piątek, 17 sierpnia 2018

Trójskok opozycji



Nowego Macrona w polskiej polityce na razie nie będzie. Jedyną siłą, która może odsunąć PiS od władzy, jest szerokie porozumienie opozycji. Właśnie się rodzi

Renata Grochal

Część publicystów, a także wyborców wciąż uważa, że PiS może odsunąć od władzy tylko ktoś nowy, najlepiej miody, bo dotychczasowi liderzy się zgrali, a do tego brakuje im charyzmy. Nowym Macronem miał być prezydent Stupska Ro­bert Biedroń, który miał stworzyć nową partię, wprowadzić nowy język i przeła­mać podział na pis i PO. Ale już widać, że z tych nadziei wyjdzie raczej niewie­le. Przede wszystkim dlatego. że sytuacja w Polsce jest inna niż we Francji.
   Macron wyrósł na kryzysie najważ­niejszych sił politycznych. Młody poli­tyk okazał się wygodny dla wszystkich. Po cichu wspierał go prezydent Francois Hollande. który nic miał szans na reelekcję, zaakceptowali go politycy lewicy, centrum i liberalnej prawicy. W Polsce mamy silne PiS, które opanowało cala prawicę, i PO, która po trzech latach ma stabilne poparcie na poziomie 24-28 procent. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski, który kibicuje Biedroniowi, przyznaje, że nie ma wielkiej prze­strzeni dla nowego Macrona.
   - Jest miejsce na ugrupowanie cen­trolewicowe, które być może miałoby 12 proc., gdyby się zabrał za to ktoś z ener­gią - mówi mi Kwaśniewski. Jeśli Biedroń wystartuje z własnym projektem na eurowybory, to raczej będzie to po­wtórka partii Palikota. Nowoczesnej i ruchu Kukiz15, które mogły być najwy­żej mniejszym partnerem w koalicji.
   Według Kwaśniewskiego czas na ewentualną wymianę liderów w partiach opozycyjnych już minął. Teraz mogłoby to wywołać tylko chaos i działać na ko­rzyść PiS.
   - Rok przed wyborami parlamentar­nymi mówienie o wymianie liderów to jest ciężkie zawracanie głowy. Ja stosuję w tej chwili zasadę: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Gdyby można było kupić charyzmę na rynku, to Schetyna, Lubnaucr czy Czarzasty by kupili. Ale tego nie da się kupić - podkreśla były prezydent.
   Podobnie uważają politycy PO. Nawet młodzi. którzy kiedyś krytykowali Schetynę, dziś mówią. że skonsolidował par­tię, ma pomysł na wybory i wciągnął ich do współpracy. Rafał Trzaskowski kandyduje na prezydenta Warszawy, Sławo­mir Ni tras - na prezydenta Szczecina.

DOBRZE TRAFIĆ W BELKĘ
Schetyna zdaje sobie sprawę, Że Po nie jest w stanie samu zbudować sobie poparcia na poziomkę 40-50 procent i odsunąć PiS od władzy, bo po ośmiu lutach rządzenia ma sporo za uszami. Dlatego jedynym rozwiązaniem jest stworzenie szerokiego porozumienia opozycji. Ten proces właśnie się zaczy­na, Pierwszym, a zarazem najłatwiej­szym krokiem do konsolidacji opozycji ma być porozumienie PO z Nowoczes­na, czyli Koalicja Obywatelska, która po­wstaje na wybory samorządowe.
   - Wybory samorządowe to będzie po­czątek cyklu, który rozstrzygnie o przy­szłości Polski na lata. Pól roku po nich będą wybory do Parlamentu Europejskie­go, u za następne pięć miesięcy wybory parlamentarne. To będzie trójskok. Trze­ba dobrze trafić w belkę, bo juk się dobrze nie odbijesz za pierwszym razem, to cały skok będzie spalony. A my musimy dać Polakom nadzieję, że jesteśmy w stanie zatrzymać PiS - mówi mi Grzegorz Schetyna. lider Platformy. Siedzimy w jego ga­binecie przy ul. Wiejskiej. Chociaż jest czwartkowy wieczór, to w pokojach obok trwają polityczne narady. Po i Nowoczes­na uzgadniają szczegóły współpracy.
   - Teraz potrzebna jest praca zespoło­wa. Samodzielnie nikt nie da rady z PiS. Własne ambicje trzeba odsunąć na bok - dodaje Schctyna.
   Koalicja Obywatelska wystawi wspólnych kandydatów na prezydentów miast, do rad miejskich i sejmików wo­jewództw. Dla Nowoczesnej, której no­towania zjechały do poziomu 5 proc., a w niektórych sondażach jest pod pro­giem wyborczym, to koło ratunkowe. Z kolei Platformie koalicja jest na rękę, bo dzięki Nowoczesnej może odzyskać część utraconych wyborców i poszerzyć elektorat o łudzi, którzy na PO nigdy by nie zagłosowali. Koalicja może też zmo­bilizować zupełnie nowych wyborców, którzy oczekują zjednoczenia opozycji. Schetyna mówi. że na spotkaniach z wy­borcami widać, iż klimat w Polsce się zmienił. Ludzie nie rozliczają już Plat­formy za ośmiorniczki, tylko pytają, kie­dy odsunie PiS od władzy.
   - Ja im wtedy odpowiadam: idźcie na wybory. Musicie zagłosować, bo jeśli po­zwu iii my wygrać PiS, to mamy scenariusz węgierski. Oddajemy im Polskę na kilka kadencji i ona potem będzie nie do po­znania - podkreśla przewodniczący PO.

WYBORY JAK PLEBISCYT
W porozumieniu pomogła wymiana lidera Nowoczesnej. Między Schetyną a Ryszardem Petru nie było chemii. Sta­le ze sobą rywalizowali. W Nowoczesnej mówią, że Petru wszystkie rozmowy za­czynał od tego, kto będzie premierem.
   - Spierał się z PO nawet o to, że spot­kanie ma być u niego, a nie w klubie Plat­formy, żeby pokazać, że to my dyktujemy warunki. Ze wszystkim biegał do me­diów, żeby być pierwszy. Na Schetynę to działało jak płachta na byka - opowiada polityk Nowoczesnej.
   Gdy szefową partii została Katarzyna Lubnauer, początkowo szukała porozu­mienia z SLD. Chciała, żeby Nowoczesna była partią rewolucji obyczajowej, a ona zostałaby twarzą organizacji kobiecych. Ale szybko zrozumiała, że lider Sojuszu Włodzimierz Czarzasty z kobietami w po­lityce się nie liczy, a po stronie organiza­cji kobiecych jest za dużo liderek i trudno będzie jej się przebić. Zaczęła więc szu­kać współpracy z PO. Okazało się, że do­brze dogaduje się ze Schetyną i w ciągu kilku miesięcy stworzyli zgrany tandem. Szefowa Nowoczesnej odwiedziła nawet Schetynów w ich wrocławskim domu, bo jej mąż pracuje w stolicy Dolnego Śląska.
   Lubnauer nigdy nie chciała być pre­mierem, najwyżej ministrem edukacji, nie zagraża więc Schetynie, który ma­rzy o tym, by kiedyś stanąć na czele rzą­du. Poza tym szefowa Nowoczesnej jest skupiona na konkretnych zadaniach, rzadko się kłóci. Paradoksalnie to, że ani ona, ani lider Platformy nie są obdarze­ni wielką charyzmą, sprzyja współpracy.
   - Oboje jesteśmy ludźmi od ciężkiej roboty. Dla nas nie jest problemem, żeby polecieć o 7.30 do Szczecina, tego same­go dnia jechać na spotkania z wyborca­mi do Kołobrzegu, Koszalina i o północy wrócić autem do Warszawy - mówi mi Lubnauer. W czasie naszej rozmowy dzwoni do niej lider Platformy i ustala­ją plan dnia. W kilka miesięcy objechali większość regionów. Byli m.in. w Wielkopolsce, Małopolsce, w Zachodniopomorskiem, na Dolnym Śląsku, na Podlasiu. Kandydatów na prezyden­tów miast ogłaszają zawsze razem. Raz pierwsza przemawia Lubnauer, raz Schetyna, żeby było sprawiedliwie.
   Najtrudniej było dogadać się we Wroc­ławiu. Schetyna długo się upierał, żeby
kandydatem na prezydenta był Kazi­mierz Michał Ujazdowski, były wiceszef PiS, którego Nowoczesna nie chciała po­przeć. Ale ustąpił, bo sondaże nie dawały Ujazdowskiemu wygranej. Koalicja Oby­watelska poprze Jacka Sutryka, kandy­data Nowoczesnej.
   Schetyna uważa, że najbliższe wybo­ry samorządowe będą plebiscytem, czy Polacy chcą tego, co robi PiS, czy nie. A przynajmniej tak będzie je próbowała przedstawiać Koalicja Obywatelska.
   Według liderów PO i Nowoczesnej, jeśli koalicja obroni się w wielkich mia­stach i utrzyma władzę w dziesięciu sejmikach, to będzie przegrana PiS. Bo partia Kaczyńskiego po trzech latach u władzy rozdała mnóstwo pieniędzy i jeszcze nie zdążyła się zużyć.

SPRAWDZIAN DLA PSL
Kolejnym krokiem do jednoczenia opozycji mają być wybory do Parlamen­tu Europejskiego, które odbędą się pół roku po samorządowych. Schetyna li­czy, że do Koalicji Obywatelskiej dołączy wtedy PSL. Lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz przyznaje, że rozmo­wy na ten temat już trwają. Ale konkrety będą dopiero po wyborach samorządo­wych. Dla ludowców mogą one być spo­rym trzęsieniem ziemi. Z pewnością nie idą się powtórzyć sukcesu sprzed czte­rech lat, gdy PSL w wyborach do sejmi­ków dostało ponad 20 proc. głosów.
   Słaby wynik może wywołać popłoch w partii, ale będzie argumentem za tym, że w jedności siła, a bez wspólnych list z Koalicją Obywatelską mogą nie zdo­być w eurowyborach nawet obecnych czterech mandatów. Wspólnej liście na eurowybory sprzyja zmiana ordynacji wyborczej autorstwa PiS. Wzmacnia ona duże partie, a eliminuje mniejsze, wpro­wadzając w Polsce de facto system dwupartyjny. Ale prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że „mocno skłania się do zawetowania ordynacji”, bo ogranicza ona polskim obywatelom dostęp do Par­lamentu Europejskiego. Jednak według Schetyny i Kosiniaka-Kamysza nawet je­śli będzie weto Dudy, to i tak opozycja po­winna stworzyć wspólną listę. Bo nasza ordynacja wyborcza i tak premiuje duże ugrupowania.
   Wybory europejskie sprzyjają partiom proeuropejskim, a więc opozycji. Jednak Europa i nasza obecność w UE będzie te­matem już w wyborach samorządowych. Komisja Europejska chce powiązać fun­dusze europejskie z przestrzeganiem za­sad praworządności. Jeśli państwa będą je łamać, wypłata pieniędzy może zostać wstrzymana. A to oznacza, że stracą sa­morządy.
   Aleksander Kwaśniewski uważa, że sprawa relacji z UE może zmobilizować liberalno- demokratycznych wyborców.
   - Jeśli we wrześniu będzie decyzja Trybunału Sprawiedliwości UE, że nie można odsyłać w stan spoczynku sę­dziów Sądu Najwyższego, to mamy kociokwik. I wtedy pytanie, czy chcecie być w Europie, czy nie, stanie się bardzo go­rące. Jeśli opozycja będzie to dobrze roz­grywała, to można ludzi zmobilizować. Bo strach przed wyjściem z Unii jest duży. Dla rolników, którzy dostają do­płaty z UE, to byłby problem - podkre­śla Kwaśniewski.
   Zdaniem Schetyny, gdyby w euro­wyborach udało się poszerzyć koalicję obywatelską o PSL, to kolejnym kro­kiem powinno być dołączenie do koalicji przed wyborami parlamentarnymi lewi­cy i środowisk obywatelskich.
   - Wybory parlamentarne nie mogą się ograniczać jedynie do formuły partyjnej. To musi być najlepsza ekipa, bo proces odbudowy Polski po PiS musi być wielo­płaszczyznowy. Straty wizerunkowe, bu­dżetowe, do których oni doprowadzą, trzeba będzie naprawiać przez kolejne cztery lata. Dlatego należy przyjąć Zasadę: wszystkie ręce na pokład - mówi lider PO.
   Schetyna namawia na start do Sej­mu z list Koalicji Obywatelskiej Barba­rę Nowacką i już są bliscy porozumienia. Chętnie widziałby też na liście Roberta Biedronia, ale z rozmowami czeka do eurowyborów. Propozycję mają dostać też m.in. prawnicy, którzy bronią dziś kon­stytucji, np. profesorowie Marcin Matczak czy Andrzej Rzepliński.
   Schetyna pytany, czy da się pogodzić te wszystkie środowiska na jednej liście, odpowiada, że trzeba ustalić program minimum, czyli: obrona demokracji, polskiej obecności w Unii i przywróce­nie praworządności. Dopiero kiedy uda się odsunąć PiS od władzy, będzie można rozmawiać o innych kwestiach.
   Najtrudniejsze są rozmowy z SLD. Li­der Sojuszu Włodzimierz Czarzasty ataku­je Schetynę, twierdząc, że nazwa Koalicja Obywatelska jest myląca, bo to nie jest żad­ne porozumienie obywatelskie, tylko ini­cjatywa partyjna. I że to chytry pomysł Schetyny, by zdominować inne partie.
- Można tworzyć wspólne listy, ale każ­dy partner musi być podmiotem. Nie może być tak, że jest struktura dominują­ca i jak się będzie do niej wchodziło, to się będzie lizało po dłoni szefa Grzesia, któ­ry idzie przez wieś. Nikt nie będzie chciał być wchłonięty jak przedmiot, poza Lubnauer, która nawet nie wie, że jest wchło­nięta - mówi mi Czarzasty.
   Dodaje, że wszędzie tam, gdzie PO dała się przekonać, żeby zwinąć szyld Koalicji Obywatelskiej, udało się zbudować szer­sze porozumienia z udziałem SLD już na wybory samorządowe. Tak jest m.in.: w Lublinie, Krakowie, Łodzi i Rzeszowie.
   Schetyna deklaruje, że przy nazwie Koalicja Obywatelska się nie upiera, a szersze porozumienie opozycji trzeba budować krok po kroku. Jeśli się zsumuje głosy wszystkich partii opozycyjnych, a do star­tu w wyborach zaprosi także środowiska obywatelskie, będzie to nowa jakość, któ­ra daje nadzieję na wygraną z PiS. Ale - dodaje - problemem w naszej polityce wciąż są warcholstwo i systemowy brak porozu­mienia. A to może zniszczyć wszystkie roz­mowy, tak jak kłótnie Millera z Palikotem zniszczyły Zjednoczoną Lewicę w 2015 r.
   - Dziś powinniśmy rozmawiać o tym, że PiS niszczy demokrację i prawa oby­watelskie, wyprowadza Polskę z UE, a nie kłócić się o miejsca na listach. Ja pokaza­łem, choćby we Wrocławiu, że PO potra­fi powściągnąć swoje ambicje - podkreśla Schetyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz