Newsy, kto czego się
dorobił - tyle w sunnie mamy z upublicznianych oświadczeń majątkowych. Trwają
prace, by takiej rozrywki dać suwerenowi więcej.
I nie chodzi tu o
walkę z korupcją.
Violetta Krasnowska
Obecnie pół miliona
osób w imię jawności życia i walki z korupcją
musi składać oświadczenia majątkowe, a setki tysięcy kolejnych chciałby tym
obowiązkiem objąć koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Zabawa się
rozkręca. Właśnie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nakazał odtajnić i
upublicznić oświadczenia majątkowe z 2016 r. 22 krakowskich sędziów, w tym
sędziego Waldemara Żurka, byłego rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa, znanego z
krytyki działań ministra. Klauzulę utajnienia „zastrzeżone” nadał prezes sądu z
uwagi na realną groźbę zagrożenia bezpieczeństwa rodzin sędziów w razie
upublicznienia oświadczeń. Co nie przeszkadzało, by były one sprawdzane
zarówno przez kolegium sędziowskie, jak i urząd skarbowy czy CBA. Sędzia Żurek o
tym, że jego oświadczenie wrzucono do sieci, dowiedział się od dziennikarzy.
Nazwał to grillowaniem nieuległych władzy sędziów.
„Funduje się nam igrzyska nienawiści, bo ludzie będą teraz mówić:
»patrzcie, ile ma«, »na pewno ukradł albo robił machloje«. Tak to działa i
temu, obawiam się, ujawnienie tego oświadczenia miało służyć” - mówił sędzia.
Bo co z dokumentów można się dowiedzieć? Że w 2015 r. miał dom, 3,4 tys.
mkw. gruntów ornych i nieużytków, dwa stare samochody i 21 tys. zł na koncie.
Co z tego ma wynikać dla społeczeństwa?
Żyją godnie, bez przepychu
Kiedy 21 lat temu wchodził
obowiązek składania przez osoby pełniące funkcje publiczne oświadczeń
majątkowych, podlegały one ochronie przewidzianej dla informacji niejawnych o
klauzuli tajności „zastrzeżone”. Tuż przed wyborami w 2001 r. parlament
uchwalił jawność oświadczeń majątkowych polityków. Oczywiście wszyscy byli za,
głośno mówili o potrzebie jawności finansowych przedsięwzięć najważniejszych
osób w państwie. Teraz minister Ziobro pod hasłem transparentności wymiaru
sprawiedliwości dodał do tej puli prokuratorów i sędziów. A wygląda, że to
dopiero początek. Sędziowie protestowali, mówili, że w żadnym kraju Europy
Zachodniej oświadczenia sędziów nie są jawne i że mają one działać raczej jako
straszak na niepokornych sędziów, a nie jako usprawnienie kontroli.
I poszły w lud tytuły. Od „Super Expressu” („Nie
chcą pokazać majątku, a zarabiają krocie”) po poważny „Dziennik Gazetę
Prawną”: „Żyją godnie, ale bez przepychu. Nieduży dom, działka, kilkuletni
samochód i kredyt. Tak wygląda majątek przeciętnego sędziego Sądu Najwyższego”.
Znaleziono tylko jednego sędziego z zegarkiem, którego wartość przekraczała 10
tys. zł. Tyle też z tego tak naprawdę można było wycisnąć, bo - co zaskakujące
- w formularzu oświadczenia opracowanym przez Ziobrę nie trzeba, w
przeciwieństwie do innych, podawać wysokości zarobków. Można zatem dowiedzieć
się, że pierwszy zastępca prokuratora generalnego i zarazem szef Prokuratury'
Krajowej 48-letni Bogdan Święczkowski razem z żoną sędzią mają duży dom (240 m kw.) z działką 863 m kw., 80-metrowy domek
letniskowy, dwa samochody, a na kontach 438 tys. zł i ok. 3,5 tys. dol. Co,
gdy zajrzeć we wcześniejsze oświadczenie, stanowi wzrost ich zasobów o prawie
150 tys. zł w ciągu jednego roku. W tym czasie spłacili też dwa lata przed
terminem kredyt we frankach (mieli do spłaty 18 tys. franków). Tyle że co nam z
tej wiedzy, poza zaspokojeniem ciekawości, skoro nie można poznać, czy to
koreluje z ich dochodami, bo w rubryce dochody prokurator Święczkowski wpisał:
„wynagrodzenia wg PIT”.
Gdzie ta transparentność?
Zbigniew Ziobro w ogóle nie wpisuje miejsca pracy ani dochodów żony.
Raz pisze, że ma wspólnotę małżeńską, raz - że nie ma, a nie wpływa to na
wielkość deklarowanego majątku. W oświadczeniu za2017 r., jakie złożył jako
członek rządu, ma wspólnotę majątkową z żoną i
220 tys. zł w rubryce „zasoby pieniężne”. A w oświadczeniu, jakie złożył jako
poseł za ten sam rok, wspólnota małżeńska jest wykreślona. Ale 200 tys. zł
jest nadal i takie same są inne dane. Jakby tyle samo miał wspólnie z żoną co
bez niej, choć według instrukcji przy wspólnocie małżeńskiej trzeba podać
wspólne dochody. A z mediów wiadomo, że żona pracuje obecnie w spółce
zależnej państwowego PZU.
Z podobnych powodów inni posłowie mieli problemy. CBA słało
zawiadomienia do prokuratury o podaniu nieprawdy, zaniżaniu majątku, a oni
musieli się tłumaczyć. Jeden nie wiedział, ile żona ma na koncie, a gdy
zapytał, odpowiedziała, że „jakieś grosze”, więc nie wziął tego pod uwagę. Drugi
miał nie wiedzieć, że żona ma polisę. Inny nie zgłaszał samochodu, bo to żony i
kupiła go za swoje. Efekty emancypacji. Zresztą Ziobro nigdzie też nie podawał
miejsca pracy swojej żony, mimo że jest na to specjalna rubryka w poselskim
Rejestrze Korzyści. Ten rygorysta wobec innych sam nie pierwszy raz podchodzi
do swoich oświadczeń z nonszalancją, żeby przypomnieć niewpisanie za 2015 r. 9
tys. euro odprawy z Parlamentu Europejskiego.
Oświadczenie majątkowe wbrew pozorom to nie przelewki, można nim mocno i
celnie uderzyć. Bo zasady są nieprecyzyjne, nie wiadomo dokładnie, co wpisywać,
a czego nie, ale dokument kończy formułka, że podpisujący oświadczenie jest
świadom, iż na podstawie art. 233 par. 1 kk za podanie nieprawdy
lub zatajenie prawdy grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat. Od
sprawdzania tego, co jest prawdą, a co nieprawdą, jest CBA - jedyna służba
specjalna, która sprawdzanie oświadczeń majątkowych ma zapisane w swoich
zadaniach ustawowo. I ma do tego specjalny Departament Postępowań Kontrolnych.
Zarobione CBA
Prawda jest jednak taka, że CBA
nie nadąża ze sprawdzaniem oświadczeń. I tłumaczy, że to tylko część zadań,
które ma. Na pół miliona oświadczeń CBA bada ich zaledwie promil - 320 w ubiegłym
roku, i to tylko z wierzchu, wstępnie, czy w ogóle jest sens wszcząć kontrolę.
Dlaczego te, a nie inne - to tajemnica. W CBA przyznają, że oświadczenia
majątkowe osób pełniących funkcje publiczne weryfikowane są jedynie w sposób
fakultatywny, wybiórczo, ale dodają od razu, że Biuro nie jest zobowiązane do
weryfikacji wszystkich oświadczeń, że reaguje bieżąco na wpływające informacje.
Ze sprawozdania CBA wynika, że w ramach tych 320 sprawdzeń głównie skupiało się
na oświadczeniach samorządowców (104 analizy), po nich na prokuratorach, sędziach
i ludziach zatrudnionych w sądownictwie (56), dalej są kierownicy urzędów (49),
parlamentarzyści (35). Na końcu zainteresowania CBA są ludzie ze spółek
Skarbu Państwa (6 analiz) i „kierownicze stanowiska państwowe” (3). Do
dalszych kontroli z tych 320 przeszło 40. W sumie w ubiegłym roku prowadzono 78
kontroli oświadczeń majątkowych. Ponad połowa to samorządowcy (49), urzędnicy
(11), sędziowie (10), parlamentarzyści (4), dwie osoby na kierowniczych
stanowiskach państwowych, jedna ze spółek Skarbu Państwa i funkcjonariusz
policji. Bywa, że jedna taka kontrola potrafi trwać nawet i trzy lata, jak
kiedyś wobec Janusza Palikota.
CBA tłumaczy, że w Polsce jest kilkadziesiąt aktów prawnych regulujących
obowiązek składania oświadczeń majątkowych oraz kilkanaście wzorów formularzy,
w zależności od grupy zawodowej. Zwraca uwagę, że oświadczenia majątkowe
składane są kierownikowi jednostki i to on jest odpowiedzialny za ich analizę,
że dodatkowo w przypadku parlamentarzystów, samorządowców, prokuratorów i
sędziów jeden egzemplarz oświadczenia przekazywany jest do urzędu skarbowego,
który obligatoryjnie analizuje dane zawarte w oświadczeniach z PIT. Słowem, nie tylko na nich spoczywa obowiązek weryfikacji
oświadczeń.
Dr Grzegorz Makowski, ekspert forum Idei Fundacji Batorego, wykładowca
Collegium Civitas, mówi, że system, jaki mamy, jest kulawy i nieefektywny - Powinien
być jeden formularz, centralny system informatyczny, gdzie spływałyby
informacje z różnych urzędów, a wtedy służby miałyby możliwość krzyżowej
analizy tego, co jest w oświadczeniu, z danymi z innych źródeł i mogłyby
to z większym pożytkiem wykorzystać. A mamy papierowe oświadczenia, wypełniane
ręcznie i wrzucane do sieci w formacie PDF albo JPG. Daje to może promil
możliwości, że te oświadczenia mogłyby wypełnić swoją funkcję antykorupcyjną.
Tego po prostu nie sposób zrobić w tym systemie, nie ma reguł, żadnych
obiektywnych przesłanek, więc każdy, kto chce znaleźć na kogoś „bat", może
zacząć od oświadczenia i przyprawić mu „gębę".
Warto więc spojrzeć, czym się CBA zajmuje w kwestii oświadczeń
majątkowych, gdy się za nie bierze.
Życie z polisą na życie
CBA potrafi drobiazgowo szukać w
oświadczeniach majątkowych braków, błędów, z linijką mierząc wielkości
zgłoszonych w oświadczeniu działek. Niedawno, w 2016 r., wysłali do
prokuratury zawiadomienie o przestępstwie sfałszowania, podania nieprawdy i
zatajenia prawdy przez posła. Polegało to według CBA na tym, że zaniżył
wymiary działek - Jednej o 132,5
m kw., a drugiej o 121 m kw. Zatajeniem prawdy miało być zaniżenie
zasobów pieniężnych poprzez niewpisanie do rubryki „zasoby pieniężne” polisy na
własne życie z kwotą gwarantowaną w wysokości 70 tys. zł. Zmusiło to
prokuraturę do rozważań, czy polisa na wypadek własnej śmierci stanowi „zasoby
pieniężne”. Poseł tłumaczył, że polisy nie wykazał, gdyż środkami, które na
niej są, przecież nie dysponuje. Prokuratura zamknęła sprawę stwierdzeniem, że
nie jest możliwe precyzyjne wskazanie zakresu pojęcia „środki pieniężne” w
kontekście odpowiedzialności karnej, bo w systemie prawa karnego w ogóle nie ma
takiego pojęcia. A generalnie - nie było zamiaru zatajenia. Podobnie było przed
laty z niewpisaniem samolotu przez Janusza Palikota. Prokuratura stwierdziła
wtedy, że posiadanie samolotu nie było tajemnicą, więc nie ma co mówić o
ukrywaniu majątku.
CBA występowało też w 2011 r. np. o wszczęcie śledztwa o zatajenie
prawdy, czyli złożenie fałszywego oświadczenia, przez posła Wojciecha Wilka z
PO, bo nie wpisał działalności społecznej w lokalnym stowarzyszeniu sportowym.
Poseł tłumaczył, że to oświadczenie majątkowe, a nie dotyczące działalności
społecznej. Prokuratura sprawę umorzyła. Protokół z kontroli senatora
Trzcińskiego z PO stał się od razu zawiadomieniem do prokuratury i brzmiał
poważnie: zaniżanie zasobów pieniężnych, niewykazywanie papierów
wartościowych, nieruchomości, mercedesów itp. Senator tłumaczył CBA, potem
prokuratorowi, że to majątek przedsiębiorstwa, że był przekonany, że powinien
wykazać majątek osobisty. Jak można mówić o ukrywaniu majątku, skoro wszystkie
dane ma skarbówka? - dociekał. „Brak jest elementu umyślności, brak też wyraźnej
motywacji, która wskazywałaby na cel świadomego zatajania” - napisał w
umorzeniu prokurator.
Umorzeń, odmów wszczęcia jest masa, a przepis „kto zeznaje nieprawdę lub
zataja prawdę” jest jak dotąd praktycznie martwy. W 1999 r. Sąd Najwyższy wydał
orzeczenie, do którego zwykle odwołują się w umorzeniach prokuratorzy. SN
orzekł, że przestępstwo zatajenia czegoś lub niepodanie prawdy w oświadczeniu
jest przestępstwem umyślnym, czyli że sprawca musiał mieć zamiar zeznać
nieprawdę i miał tego świadomość. „Minimalnym warunkiem niezbędnym do
spełnienia przesłanki przestępstwa jest przewidywanie nieprawdziwości
oświadczenia" - powtarza się. „Nieświadome mówienie nieprawdy, chociażby
sprawca mógł błędu uniknąć, jak też działanie lekkomyślne nie wypełniają znamion
przestępstwa” - powtarza prokuratura przy umorzeniach. Słowem - musi być zamysł
ukrycia majątku.
A to trudno udowodnić. „Afera zegarkowa” Sławomira Nowaka powstała, gdy
od razu nie skorygował oświadczenia i nie wpisał zegarka. Choć ostatecznie i
jego sprawa rozeszła się po kościach, postępowanie
sądowe umorzono na rok, obecnie sprawa jest już zatarta. Prezydent Gdańska
Paweł Adamowicz wraz z rozwojem zarzutów i procesem sądowym koryguje swoje
oświadczenia co do liczby mieszkań i zasobów pieniężnych. Jego linia obrony:
nie wpisywał części majątku przez nieuwagę i nieumyślnie.
Nagminnie zaniżana jest wartość nieruchomości. To bez znaczenia -
orzekła prokuratura, gdy Jan Szyszko 300-metrową daczę nad jeziorem wpisał jako
stodołę wartą 1,7 tys. zł. „Poseł może wpisać wartość, jaką jego zdaniem
przedstawia nieruchomość”.
Że Palikot nie wpisał drogiego, wdartego kilkanaście tysięcy złotych,
zegarka Breitling model Montbrillant? Przy jego księgozbiorze, dziełach
sztuki niewpisanie zegarka różnicy wielkiej w jego majątku nie robi - uznała
prokuratura w umorzeniu. Michał Kamiński też nie wpisał zegarka Paul Picot za
35 tys. zł. Początkowo tłumaczył, że kupił go po odejściu z europarlamentu, a
gdy znaleziono zdjęcia, że nosił go wcześniej, stwierdził, że dostał go od
żony, ale kupił go jego asystent. Prokuratora przekonywał, że po pewnym czasie
jednak wpisał go w rubryce „majątek ruchomy powyżej 10 tys. zł” w
sformułowaniu „trzy zegarki”. Prokuratura uznała, że w pominięciu zegarka nie
można doszukać się znamienia umyślności, a niepodanie marek zegarków nie może
być przestępstwem, bo nie ma obowiązku podawania konkretnych danych, w tym
marki, modelu czy wartości przedmiotu.
Podobnie prokuratura podeszła do pożyczki Jarosławca Kaczyńskiego. Odmówiła
śledztwa o niewpisanie do oświadczenia, od kogo pożyczył 200 tys. zł.
Stwierdziła, że nigdzie nie jest sprecyzowany zakres danych, które trzeba
ujawniać, a Kaczyński nie był zobligowany jakimiś szczegółowymi przepisami do
podania danych identyfikujących wierzyciela. Ale prokurator przy tej okazji
przypomniał, po co w ogóle te oświadczenia majątkowe: „Celem składania
corocznych oświadczeń o stanie majątkowym przez osoby publiczne jest uzyskanie
przez organy władzy i społeczeństwo możliwości weryfikacji tego, czy zachodzi
związek przyczynowy pomiędzy faktem pełnienia określonej funkcji a zmieniającym
się stanem majątkowym osoby składającej to oświadczenie”. I w tym kontekście
wskazywanie danych identyfikujących wierzyciela jest bez większego znaczenia.
Powszechna lustracja majątkowa
Minister koordynator służb
specjalnych Mariusz Kamiński chce jeszcze zwiększyć pulę osób, które będą
musiały składać i ujawniać swoje oświadczenia
majątkowe. Pod hasłem Rządowego Programu Przeciwdziałania Korupcji chce, aby
oświadczenia majątkowe składali też asystenci sędziów i prokuratorów, pracownicy
Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, administracyjnych, pracownicy
prokuratury, straży pożarnej, policji, strażnicy miejscy i gminni, syndycy,
członkowie zarządu NBP i RPP Rady Mediów Narodowych, PKW, KNF, ZUS, NFZ, PAN
itd. Lista liczy 33 punkty. Generalnie oświadczenia majątkowa muszą, według
Kamińskiego, składać wszyscy, którzy są „powiązani ze służbą publiczną”,
stając do przetargów, biorąc udział w postępowaniach prywatyzacyjnych,
komercjalizacji, wsparciu finansowym itp.
Szef CBA będzie mógł też wezwać w każdej chwili do złożenia oświadczenia
majątkowego osobę spoza tego katalogu, ale pełniącą funkcje publiczne, a także
pracowników spółki zobowiązanej, nieobjętych obowiązkiem złożenia oświadczenia.
Jak wyliczyła Fundacja Batorego, chodzi o ok. 800 tys. ludzi. W swojej opinii
do tych planów nawet pisowski szef MSWiA uznał to za zbyt daleko idące.
Napisał: „Powszechny dostęp obywateli do oświadczeń majątkowych nie wpłynie na
zmniejszenie zjawiska korupcji, bowiem to nie ogół obywateli jest uprawniony,
zobowiązany i wyposażony w instrumenty prawne do ścigania przestępstw
korupcyjnych”.
No właśnie. To raczej jednak
chodzi o narzędzia władzy. Do skuteczniejszej kontroli i do wywierania nacisku.
Właśnie na obywateli.
Violetta Krasnowska
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń