czwartek, 16 sierpnia 2018

Na prawo od PiS



Są jawnymi zwolennikami wyjścia Polski z Unii, krytykują PiS za to, że pełza przed banderowcami i Żydami, biskupów, że wspierają gejów i uchodźców. Na skrajnej prawicy dzieje się sporo. Czy powstanie z tego nowa formacja?

Wiele wskazuje na to, że w końcówce kadencji PiS powtórzy swój manewr z 2015 r., gdy kilkoma gestami skutecznie uśpił część umiarkowanych wyborców i dzięki mniejszej niż zazwyczaj frekwencji w miastach wziął samodzielną większość. Za­powiedzią takiej quasi-centrowej linii jest świeży wywiad z Jarosławem Kaczyńskim w „Sieciach”. Szef PiS bez entuzjazmu mó­wił w nim o zaostrzeniu prawa antyabor­cyjnego, skrytykował tradycję endecką, opowiedział się za kontynuacją rządów Angeli Merkel i zadeklarował, że nie będzie zmiany sejmowej ordynacji wyborczej.
   W tym samym czasie rząd liberalizuje dostęp obcokrajowców do rynku pra­cy i wycofuje się z radykalnych zapisów ustawy o IPN, natomiast PiS w Sejmie - ku niezadowoleniu tzw. obrońców życia - mrozi obywatelski projekt rozszerzający zakaz aborcji.
Tworzy to klimat sprzyjający niepisowskiej prawicy, przy czym termin „prawica” jest w tym przypadku dość umowny i roz­ciągliwy, bo poza narodowcami czy Janu­szem Korwin-Mikkem obejmuje też istniejące lub potencjalne byty lokujące się bliżej
centrum: od Kukiz’15, poprzez Skutecz­nych Piotra Liroya-Marca, aż po Bezpar­tyjnych Samorządowców. Ci ostatni duże nadzieje wiążą z kolei z planem Kaczyń­skiego, by zakazać radnym zatrudnionym w państwowych spółkach kandydowania z list PiS. Zmusi to partię do wystawienia nieznanych w terenie i niedoświadczo­nych w kampanii kandydatów, co ułatwi życie konkurencji.
   Wszystkie te siły łączy pragnienie naru­szenia dominacji PiS, na co mają szanse jeszcze mniejsze niż ugrupowania po lewej Stronie, dążące do osłabienia Platformy. Jak w szczegółach wypada ten przegląd prawicowych, acz niepisowskich wojsk?

Kukiz w śpiączce, budzi się Liroy
Osobliwą strategię na wybory samo­rządowe przyjął Kukiz’15, największy z niepisowskich bytów po prawej stronie. Mimo kilku rozłamów wciąż ma 29 po­słów (tylu zostało z początkowych 42), a poparcie w sondażach utrzymuje się wyraźnie powyżej progu wyborczego. Po­tencjał niby jest, ale nie idą za nim żadne widoczne przygotowania przedwyborcze.
Kukiz’ 15 jako jedyna większa formacja nie ogłosił swoich kandydatów na prezyden­tów miast, nie było - wbrew zapowiedziom - konwencji samorządowej, nic nie słychać o tworzeniu list wyborczych. Zupełnie jakby kukizowcy postanowili zignorować najbliższą kampanię.
   Ten samorządowcy marazm pogłębia wrażenie kryzysu formacji, która - jak się zdaje - istnieje jedynie siłą rozpędu. Tro­chę w opozycji, trochę za rządem, w więk­szości kluczowych głosowań rozpada się na frakcje „za”, „przeciw” i „wstrzymują­cych się”. W lipcu Kukiz’ 15 bronił przed PiS Sądu Najwyższego, ale we wcześniejszych głosowaniach nad ustawami demolują­cymi sądowmictwo kukizowcy się wstrzy­mywali. A potem dali PiS wymaganą więk­szość trzech piątych głosów przy wyborze członków Krajowej Rady Sądownictwa.
   W ostatnim czasie kukizowcy wsparli sprzeciw wobec tzw. ACTA 2, czyli unij­nej dyrektywy o ochronie praw autor­skich, nazywanej na wyrost kneblem dla internautów; polskie protesty były jednak raczej rachityczne w porównaniu z awanturą o ACTA z początku 2012 r., gdy nacisk społeczny zmusił Donalda Tuska do zmiany stanowiska w sprawie owego porozumienia. Kukiz’15 zaangażował się też po stronie rolników, którzy zarzucają rządowi m.in. promowanie produktów ukraińskich, a także przypominał o ofia­rach zbrodni wołyńskiej.
   Wszystkie te działania trudno jednak uznać za jakąś poważniejszą ofensywę, która mogłaby odwrócić trend spadkowy w sondażach. Od kwietnia2017 r. notowa­nia Kukiz’ 15 spadły z 12 do 8 proc. (śred­nia poparcia w kilku ośrodkach badania opinii publicznej, po odliczeniu wyborców niezdecydowanych). Jeśli Paweł Kukiz odda walkowerem wybory samorządowe, to może pójść w ślady Janusza Palikota, który w 2011 r. miał podobny do Ku­kiz’15 wynik w wyborach parlamentar­nych, a potem to poparcie roztrwonił.
   Konkurencję dla Kukiza chce stworzyć Liroy-Marzeć. Poseł i były raper (może nie do końca były, bo podobno nagrywa płytę) został w czerwcu 2017 r. wykluczony z klubu Kukiz’ 15 po konflikcie z liderem ruchu (a formalnie za domniemaną współpracę z osobami zamieszanymi w warszawską aferę reprywatyzacyjną). Liroy zarzuty odparł i zaczął rozbudowywać powstałe na początku 2017 r. stowarzyszenie Sku­teczni. Jego działacze twierdzą, że nie zamierzają być kolejnym wcieleniem kukizowców, ale pytani o cele, prezentują nie­mal identyczną wizję jak oni: chcą zwięk­szać udział obywateli we władzy, walczyć z „partiokracją” i unowocześniać państwo. Są też zwolennikami jednomandatowych okręgów wyborczych. Działacze Skutecz­nych wystartują gdzieniegdzie w wybo­rach samorządowych, ale nie obiecują sobie po nich zbyt wiele, nastawiając się raczej na wybory europejskie i parlamen­tarne. Zapewniają też, że jesienią stworzą w Sejmie własne koło parlamentarne.
   Sojuszu z Liroyem-Marcem nie wyklu­czają w przyszłości Bezpartyjni Samorzą­dowcy, którzy w wyborach do sejmików upatrują Szansy na zaistnienie na dużej scenie politycznej. BS to formacja wy­wodząca Się z Dolnego Śląska, skupiają­ca wielu samorządowców z przeszłością w AWS czy epizodem w Polsce XXI prezy­denta Wrocławia Rafała Dutkiewicza (cen­troprawicowa partia istniejąca przez chwi­lę i bez sukcesów w kadencji 2007-11 r.). Obecni Samorządowcy nie współpracują już ani z Dutkiewiczem, ani z Kukizem (którego wspierali w kampanii prezy­denckiej) , ale mają ambicje wystawić listy do sejmików w większości województw.
Najsilniejsi są na Dolnym Śląsku, gdzie działają m.in. wieloletni prezydenci Lu­bina Robert Raczyński i Bolesławca Piotr Roman. BS użyczy swojej marki także liście prezydenta Szczecina Piotra Krzystka, by­łego prezydenta Poznania Ryszarda Gro­belnego oraz wywodzącego się z SLD pre­zydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego. BS uaktywnili się też na Mazowszu - ich kandydatem na prezydenta Warszawy zo­stał na początku lipca burmistrz Targówka Sławomir Antonik.
   Działacze BS wywodzą się głównie z centroprawicy, ale w kampanii samo­rządowej zamierzają unikać tematów światopoglądowych, skupiając się na po­stulatach wzmocnienia władzy lokalnej. Gdyby udało im się przekroczyć próg 5 proc. w skali kraju - a w kilku regionach stworzyć znaczące kluby radnych - to ko­lejnym krokiem byłoby powołanie ruchu samorządowego na wybory parlamentar­ne. Przykład mają za miedzą - Burmistrzo­wie i Niezależni w 2017 r. przekroczyli próg wyborczy i wprowadzili sześciu posłów do czeskiego parlamentu.

Narodowcy wciąż marzą o polskim Jobbiku
Na skrajnej prawicy dzieje się sporo, ale to środowisko jest podzielone i niewiele wskazuje na to, by mogło zostać sklejone na wybory - samorządowe, europejskie czy sejmowe.
   Z list Kukiz’15 wybranych zostało w 2015 r. pięciu reprezentantów Ruchu Narodowego: Robert Winnicki, Adam An­druszkiewicz, Sylwester Chruszcz, Tomasz Rzymowski i Bartosz Jóźwiak. „Będziemy dla PiS najmniej wygodną i najbardziej wy­razistą opozycją” - zapowiadał Winnicki, ale z wyrazistością idzie mu znacznie le­piej niż z przeszkadzaniem Gdy 27 czerw­ca zablokował mównicę sejmową w pro­teście przeciw nowelizacji ustawy o IPN, był to w istocie prezent dla PiS, bo Marek Kuchciński wykorzystał to do pominięcia pytań opozycji przy głosowaniu poprawek.
   Narodowcy skłócili się zresztą znacznie wcześniej niż przy okazji ustawy o IPN, a w Ruchu Narodowym został już tylko Winnicki. 23 kwietnia 2016 r. Rada Poli­tyczna Ruchu, uznając kukizowcówza zbyt liberalnych, rekomendowała posłom na­rodowców utworzenie własnego koła. An­druszkiewicz, Chruszcz, Jóźwiak i Rzymkowski odmówili, zarzucając Winnickiemu
jego zastępcy Krzysztofowi Bosakowi (były poseł LPR) nieodpowiedzialność prowadzącą do rozbijania RN. Andrusz­kiewicz i Chruszcz ostatecznie wylądowali w kole Wolni i Solidarni (a chcieliby przy­łączyć się do PiS), Rzymkowski i Jóźwiak zostali zaś w Kukiz’15.
   Współpraca narodowców z Kukizem od początku szła jak po grudzie. Jeszcze przed wyborami z RN odszedł jego wi­ceprezes i były kandydat na prezydenta Marian Kowalski, który uznał, że sojusz z Kukiz’ 15 oznacza marginalizację i ubez­własnowolnienie Ruchu.
Obecnie narodowcy atakują PiS za re­zygnację z przepisów karnych w ustawie o IPN (gdy była przyjmowana pierwot­na ustawa, zachęcali prezydenta do jej podpisania transparentem „zdejmij jarmułkę, podpisz ustawę”). Ich zdaniem kompromis PiS i Izraela pokazał, że PiS „pełza przed środowiskami banderowskimi [i] żydowskimi”. Mają też do władzy, skąd­inąd słuszne, pretensje o rekord owe tempo uchwalenia nowelizacji. Wypominają jej jednocześnie przedłużanie prac nad fir­mowanym przez Kaję Godek projektem zaostrzenia prawa aborcyjnego. Wspólnie z całą radykalną prawicą sprzeciwiają się imigracji do Polski, ostatnio krytykowali rząd za chęć wprowadzenia ułatwień w za­trudnianiu Wietnamczyków i Filipińczy­ków. Angażowali się też w protesty prze­ciw ACTA 2, które stały się modne wśród polityków po konstatacji, że Polacy są jej zdecydowanie przeciwni.
   Działalność narodowców lokuje się czasem między grozą a groteską. Duży rozgłos zdobył tweet Bosaka, który, zmar­twiony widokiem „Hindusa w turbanie” (czyli raczej Sikha) z torbą Uber Eats, gło­wił się, czy aby dowóz ciepłych posiłków do domu wart jest wprowadzania w Polsce multi-kulti.
   Narodowcy opowiadają się wprost za wyjściem Polski z Unii Europejskiej. Na kongresie partii 16 czerwca zaprezen­towano Deklarację Niepodległości 2018, zapowiadającą działania na rzecz polexitu. Oprócz członków RN pod dokumentem podpisali się m.in. reprezentanci ONR, Młodzieży Wszechpolskiej i Kongresu No­wej Prawicy (była partia Korwin-Mikkego).
   Półtora tygodnia później zawiązana została Konfederacja Gietrzwałdzka. Jej sygnatariusze oddali siebie i Polskę pod panowanie Jezusa i Maryi, zaznaczając, że ich władzę pojmują „całkowicie realnie, bynajmniej nie tylko symbolicznie”.
   Co ciekawe, pod Aktem Konfederacji podpisali się m.in. Sławomir Mentzen i poseł niezrzeszony Jacek Wilk z partii Wolność. Nie zrobił tego natomiast jej lider Korwin-MIkke, sceptyczny wobec konsolidacji środowiska narodowego. Tak­że narodowcy, choć gotowi do współpracy z niektórymi członkami Wolności, to jego lidera nie traktują zbyt poważnie. Sam Korwin-Mikke na początku roku oddał mandat europosła, by po raz trzeci wystar­tować w wyborach na prezydenta Warszawy. W marcu ogłosił się nawet „jedynym poważnym kandydatem”, co było dość śmiałą deklaracją jak na niecałe 5 proc. poparcia, które wróżą mu sondaże.
   Po odejściu z Ruchu Narodowego nie próżnuje Andruszkiewicz, jeden z naj­popularniejszych polskich polityków na Facebooku (ma niemal 180 tys. fa­nów). W kwietniu odszedł z kierowanego przez siebie stowarzyszenia Endecja, które współtworzył dwa lata temu. Motywował to „innymi planami politycznymi”. Utwo­rzył Stowarzyszenie dla Polski, które mia­ło działać na rzecz „umocnienia pozycji młodego pokolenia, wymiany elit i posta­wienia Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu”. Sam poseł ostatnio angażuje się jednak głównie w chwalenie rządu i wy­powiadanie się zgodnie z linią PiS, co suge­ruje, że chciałby wejść do partii rządzącej. 27 czerwca w Sejmie poparł nowelizację ustawy o IPN, co tylko utwierdziło naro­dowców w przekonaniu, że Andruszkie­wicz to zdrajca.
   Złą opinię wśród członków RN ma też Marian Kowalski. Początkowo ich spór miał wyłącznie charakter osobisty - były wiceprezes Ruchu poparł w wyborach partię Korwin-Mikkego, współtworzył też konkurencyjne wobec RN stowarzy­szenie Narodowcy RP. Sytuacja zmieniła się, gdy zaczął prowadzić w internetowej telewizji „Idź pod prąd”, wspólny pro­gram z Pawłem Chojeckim, pastorem ewangelikalnego Kościoła Nowego Przy­mierza w Lublinie. Na swojej stronie KNP sprzeciwia się Unii Europejskiej, promuje karę śmierci i wolny rynek, a sprawiedli­wość społeczną przedstawia jako wymyślone przez marksistów „przymusowe zabieranie jednym i uznaniowe rozdawa­nie drugim”. Chojecki ostro krytykuje ka­tolicyzm, a w programach „Idź pod prąd” również Kowalski (sam katolik) zaczął atakować polskich biskupów, zarzucając im przychylność wobec środowiska LGBT i przyjmowania uchodźców. Nie zaakcep­towali tego działacze Narodowców RP, co skończyło się odejściem Kowalskiego ze stowarzyszenia we wrześniu 2016 r., niecały rok po jego powstaniu. Obecnie polityk-kulturysta działa w stworzonym wspólnie z Chojeckim i Andrzejem Tur­czynem (szefem Ruchu Obywatelskiego Miłośników Broni) Ruchu 11 Listopada, reklamowanym jako „pierwsza antyko­munistyczna, biblijna partia w Polsce”. Kowalski chce nawet kandydować na pre­zydenta Lublina.
   W wyborach do sejmików Kukiz’15, Wolność i Ruch Narodowy wystawią wła­sne listy, bez szans na zdobycie manda­tów radnych.
   Niekorzystna dla małych partii zmiana ordynacji na wybory do europarlamentu 26 maja 2019 r. może wymusić jednak szerszy sojusz. Co jakiś czas wracają plotki, że jego patronem mógłby być o. Tadeusz Rydzyk, który pochwalił ostatnio naro­dowców za zablokowanie częstochow­skiego Marszu Rówmości na Jasnej Górze. Członkowie RN twierdzą, że formalnej współpracy z dyrektorem Radia Mary­ja nie ma, ale „nic nie jest wykluczone”. Do o. Rydzyka mruga też zapomniana już całkiem partia Prawica RP, w której w czerwcu zmieniły się władze - założy­ciela i wieloletniego prezesa Marka Jurka (były marszałek Sejmu, dziś europoseł wy­brany z list PiS) zastąpił Krzysztof Kawęcki, znany z dobrych relacji z Radiem Maryja. Teoretycznie na liście radiomaryjnej zna­leźliby się też prawicowi dysydenci z PiS, jak Jan Szyszko czy Antoni Macierewicz, ale takie scenariusze są wciąż palcem na wodzie pisane.
   Skrajna antyeuropejska prawica sta­nie się groźną siłą tylko pod warunkiem zmiany nastrojów społecznych. Im słabsza będzie Polska w Unii, im gorzej wypadnie PiS w negocjacjach budżetowych, tym ła­twiej będzie siać niechęć do Brukseli i tym częstszy będzie temat wyjścia Polski z Unii.
   Wówczas znajdą się zarówno lider, któ­ry podporządkuje sobie różne zwaśnione grupy, jak i pieniądze na działalność. I do­czekamy się polskiego Jobbiku, nawet jeśli specjalnie za nim nie tęsknimy.
Ryszard Łuczyn, Wojciech Szacki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz