsze rzuca coś w rodzaju: „To zadzwoń do Aśki i ją przekonaj, bo mówiła mi, że jej się to bardzo podoba”.

PODŚWIETLANY LECH
Zima 2017. TVP przygotowuje koncert kolęd, jeden z nich ma być nagrany w Warszawie. - Nagle Kurski przenosi koncert do koś­cioła w Gdańsku. W pierwszym rzędzie zasiadł arcybiskup Głódź. To Asia, która przecież nie ma żadnej funkcji w TVP, decydowa­ła o tym, kto gdzie usiądzie. Później ona i Kurski zjedli z arcybiskupem elegancką kolację. Wieści o tym dotarły na Nowogrodzką, Kurski musiał się tłumaczyć.
   Były pracownik TVP2: - Na Woronicza Joasia przesiaduje czę­sto u dyrektor Bocian z marketingu. Ta po przyjacielsku dba o jej wizerunek, przed imprezami pomaga jej ułożyć włosy. W firmie krążą opowieści o tym, jak dyrektor Bocian dbała o mieszkanie pani Kurskiej, gdy właścicielka była w rozjazdach.
   W gabinecie Jacka Kurskiego uwagę rości zwracają dwa zdjęcia: fotografia z prezentacji ramówki w 2016 r., na którym widać Kur­skiego, Kurską i olbrzymi portret Lecha Kaczyńskiego. - Lech jest podświetlany. Jest sygnałem dla gości prezesa: to patron, pod któ­rego opieką prezes jest bezpieczny. Zdję­cie z ramówki to sygnał dla tych, którzy nie wiedzą, że na Woronicza Kurscy rządzą w duecie.

UCIECZKA DO BRUKSELI
Jeden z producentów TVP: - Telewizją zawsze rządziły koniunktura i strach, ale dziś szorujemy po dnie. Wycofali spot Swarovskiego, w którym wręczali sobie prezenty dwaj mężczyźni. Gdy podejmowali decyzję, żeby kupić serial o młodym papieżu, ludzie Kurskiego protestowali: „Prze­cież tam papież zażywa narkotyki!”. Ten poziom dyskusji. Serial w końcu został kupiony za ciężkie pieniądze, ale leży na półce. Nikt nie ma jaj, żeby go puścić.
   Były dziennikarz: - Prezes interesuje się tym, co jest w „Wiadomościach”, TVP Info i meczami. Resztą zajmuje się Joanna.
   Jeden z producentów TVP: - Propaganda jest cięższa niż w PRL, a spora część produkcji kuleje. TVP na 100-lecie niepodległości miała zrobić seriale o Wyszyńskim, Klenczonie, Kwiat­kowskim, dokument o Walentynowicz. Zrobiła tylko dwa seriale, „Drogi wolności” i „Młody Piłsudski”. TVP wyłożyła ok. 60 mln zł na zmianę studia TVP Info i „Wiadomości”, choć za trzy lata wyprowadza się z budynku i przenosi obie ekipy na Woronicza.
   Kurski wie, że TVP tonie. Im dalej, tym gorzej. Ale jak mówią w TVP, on ma w nosie telewizję, gra na siebie.
   Pracownik biura zarządu TVP: - Żyjemy tylko dzięki kroplówce z rządu, w ubiegłym roku dostaliśmy 800 milionów pożyczki. Każda pożyczka ma moment spłaty, Nowogrodzka w końcu roz­liczy Jacka. Co wtedy zrobi? Cała telewizja wie, co zrobi. Z takimi zasługami spróbuje się dostać do europarlamentu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz