Nowego Macrona w
polskiej polityce na razie nie będzie. Jedyną siłą, która może odsunąć PiS od
władzy, jest szerokie porozumienie opozycji. Właśnie się rodzi
Renata Grochal
Część
publicystów, a także wyborców wciąż uważa, że
PiS może odsunąć od władzy tylko ktoś nowy, najlepiej miody, bo dotychczasowi
liderzy się zgrali, a do tego brakuje im charyzmy. Nowym Macronem miał być prezydent Stupska Robert Biedroń, który miał
stworzyć nową partię, wprowadzić nowy język i przełamać podział na pis i PO.
Ale już widać, że z tych nadziei wyjdzie raczej niewiele. Przede wszystkim
dlatego. że sytuacja w Polsce jest inna niż we Francji.
Macron wyrósł
na kryzysie najważniejszych sił politycznych. Młody polityk okazał się
wygodny dla wszystkich. Po cichu wspierał go prezydent Francois Hollande. który nic miał szans na reelekcję, zaakceptowali
go politycy lewicy, centrum i liberalnej prawicy. W Polsce mamy silne PiS,
które opanowało cala prawicę, i PO, która po trzech latach ma stabilne poparcie
na poziomie 24-28 procent. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski, który
kibicuje Biedroniowi, przyznaje, że nie ma wielkiej przestrzeni dla nowego
Macrona.
- Jest miejsce na ugrupowanie centrolewicowe, które być może miałoby 12
proc., gdyby się zabrał za to ktoś z energią - mówi mi Kwaśniewski. Jeśli Biedroń
wystartuje z własnym projektem na eurowybory, to raczej będzie to powtórka
partii Palikota. Nowoczesnej i ruchu Kukiz15, które mogły być najwyżej
mniejszym partnerem w koalicji.
Według Kwaśniewskiego czas na ewentualną wymianę liderów w partiach
opozycyjnych już minął. Teraz mogłoby to wywołać tylko chaos i działać na korzyść
PiS.
- Rok przed wyborami parlamentarnymi mówienie o wymianie liderów to
jest ciężkie zawracanie głowy. Ja stosuję w tej chwili zasadę: jak się nie ma,
co się lubi, to się lubi, co się ma. Gdyby można było kupić charyzmę na rynku,
to Schetyna, Lubnaucr czy Czarzasty by kupili. Ale tego nie da się kupić -
podkreśla były prezydent.
Podobnie uważają politycy PO. Nawet młodzi. którzy kiedyś krytykowali
Schetynę, dziś mówią. że skonsolidował partię, ma pomysł na wybory i wciągnął
ich do współpracy. Rafał Trzaskowski kandyduje na prezydenta Warszawy, Sławomir
Ni tras - na prezydenta Szczecina.
DOBRZE TRAFIĆ W BELKĘ
Schetyna zdaje sobie sprawę, Że Po nie jest w
stanie samu zbudować sobie poparcia na poziomkę 40-50 procent i odsunąć PiS od
władzy, bo po ośmiu lutach rządzenia ma sporo za uszami. Dlatego jedynym
rozwiązaniem jest stworzenie szerokiego porozumienia opozycji. Ten proces
właśnie się zaczyna, Pierwszym, a zarazem najłatwiejszym
krokiem do konsolidacji opozycji ma być porozumienie PO z Nowoczesna, czyli
Koalicja Obywatelska, która powstaje na wybory samorządowe.
- Wybory samorządowe to będzie początek cyklu, który rozstrzygnie o
przyszłości Polski na lata. Pól roku po nich będą wybory do Parlamentu
Europejskiego, u za następne pięć miesięcy wybory parlamentarne. To będzie
trójskok. Trzeba dobrze trafić w belkę, bo juk się dobrze nie odbijesz za
pierwszym razem, to cały skok będzie spalony. A my musimy dać Polakom nadzieję,
że jesteśmy w stanie zatrzymać PiS - mówi mi Grzegorz Schetyna. lider
Platformy. Siedzimy w jego gabinecie przy ul. Wiejskiej. Chociaż jest
czwartkowy wieczór, to w pokojach obok trwają polityczne narady. Po i Nowoczesna
uzgadniają szczegóły współpracy.
- Teraz potrzebna jest praca zespołowa. Samodzielnie nikt nie da rady z
PiS. Własne ambicje trzeba odsunąć na bok - dodaje Schctyna.
Koalicja Obywatelska wystawi wspólnych kandydatów na prezydentów miast,
do rad miejskich i sejmików województw. Dla Nowoczesnej, której notowania
zjechały do poziomu 5 proc., a w niektórych sondażach jest pod progiem wyborczym, to koło ratunkowe. Z kolei Platformie koalicja
jest na rękę, bo dzięki Nowoczesnej może odzyskać część utraconych wyborców i
poszerzyć elektorat o łudzi, którzy na PO nigdy by nie zagłosowali. Koalicja
może też zmobilizować zupełnie nowych wyborców, którzy oczekują zjednoczenia
opozycji. Schetyna mówi. że na spotkaniach z wyborcami widać, iż klimat w
Polsce się zmienił. Ludzie nie rozliczają już Platformy za ośmiorniczki, tylko
pytają, kiedy odsunie PiS od władzy.
- Ja im wtedy odpowiadam: idźcie na wybory. Musicie zagłosować, bo jeśli
pozwu iii my wygrać PiS, to mamy scenariusz węgierski. Oddajemy im Polskę na
kilka kadencji i ona potem będzie nie do poznania - podkreśla przewodniczący PO.
WYBORY JAK PLEBISCYT
W porozumieniu pomogła wymiana lidera Nowoczesnej.
Między Schetyną a Ryszardem Petru nie było chemii.
Stale ze sobą rywalizowali. W Nowoczesnej mówią, że Petru wszystkie rozmowy zaczynał
od tego, kto będzie premierem.
- Spierał się z PO nawet o to, że spotkanie ma być u niego, a nie w
klubie Platformy, żeby pokazać, że to my dyktujemy warunki. Ze wszystkim
biegał do mediów, żeby być pierwszy. Na Schetynę to działało jak płachta na
byka - opowiada polityk Nowoczesnej.
Gdy szefową partii została Katarzyna Lubnauer, początkowo szukała porozumienia
z SLD. Chciała, żeby Nowoczesna była partią rewolucji obyczajowej, a ona
zostałaby twarzą organizacji kobiecych. Ale szybko zrozumiała, że lider Sojuszu
Włodzimierz Czarzasty z kobietami w polityce się nie liczy, a po stronie
organizacji kobiecych jest za dużo liderek i trudno będzie jej się przebić.
Zaczęła więc szukać współpracy z PO. Okazało się, że dobrze dogaduje się ze
Schetyną i w ciągu kilku miesięcy stworzyli zgrany tandem. Szefowa Nowoczesnej
odwiedziła nawet Schetynów w ich wrocławskim domu, bo jej mąż pracuje w stolicy
Dolnego Śląska.
Lubnauer nigdy nie chciała być premierem, najwyżej ministrem edukacji,
nie zagraża więc Schetynie, który marzy o tym, by kiedyś stanąć na czele rządu.
Poza tym szefowa Nowoczesnej jest skupiona na konkretnych zadaniach, rzadko się
kłóci. Paradoksalnie to, że ani ona, ani lider Platformy nie są obdarzeni
wielką charyzmą, sprzyja współpracy.
- Oboje jesteśmy ludźmi od ciężkiej roboty. Dla nas nie jest problemem,
żeby polecieć o 7.30 do Szczecina, tego samego dnia jechać na spotkania z
wyborcami do Kołobrzegu, Koszalina i o północy wrócić autem do Warszawy - mówi
mi Lubnauer. W czasie naszej rozmowy dzwoni do niej lider Platformy i ustalają
plan dnia. W kilka miesięcy objechali większość regionów. Byli m.in. w Wielkopolsce,
Małopolsce, w Zachodniopomorskiem, na Dolnym Śląsku, na Podlasiu. Kandydatów na
prezydentów miast ogłaszają zawsze razem. Raz pierwsza przemawia Lubnauer, raz
Schetyna, żeby było sprawiedliwie.
Najtrudniej było dogadać się we Wrocławiu. Schetyna długo się upierał,
żeby
kandydatem na prezydenta był Kazimierz
Michał Ujazdowski, były wiceszef PiS, którego Nowoczesna nie chciała poprzeć.
Ale ustąpił, bo sondaże nie dawały Ujazdowskiemu wygranej. Koalicja Obywatelska
poprze Jacka Sutryka, kandydata Nowoczesnej.
Schetyna uważa, że najbliższe wybory samorządowe będą plebiscytem, czy
Polacy chcą tego, co robi PiS, czy nie. A przynajmniej tak będzie je próbowała
przedstawiać Koalicja Obywatelska.
Według liderów PO i Nowoczesnej, jeśli koalicja obroni się w wielkich
miastach i utrzyma władzę w dziesięciu sejmikach, to będzie przegrana PiS. Bo
partia Kaczyńskiego po trzech latach u władzy rozdała mnóstwo pieniędzy i
jeszcze nie zdążyła się zużyć.
SPRAWDZIAN DLA PSL
Kolejnym krokiem do jednoczenia opozycji mają
być wybory do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się pół roku po
samorządowych. Schetyna liczy, że do Koalicji Obywatelskiej dołączy wtedy PSL.
Lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz przyznaje, że rozmowy na ten temat
już trwają. Ale konkrety będą dopiero po wyborach samorządowych. Dla ludowców
mogą one być sporym trzęsieniem ziemi. Z pewnością nie idą się powtórzyć
sukcesu sprzed czterech lat, gdy PSL w wyborach do sejmików dostało ponad 20
proc. głosów.
Słaby wynik może wywołać popłoch w
partii, ale będzie argumentem za tym, że w jedności siła, a bez wspólnych list
z Koalicją Obywatelską mogą nie zdobyć w eurowyborach nawet obecnych czterech
mandatów. Wspólnej liście na eurowybory sprzyja zmiana ordynacji wyborczej
autorstwa PiS. Wzmacnia ona duże partie, a eliminuje mniejsze, wprowadzając w
Polsce de facto system dwupartyjny. Ale prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że
„mocno skłania się do zawetowania ordynacji”, bo ogranicza ona polskim
obywatelom dostęp do Parlamentu Europejskiego. Jednak według Schetyny i Kosiniaka-Kamysza
nawet jeśli będzie weto Dudy, to i tak opozycja powinna stworzyć wspólną
listę. Bo nasza ordynacja wyborcza i tak premiuje duże ugrupowania.
Wybory europejskie sprzyjają partiom proeuropejskim, a więc opozycji.
Jednak Europa i nasza obecność w UE będzie tematem już w wyborach
samorządowych. Komisja Europejska chce powiązać fundusze europejskie z
przestrzeganiem zasad praworządności. Jeśli państwa będą je łamać, wypłata
pieniędzy może zostać wstrzymana. A to oznacza, że stracą samorządy.
Aleksander Kwaśniewski uważa, że sprawa relacji z UE może zmobilizować
liberalno- demokratycznych wyborców.
- Jeśli we wrześniu będzie decyzja Trybunału Sprawiedliwości UE, że nie
można odsyłać w stan spoczynku sędziów Sądu Najwyższego, to mamy kociokwik. I
wtedy pytanie, czy chcecie być w Europie, czy nie, stanie się bardzo gorące.
Jeśli opozycja będzie to dobrze rozgrywała, to można ludzi zmobilizować. Bo
strach przed wyjściem z Unii jest duży. Dla rolników, którzy dostają dopłaty z
UE, to byłby problem - podkreśla Kwaśniewski.
Zdaniem Schetyny, gdyby w
eurowyborach udało się poszerzyć koalicję obywatelską o PSL, to kolejnym krokiem
powinno być dołączenie do koalicji przed wyborami parlamentarnymi lewicy i
środowisk obywatelskich.
- Wybory
parlamentarne nie mogą się ograniczać jedynie do formuły partyjnej. To musi być
najlepsza ekipa, bo proces odbudowy Polski po PiS musi być wielopłaszczyznowy.
Straty wizerunkowe, budżetowe, do których oni doprowadzą, trzeba będzie
naprawiać przez kolejne cztery lata. Dlatego należy przyjąć Zasadę: wszystkie
ręce na pokład - mówi lider PO.
Schetyna namawia na start do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej Barbarę
Nowacką i już są bliscy porozumienia. Chętnie widziałby też na liście Roberta
Biedronia, ale z rozmowami czeka do eurowyborów. Propozycję mają dostać też
m.in. prawnicy, którzy bronią dziś konstytucji, np. profesorowie Marcin Matczak
czy Andrzej Rzepliński.
Schetyna pytany, czy da się pogodzić te wszystkie środowiska na jednej
liście, odpowiada, że trzeba ustalić program minimum, czyli: obrona demokracji,
polskiej obecności w Unii i przywrócenie praworządności. Dopiero kiedy uda się
odsunąć PiS od władzy, będzie można rozmawiać o innych kwestiach.
Najtrudniejsze są rozmowy z SLD. Lider Sojuszu Włodzimierz Czarzasty
atakuje Schetynę, twierdząc, że nazwa Koalicja Obywatelska jest myląca, bo to
nie jest żadne porozumienie obywatelskie, tylko inicjatywa partyjna. I że to
chytry pomysł Schetyny, by zdominować inne partie.
- Można tworzyć wspólne listy, ale
każdy partner musi być podmiotem. Nie może być tak, że jest struktura dominująca
i jak się będzie do niej wchodziło, to się będzie lizało po dłoni szefa
Grzesia, który idzie przez wieś. Nikt nie będzie chciał być wchłonięty jak
przedmiot, poza Lubnauer, która nawet nie wie, że jest wchłonięta - mówi mi
Czarzasty.
Dodaje, że wszędzie tam, gdzie PO dała się przekonać, żeby zwinąć szyld
Koalicji Obywatelskiej, udało się zbudować szersze porozumienia z udziałem SLD
już na wybory samorządowe. Tak jest m.in.: w Lublinie, Krakowie, Łodzi i
Rzeszowie.
Schetyna deklaruje, że przy nazwie Koalicja Obywatelska się nie upiera,
a szersze porozumienie opozycji trzeba budować krok po kroku. Jeśli się zsumuje
głosy wszystkich partii opozycyjnych, a do startu w wyborach zaprosi także
środowiska obywatelskie, będzie to nowa jakość, która daje nadzieję na wygraną
z PiS. Ale - dodaje - problemem w naszej polityce wciąż są warcholstwo i
systemowy brak porozumienia. A to może zniszczyć wszystkie rozmowy, tak jak
kłótnie Millera z Palikotem zniszczyły Zjednoczoną Lewicę w 2015 r.
- Dziś powinniśmy rozmawiać o tym, że PiS niszczy demokrację i prawa obywatelskie,
wyprowadza Polskę z UE, a nie kłócić się o miejsca na listach. Ja pokazałem,
choćby we Wrocławiu, że PO potrafi powściągnąć swoje ambicje - podkreśla
Schetyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz