Do siedziby PiS na
Nowogrodzką płyną donosy od pisowskich działaczy i dziennikarzy: Jacek Kurski
zarzyna publiczną telewizję. Prezes TVP ma pomysł, jak uciec spod gilotyny -
pomoże mu biznes Zygmunta Solorza
Wojciech Cieśla
Prezes TVP ma problem: jak ukryć utratę
widowni przed Jarosławem Kaczyńskim? Tymczasem korytarze na Woronicza żyją
sensacją: Joanna Kurska, nowa żona prezesa, ma wreszcie pracę. Trafiła do Netii
- spółki Zygmunta Solorza, która sprzedaje TVP badania oglądalności. Prezes
Jacek Kurski (jako jeden z nielicznych) uważa je za miarodajne.
A z oglądalnością
telewizji publicznej jest kiepsko. - Jesteśmy jak stadnina koni w Janowie.
Upadek: w ciągu trzech lat dobrej zmiany straciliśmy miliony widzów i główne
gwiazdy: Torbicką, Orłosia czy Makłowicza - mówi pracownik TVP.
Liczby nie kłamią: według analizy domu mediowego Wavemaker „Wiadomości”, które zmieniły się w tubę propagandową
PiS, tracą widzów w 15 z 16 województw. W niektórych województwach to spadek
aż o 37 proc. Gdy Kurski zasiadł w fotelu prezesa, „Wiadomości” oglądało ponad
3,7 mln widzów, dziś już grubo poniżej dwóch milionów, a TVP1 niemal co tydzień bije rekordy najniższych udziałów w
rynku. Prezesa Kurskiego to boli - wyniki pokazują katastrofę i to, że sobie
nie radzi, a najgorsze, że widzi to widz dla niego pierwszy i najważniejszy:
Jarosław Kaczyński.
TVP straciła pozycję kosztem Polsatu („Wydarzenia” ogląda w
niektóre dni więcej widzów niż „Wiadomości”), spadły jej dochody z reklam. Ale
Jacek Kurski wie, jak się ratować.
PREZESOWI ŚWIECĄ SIĘ OCZY
Opowiada jeden z
pracowników biura zarządu TVP: - W 2017 r.
Jacek zainteresował się metodą Netii. Uznał, że może to być alternatywa dla Nielsena. O co
chodzi? Netia wymyśliła własne badanie oglądalności: jej klienci korzystają z
200 tys. dekoderów, więc w czasie rzeczywistym mogą podejrzeć, ilu widzów mają
poszczególne programy.
To ma pewne zalety - duża liczba
uczestników, statystyki od ręki, online. Ale nie pokazuje
charakterystyki demograficznej widzów i nie obejmuje wszystkich stacji.
Wyniki są więc kompletnie
niewiarygodne. Ale mają zaletę - są „lepsze”.
Inny pracownik: - Od roku prezes próbuje wmówić ludziom,
że Netia to telemetria, ale to nie jest telemetria. Dla projektu
telemetrycznego kluczowy jest panel badawczy, grupa badanych osób. Musi być reprezentatywny, a jego struktura musi być doskonale
znana, by było wiadomo, ilu telewidzów reprezentuje każdy z badanych. Netia
tego nie ma.
Opowiada jeden z pracowników TVP: - Nie
pamiętam, kto przyszedł z tym pomysłem na zarząd. Początkowo nie wzbudził u
prezesa TVP większego zainteresowania, ale gdy pewnego dnia Kurski
zobaczył słupki, z których wynikało, że Netia pokazuje wyższą oglądalność niż
Nielsen, zaświeciły mu się oczy.
Netia należy do koncernu medialnego Zygmunta Solorza. Ciekawe,
że sam Solorz nie uważa tej metody pomiaru za wiarygodną. Pytany o nią przez
dziennikarzy wypalił: - Jeżeli telewizję publiczną interesuje branie danych z
dekoderów i uważa, że to jest bardziej wiarygodne, no to nie ma problemu, jak
najbardziej. Jak słyszałem od operatorów badających rynek, to są po prostu
różne badania.
WOJNA O SKRZYNKĘ PRAWDY
Dlaczego oglądalność
telewizji wzbudza emocje? Wymyślono ją nie tylko
po to, żeby mogły się nią chwalić poszczególne stacje. Oglądalność sprawdzają
domy mediowe: to one podpowiadają klientom, w których stacjach opłaca się
puścić reklamy.
Telewizje z badań wiedzą, ilu
ludzi zobaczy program i czy jest sens go emitować.
Do badania oglądalności służy telemetria. To badanie statystyczne,
w pomiarze bierze udział grupa widzów, nazywana panelem - skrzynki do pomiaru
zamontowane są w Polsce w 2000 gospodarstw domowych, w których mieszka ponad
5000 osób. Każdy z panelistów ma w domu urządzenie podłączone do telewizora i
dekodera. Plastikowa skrzynka rejestruje, kiedy włączony i wyłączony został
telewizor i jakie kanały były oglądane.
Oglądalność telewizji mierzy firma Nielsen Audience Measurement. Prezes TVP od dawna oskarża Nielsena, że
zaniża wyniki oglądalności jego stacji. Już w 2016 r., gdy słupki oglądalności
topniały z miesiąca na miesiąc, „Wiadomości” wyemitowały materiał Klaudiusza
Pobudzina, w którym dziennikarz zaatakował Nielsena i jego szefową. Powód?
Praca w CBOS w latach 80.
Kurski uważa za niewiarygodne tylko te dane, które stawiają
w złym świetle TVP.
Gdy wynik Nielsena pokazuje wzrost, prezes
chwali się też tymi wynikami.
TELEWIZJA DLA KRETYNÓW
Opowiada jeden z
pracowników TVP: - Niedawno spotkałem człowieka,
z którym regularnie widuje się Kaczyński. Zagadnął mnie o telewizję i
westchnął: „Wie pan, wszyscy widzimy, co się dzieje. Prezes też to widzi. Bez
przerwy dostaje informacje o Jacku. Jak długo to potrwa? Nie wiem”. Wyglądał
na zmartwionego.
W TVP dojrzewa bunt przeciwko prezesowi
Kurskiemu. „Newsweek” dotarł do pism, jakie kilka grup związanych z TVP i PiS przekazało Kaczyńskiemu z nadzieją na interwencję.
Część z nich alarmuje, że toporna propaganda szkodzi obozowi władzy, inne
skupiają się na pikującej oglądalności. Jedno z pism liczy kilkanaście
punktów. Cytaty: „Oglądalność w kluczowych pasmach
szybko spada, nawet o 40 proc. rok do roku, dlatego Kurski wydaje duże
pieniądze, żeby kupić sobie alternatywną rzeczywistość dla laików - Nielsen vs. Netia. Nawet specjaliści zajmujący się w firmie badaniami
patrzą na to z politowaniem. (...) Narzędzie to (...) w żaden sposób nie dostarcza
wiedzy o faktycznej widowni programów”.
Dziennikarz TVP1: - Człowiek, który podsunął pomysł
z Netią, tłumaczył Kurskiemu, że Netia to nie telemetria. Że profil widza jest
żaden, zaś właścicielem sygnału jest Netia, a nie TVP. Że z hulajnogi nie da się zrobić Formuły 1. I co ? I nic.
Właśnie odszedł z TVP.
Inny dziennikarz TVP: - Po co
Kurskiemu badania Netii? Żeby pojechać z nimi do prezesa PiS na Nowogrodzką.
Pokazać, że wszystko jest gitara i że jedziemy dalej. Czasami puszczają mu
hamulce. Po meczu Polska - Kolumbia napisał na Twitterze, że obejrzało go 16
mln ludzi. Zawyżył oglądalność o 3 mln.
„Newsweek” dotarł do
jeszcze jednej analizy, która leży na biurku Kaczyńskiego. Cytat: „Strategia
Jacka Kurskiego w TVP
zakłada, że widz (czyli wyborca) jest naiwny, a
wręcz, że jest kretynem, który na niczym się nie zna i któremu wystarczy pięć
razy powtórzyć jakąś manipulację, żeby w to uwierzył. I że trzeba to robić aż
pięć razy, gdyż inaczej widz niczego sam nie zrozumie i nie przyjmie wersji,
którą przedstawia TVP.
(...) Wiele wskazuje na to, że jego polityka
informacyjna odstrasza nawet twardy elektorat PiS, który coraz częściej wybiera
audycje informacyjne u konkurencji TVP (...). Korzysta na tym np. Polsat”.
Mówi działacz PiS z otoczenia Rady Mediów Narodowych:
- Oglądalność TVP jest jak puls
zawałowca. Kurski chwali się „pikami” albo wynikami „Wiadomości” w dniu, w
którym były wklejone między dwie części skoków narciarskich. Nielsen to poważny koncern, bada widownię w Europie i za oceanem. Dla
jednej Polski fałszowałby wyniki? Absurd.
ROMANS Z POLSATEM
Z pisma podwładnych
Kurskiego do Kaczyńskiego wynika, że dla TVP istotny mankament pomiaru Netii to relacje właścicielskie.
W ostatnich miesiącach właścicielem Netii stała się Grupa Polsat i to Polsat
kontroluje dane wypływające z centrum obliczeniowego. Pozostawanie danych pod
kontrolą jednego z konkurentów TVP powoduje, że te dane są
bezużyteczne z punktu widzenia rynkowej wiarygodności.
Pytamy o Netię telewizję publiczną. Odpowiada biuro prasowe:
„TVP ma zawartą umowę na pozyskiwanie danych, która jest obwarowana karami.
Umowa ta dotąd jest wykonywana bez zauważalnych zakłóceń. (...) Niezależnie od
współpracy z Netią TVP
pracuje nad zwiększeniem bazy dostępu do
alternatywnych danych dotyczących pomiaru widowni telewizyjnej”.
Relacje między TVP a Polsatem spędzają sen z powiek
zaciągowi „dobrej zmiany”. Ale niepokoją ich też ruchy personalne.
Joanna Kurska, nowa żona Kurskiego (wzięli ślub kilka tygodni
temu), przez kilkanaście lat pracowała w Polsacie. Jest bliską przyjaciółką
Doroty Gawryluk, szefowej informacji i publicystyki Polsatu. Od czasu, gdy
Gawryluk przejęła kontrolę nad informacjami, stacja wyraźnie sprzyja PiS.
Jak ustalił „Newsweek”, żona Kurskiego właśnie dostała
pracę w Netii. Czym ma się zajmować?
- Naszą wewnętrzną sprawą jest to, kogo zatrudniamy i na jakich
warunkach - odpisuje nam Karol Wieczorek, rzecznik Netii. Ale zdradza: Kurska
została ekspertem ds. marki i mediów. Z e-maila od rzecznika: „Uprzedzając pana
kolejne pytanie - nie, Joanna Kurska nie ma nic wspólnego z tym, co Netia
dostarcza TVP w kwestii oglądalności”.
W sprawie żony
prezesa TVP odpisuje: „TVP nie pozyskuje informacji o miejscu
zatrudnienia byłych pracowników Spółki. Nic nam nie wiadomo, by w procesie
obsługi umowy na pozyskanie danych pomiarowych z Netii pani Joanna Kurska była
zaangażowana po którejkolwiek ze stron”.
Dziennikarz jednego z głównych programów TVP: - Fakt, że wiarygodność Kurskiego wisi na badaniach spółki
Solorza, a jego żona pracuje dla tej samej spółki, to problem etyczny. Choć z
etyką Jacek akurat problemu nigdy nie miał.
PREZESOWA WJEŻDŻA WINDĄ
Według „Gazety
Wyborczej” ideowa zmiana w Polsacie ma związek z
biznesami Zygmunta Solorza - został on przyparty do muru przez PiS m.in. w
związku z Zespołem Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. Solorz myśli o sprzedaży
części przedsięwzięcia państwu.
Mimo że dziś i „Wiadomości”, i „Wydarzenia” (choć te wciąż
w mniejszym stopniu) bliskie są PiS, to związki Kurskich ze spółką Solorza
niepokoją pisowców w TVP.
Opowiada dziennikarz z jednego z kanałów tematycznych TVP: - Joasia [żona Kurskiego - red.] nie jest jakąś tam żoną
przy mężu. Już gdy byli parą, została dyrektorką programową TVP, dostała olbrzymią władzę. Pod koniec 2016 roku z
Nowogrodzkiej poszedł sygnał, że prezes nie akceptuje tej sytuacji. Wtedy Asia zniknęła
na kilka miesięcy w PGNiG, miała się zajmować PR-em. Odeszła stamtąd bardzo
szybko i wtedy na dobre zadomowiła się na Woronicza.
Jeden z producentów TVP: - Wciąż czuje
się w TVP jak u siebie. Miała, i chyba wciąż ma, służbową dyrektorską
kartę, która otwiera w garażu windę prezesa - można nią wjechać na 9. piętro,
do gabinetu Kurskiego. Długo używała służbowego e-maila, dopiero gdy napisał o
tym „Newsweek”, przeszła na SMS-y. Jest wszędzie, wchodzi za kulisy, rozmawia z
pracownikami, zagaduje artystów.
Pytamy TVP o wizyty Kurskiej w telewizji. Odpisuje
nam rzecznik: „Karta upoważniająca do wejścia do budynku TVP była wystawiona dla pani Joanny Kurskiej tylko jako dla gościa
Prezesa TVP”.
AŚCE SIĘ PODOBAŁO
Z opowieści
dziennikarzy wynika, że żona prezesa ma duże wpływy
w telewizji. - Interesuje ją rozrywka. Festiwale, koncerty. To ona często
decyduje, kto prowadzi, kto występuje, kto koło koro siedzi. Chciałaby być
carycą, jak Nina Terentiew. Regularnie przyjeżdża do gmachu TVP, zgłasza uwagi. Uwielbia gwiazdy
muzyki, to na jej prośbę na sylwestra telewizja ściągnęła piosenkarza Luisa
Fonsiero za ponad 400 tysięcy złotych, na szczęście zapłacił sponsor.
Zenek Martyniuk też ma fory, podobno
Jacek oświadczył się Asi przy „Oczach zielonych”. To ona stała za przenosinami
sylwestra TVP do Zakopanego.
TVP stanowczo
zaprzecza, że Kurska ma coś do powiedzenia w firmie: „Po ustaniu stosunku pracy
z TVP żaden były pracownik lub współpracownik nie ma wpływu na
podejmowane w Spółce decyzje. Dotyczy to także pani Joanny Kurskiej”.
Pracownik TVP, który pracował z Kurską: - Asia pojawia się tam, gdzie
trzeba dbać o wizerunek prezesa. Ma kilka typów, które zwalczała lub zwalcza,
w tym Annę Popek. Nie cierpi Dody, przy jakimś jej występie wysyłała SMS-y w stylu,
że jeśli jeszcze raz ją zaprosimy, to wszystkich pozwalnia. Gdy zobaczyła Popek
w reklamie jakiegoś programu, dostała szału. Całe Woronicza się trzęsło. Popek,
która wprowadzała Kurskiego na urząd, została zesłana do „Halo Polonia”,
którego nikt nie ogląda, a ostatnio do pasma porannego TVP Info o 5.35.
Jeden z pracowników
TVP o praktyce jednego z zaprzyjaźnionych z Kurską reżyserów: -
Gdy chcesz mu coś zmienić w scenariuszu, zawsze rzuca coś w rodzaju: „To
zadzwoń do Aśki i ją przekonaj, bo mówiła mi, że jej się to bardzo podoba”.
PODŚWIETLANY LECH
Zima 2017. TVP przygotowuje
koncert kolęd, jeden z nich ma być nagrany w Warszawie. - Nagle Kurski przenosi
koncert do kościoła w Gdańsku. W pierwszym rzędzie zasiadł arcybiskup Głódź.
To Asia, która przecież nie ma żadnej funkcji w TVP, decydowała o
tym, kto gdzie usiądzie. Później ona i Kurski zjedli z arcybiskupem elegancką
kolację. Wieści o tym dotarły na Nowogrodzką, Kurski musiał się tłumaczyć.
Były pracownik
TVP2: - Na Woronicza Joasia przesiaduje często u dyrektor Bocian
z marketingu. Ta po przyjacielsku dba o jej wizerunek, przed imprezami pomaga
jej ułożyć włosy. W firmie krążą opowieści o tym, jak dyrektor Bocian dbała o
mieszkanie pani Kurskiej, gdy właścicielka była w rozjazdach.
W gabinecie Jacka Kurskiego uwagę rości zwracają dwa zdjęcia: fotografia
z prezentacji ramówki w 2016 r., na którym widać Kurskiego, Kurską i olbrzymi
portret Lecha Kaczyńskiego. - Lech jest podświetlany. Jest sygnałem dla gości
prezesa: to patron, pod którego opieką prezes jest bezpieczny. Zdjęcie z
ramówki to sygnał dla tych, którzy nie wiedzą, że na Woronicza Kurscy rządzą w
duecie.
UCIECZKA DO BRUKSELI
Jeden z producentów TVP: -
Telewizją zawsze rządziły koniunktura i strach, ale dziś szorujemy po dnie.
Wycofali spot Swarovskiego,
w którym wręczali sobie prezenty dwaj
mężczyźni. Gdy podejmowali decyzję, żeby kupić serial o młodym papieżu, ludzie
Kurskiego protestowali: „Przecież tam papież zażywa narkotyki!”. Ten poziom
dyskusji. Serial w końcu został kupiony za ciężkie pieniądze, ale leży na
półce. Nikt nie ma jaj, żeby go puścić.
Były dziennikarz: - Prezes interesuje się tym, co jest w
„Wiadomościach”, TVP
Info i meczami. Resztą zajmuje się Joanna.
Jeden z producentów TVP: - Propaganda jest cięższa niż w
PRL, a spora część produkcji kuleje. TVP na 100-lecie
niepodległości miała zrobić seriale o Wyszyńskim, Klenczonie, Kwiatkowskim,
dokument o Walentynowicz. Zrobiła tylko dwa seriale, „Drogi wolności” i „Młody
Piłsudski”. TVP wyłożyła ok. 60 mln zł na zmianę studia TVP Info i „Wiadomości”, choć za trzy lata wyprowadza się z budynku
i przenosi obie ekipy na Woronicza.
Kurski wie, że TVP tonie. Im dalej, tym gorzej. Ale
jak mówią w TVP, on ma w nosie telewizję, gra na siebie.
Pracownik biura zarządu TVP: - Żyjemy tylko dzięki kroplówce z
rządu, w ubiegłym roku dostaliśmy 800 milionów pożyczki. Każda pożyczka ma
moment spłaty, Nowogrodzka w końcu rozliczy Jacka. Co wtedy zrobi? Cała
telewizja wie, co zrobi. Z takimi zasługami spróbuje się dostać do europarlamentu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz