piątek, 17 sierpnia 2018

Milion kontroli milionów



Newsy, kto czego się dorobił - tyle w sunnie mamy z upublicznianych oświadczeń majątkowych. Trwają prace, by takiej rozrywki dać suwerenowi więcej.
I nie chodzi tu o walkę z korupcją.

Violetta Krasnowska

Obecnie pół miliona osób w imię jawności życia i walki z korupcją musi składać oświadczenia majątkowe, a setki tysięcy kolejnych chciałby tym obowiązkiem objąć koordynator służb spe­cjalnych Mariusz Kamiński. Zabawa się rozkrę­ca. Właśnie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nakazał odtajnić i upublicznić oświad­czenia majątkowe z 2016 r. 22 krakowskich sędziów, w tym sędziego Waldemara Żurka, byłego rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa, znanego z krytyki działań ministra. Klauzulę utajnienia „zastrzeżone” nadał prezes sądu z uwagi na realną groź­bę zagrożenia bezpieczeństwa rodzin sędziów w razie upublicz­nienia oświadczeń. Co nie przeszkadzało, by były one sprawdzane zarówno przez kolegium sędziowskie, jak i urząd skarbowy czy CBA. Sędzia Żurek o tym, że jego oświadczenie wrzucono do sieci, dowiedział się od dziennikarzy. Nazwał to grillowaniem nieuległych władzy sędziów.
   „Funduje się nam igrzyska nienawiści, bo ludzie będą teraz mówić: »patrzcie, ile ma«, »na pewno ukradł albo robił machloje«. Tak to działa i temu, obawiam się, ujawnienie tego oświadczenia miało służyć” - mówił sędzia.
   Bo co z dokumentów można się dowiedzieć? Że w 2015 r. miał dom, 3,4 tys. mkw. gruntów ornych i nieużytków, dwa stare samo­chody i 21 tys. zł na koncie. Co z tego ma wynikać dla społeczeństwa?

Żyją godnie, bez przepychu
Kiedy 21 lat temu wchodził obowiązek składania przez osoby pełniące funkcje publiczne oświadczeń majątkowych, podlegały one ochronie przewidzianej dla informacji niejawnych o klau­zuli tajności „zastrzeżone”. Tuż przed wyborami w 2001 r. par­lament uchwalił jawność oświadczeń majątkowych polityków. Oczywiście wszyscy byli za, głośno mówili o potrzebie jawności finansowych przedsięwzięć najważniejszych osób w państwie. Teraz minister Ziobro pod hasłem transparentności wymiaru sprawiedliwości dodał do tej puli prokuratorów i sędziów. A wy­gląda, że to dopiero początek. Sędziowie protestowali, mówili, że w żadnym kraju Europy Zachodniej oświadczenia sędziów nie są jawne i że mają one działać raczej jako straszak na niepokor­nych sędziów, a nie jako usprawnienie kontroli.
   I poszły w lud tytuły. Od „Super Expressu” („Nie chcą poka­zać majątku, a zarabiają krocie”) po poważny „Dziennik Gazetę Prawną”: „Żyją godnie, ale bez przepychu. Nieduży dom, działka, kilkuletni samochód i kredyt. Tak wygląda majątek przeciętnego sędziego Sądu Najwyższego”. Znaleziono tylko jednego sędzie­go z zegarkiem, którego wartość przekraczała 10 tys. zł. Tyle też z tego tak naprawdę można było wycisnąć, bo - co zaskakujące - w formularzu oświadczenia opracowanym przez Ziobrę nie trze­ba, w przeciwieństwie do innych, podawać wysokości zarobków. Można zatem dowiedzieć się, że pierwszy zastępca prokuratora generalnego i zarazem szef Prokuratury' Krajowej 48-letni Bogdan Święczkowski razem z żoną sędzią mają duży dom (240 m kw.) z działką 863 m kw., 80-metrowy domek letniskowy, dwa samo­chody, a na kontach 438 tys. zł i ok. 3,5 tys. dol. Co, gdy zajrzeć we wcześniejsze oświadczenie, stanowi wzrost ich zasobów o prawie 150 tys. zł w ciągu jednego roku. W tym czasie spłacili też dwa lata przed terminem kredyt we frankach (mieli do spłaty 18 tys. franków). Tyle że co nam z tej wiedzy, poza zaspokojeniem ciekawości, skoro nie można poznać, czy to koreluje z ich docho­dami, bo w rubryce dochody prokurator Święczkowski wpisał: „wynagrodzenia wg PIT”. Gdzie ta transparentność?
   Zbigniew Ziobro w ogóle nie wpisuje miejsca pracy ani docho­dów żony. Raz pisze, że ma wspólnotę małżeńską, raz - że nie ma, a nie wpływa to na wielkość deklarowanego majątku. W oświad­czeniu za2017 r., jakie złożył jako członek rządu, ma wspólnotę majątkową z żoną i 220 tys. zł w rubryce „zasoby pieniężne”. A w oświadczeniu, jakie złożył jako poseł za ten sam rok, wspól­nota małżeńska jest wykreślona. Ale 200 tys. zł jest nadal i takie same są inne dane. Jakby tyle samo miał wspólnie z żoną co bez niej, choć według instrukcji przy wspólnocie małżeńskiej trzeba podać wspólne dochody. A z mediów wiadomo, że żona pracuje obecnie w spółce zależnej państwowego PZU.
   Z podobnych powodów inni posłowie mieli problemy. CBA słało zawiadomienia do prokuratury o podaniu nieprawdy, zaniżaniu majątku, a oni musieli się tłumaczyć. Jeden nie wiedział, ile żona ma na koncie, a gdy zapytał, odpowiedziała, że „jakieś grosze”, więc nie wziął tego pod uwagę. Drugi miał nie wiedzieć, że żona ma polisę. Inny nie zgłaszał samochodu, bo to żony i kupiła go za swoje. Efekty emancypacji. Zresztą Ziobro nigdzie też nie poda­wał miejsca pracy swojej żony, mimo że jest na to specjalna rubryka w poselskim Rejestrze Korzyści. Ten rygorysta wobec innych sam nie pierwszy raz podchodzi do swoich oświadczeń z nonszalan­cją, żeby przypomnieć niewpisanie za 2015 r. 9 tys. euro odprawy z Parlamentu Europejskiego.
   Oświadczenie majątkowe wbrew pozorom to nie przelewki, można nim mocno i celnie uderzyć. Bo zasady są nieprecyzyjne, nie wiadomo dokładnie, co wpisywać, a czego nie, ale dokument kończy formułka, że podpisujący oświadczenie jest świadom, iż na podstawie art. 233 par. 1 kk za podanie nieprawdy lub za­tajenie prawdy grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat. Od sprawdzania tego, co jest prawdą, a co nieprawdą, jest CBA - jedyna służba specjalna, która sprawdzanie oświadczeń mająt­kowych ma zapisane w swoich zadaniach ustawowo. I ma do tego specjalny Departament Postępowań Kontrolnych.

Zarobione CBA
Prawda jest jednak taka, że CBA nie nadąża ze sprawdzaniem oświadczeń. I tłumaczy, że to tylko część zadań, które ma. Na pół miliona oświadczeń CBA bada ich zaledwie promil - 320 w ubie­głym roku, i to tylko z wierzchu, wstępnie, czy w ogóle jest sens wszcząć kontrolę. Dlaczego te, a nie inne - to tajemnica. W CBA przyznają, że oświadczenia majątkowe osób pełniących funkcje publiczne weryfikowane są jedynie w sposób fakultatywny, wybiór­czo, ale dodają od razu, że Biuro nie jest zobowiązane do weryfikacji wszystkich oświadczeń, że reaguje bieżąco na wpływające informa­cje. Ze sprawozdania CBA wynika, że w ramach tych 320 sprawdzeń głównie skupiało się na oświadczeniach samorządowców (104 ana­lizy), po nich na prokuratorach, sędziach i ludziach zatrudnionych w sądownictwie (56), dalej są kierownicy urzędów (49), parlamenta­rzyści (35). Na końcu zainteresowania CBA są ludzie ze spółek Skar­bu Państwa (6 analiz) i „kierownicze stanowiska państwowe” (3). Do dalszych kontroli z tych 320 przeszło 40. W sumie w ubiegłym roku prowadzono 78 kontroli oświadczeń majątkowych. Ponad połowa to samorządowcy (49), urzędnicy (11), sędziowie (10), parlamentarzyści (4), dwie osoby na kierowniczych stanowiskach państwowych, jedna ze spółek Skarbu Państwa i funkcjonariusz policji. Bywa, że jedna taka kontrola potrafi trwać nawet i trzy lata, jak kiedyś wobec Janusza Palikota.
   CBA tłumaczy, że w Polsce jest kilkadziesiąt aktów prawnych regulujących obowiązek składania oświadczeń majątkowych oraz kilkanaście wzorów formularzy, w zależności od grupy zawodo­wej. Zwraca uwagę, że oświadczenia majątkowe składane są kie­rownikowi jednostki i to on jest odpowiedzialny za ich analizę, że dodatkowo w przypadku parlamentarzystów, samorządowców, prokuratorów i sędziów jeden egzemplarz oświadczenia przeka­zywany jest do urzędu skarbowego, który obligatoryjnie analizuje dane zawarte w oświadczeniach z PIT. Słowem, nie tylko na nich spoczywa obowiązek weryfikacji oświadczeń.
   Dr Grzegorz Makowski, ekspert forum Idei Fundacji Batorego, wykładowca Collegium Civitas, mówi, że system, jaki mamy, jest kulawy i nieefektywny - Powinien być jeden formularz, centralny system informatyczny, gdzie spływałyby informacje z różnych urzędów, a wtedy służby miałyby możliwość krzyżowej analizy tego, co jest w oświadczeniu, z danymi z innych źródeł i mogłyby to z większym pożytkiem wykorzystać. A mamy papiero­we oświadczenia, wypełniane ręcznie i wrzucane do sieci w forma­cie PDF albo JPG. Daje to może promil możliwości, że te oświad­czenia mogłyby wypełnić swoją funkcję antykorupcyjną. Tego po prostu nie sposób zrobić w tym systemie, nie ma reguł, żadnych obiektywnych przesłanek, więc każdy, kto chce znaleźć na kogoś „bat", może zacząć od oświadczenia i przyprawić mu „gębę".
   Warto więc spojrzeć, czym się CBA zajmuje w kwestii oświad­czeń majątkowych, gdy się za nie bierze.

Życie z polisą na życie
CBA potrafi drobiazgowo szukać w oświadczeniach majątkowych braków, błędów, z linijką mierząc wielkości zgłoszonych w oświad­czeniu działek. Niedawno, w 2016 r., wysłali do prokuratury zawia­domienie o przestępstwie sfałszowania, podania nieprawdy i zata­jenia prawdy przez posła. Polegało to według CBA na tym, że zaniżył wymiary działek - Jednej o 132,5 m kw., a drugiej o 121 m kw. Zatajeniem prawdy miało być zaniżenie zasobów pieniężnych po­przez niewpisanie do rubryki „zasoby pieniężne” polisy na wła­sne życie z kwotą gwarantowaną w wysokości 70 tys. zł. Zmusiło to prokuraturę do rozważań, czy polisa na wypadek własnej śmierci stanowi „zasoby pieniężne”. Poseł tłumaczył, że polisy nie wykazał, gdyż środkami, które na niej są, przecież nie dysponuje. Prokura­tura zamknęła sprawę stwierdzeniem, że nie jest możliwe precy­zyjne wskazanie zakresu pojęcia „środki pieniężne” w kontekście odpowiedzialności karnej, bo w systemie prawa karnego w ogóle nie ma takiego pojęcia. A generalnie - nie było zamiaru zatajenia. Podobnie było przed laty z niewpisaniem samolotu przez Janusza Palikota. Prokuratura stwierdziła wtedy, że posiadanie samolotu nie było tajemnicą, więc nie ma co mówić o ukrywaniu majątku.
   CBA występowało też w 2011 r. np. o wszczęcie śledztwa o zata­jenie prawdy, czyli złożenie fałszywego oświadczenia, przez posła Wojciecha Wilka z PO, bo nie wpisał działalności społecznej w lo­kalnym stowarzyszeniu sportowym. Poseł tłumaczył, że to oświad­czenie majątkowe, a nie dotyczące działalności społecznej. Proku­ratura sprawę umorzyła. Protokół z kontroli senatora Trzcińskiego z PO stał się od razu zawiadomieniem do prokuratury i brzmiał poważnie: zaniżanie zasobów pieniężnych, niewykazywanie pa­pierów wartościowych, nieruchomości, mercedesów itp. Senator tłumaczył CBA, potem prokuratorowi, że to majątek przedsiębior­stwa, że był przekonany, że powinien wykazać majątek osobisty. Jak można mówić o ukrywaniu majątku, skoro wszystkie dane ma skarbówka? - dociekał. „Brak jest elementu umyślności, brak też wyraźnej motywacji, która wskazywałaby na cel świadomego za­tajania” - napisał w umorzeniu prokurator.
   Umorzeń, odmów wszczęcia jest masa, a przepis „kto zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę” jest jak dotąd praktycznie martwy. W 1999 r. Sąd Najwyższy wydał orzeczenie, do którego zwykle odwołują się w umorzeniach prokuratorzy. SN orzekł, że prze­stępstwo zatajenia czegoś lub niepodanie prawdy w oświadcze­niu jest przestępstwem umyślnym, czyli że sprawca musiał mieć zamiar zeznać nieprawdę i miał tego świadomość. „Minimalnym warunkiem niezbędnym do spełnienia przesłanki przestępstwa jest przewidywanie nieprawdziwości oświadczenia" - powtarza się. „Nieświadome mówienie nieprawdy, chociażby sprawca mógł błędu uniknąć, jak też działanie lekkomyślne nie wypełniają zna­mion przestępstwa” - powtarza prokuratura przy umorzeniach. Słowem - musi być zamysł ukrycia majątku.
   A to trudno udowodnić. „Afera zegarkowa” Sławomira Nowaka powstała, gdy od razu nie skorygował oświadczenia i nie wpisał zegarka. Choć ostatecznie i jego sprawa rozeszła się po kościach, postępowanie sądowe umorzono na rok, obecnie sprawa jest już zatarta. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz wraz z rozwojem zarzutów i procesem sądowym koryguje swoje oświadczenia co do liczby mieszkań i zasobów pieniężnych. Jego linia obrony: nie wpisywał części majątku przez nieuwagę i nieumyślnie.
   Nagminnie zaniżana jest wartość nieruchomości. To bez zna­czenia - orzekła prokuratura, gdy Jan Szyszko 300-metrową daczę nad jeziorem wpisał jako stodołę wartą 1,7 tys. zł. „Poseł może wpisać wartość, jaką jego zdaniem przedstawia nieruchomość”.
   Że Palikot nie wpisał drogiego, wdartego kilkanaście tysięcy zło­tych, zegarka Breitling model Montbrillant? Przy jego księgozbio­rze, dziełach sztuki niewpisanie zegarka różnicy wielkiej w jego majątku nie robi - uznała prokuratura w umorzeniu. Michał Kamiński też nie wpisał zegarka Paul Picot za 35 tys. zł. Począt­kowo tłumaczył, że kupił go po odejściu z europarlamentu, a gdy znaleziono zdjęcia, że nosił go wcześniej, stwierdził, że dostał go od żony, ale kupił go jego asystent. Prokuratora przekonywał, że po pewnym czasie jednak wpisał go w rubryce „majątek ru­chomy powyżej 10 tys. zł” w sformułowaniu „trzy zegarki”. Proku­ratura uznała, że w pominięciu zegarka nie można doszukać się znamienia umyślności, a niepodanie marek zegarków nie może być przestępstwem, bo nie ma obowiązku podawania konkret­nych danych, w tym marki, modelu czy wartości przedmiotu.
   Podobnie prokuratura podeszła do pożyczki Jarosławca Ka­czyńskiego. Odmówiła śledztwa o niewpisanie do oświadcze­nia, od kogo pożyczył 200 tys. zł. Stwierdziła, że nigdzie nie jest sprecyzowany zakres danych, które trzeba ujawniać, a Kaczyński nie był zobligowany jakimiś szczegółowymi przepisami do po­dania danych identyfikujących wierzyciela. Ale prokurator przy tej okazji przypomniał, po co w ogóle te oświadczenia majątko­we: „Celem składania corocznych oświadczeń o stanie mająt­kowym przez osoby publiczne jest uzyskanie przez organy wła­dzy i społeczeństwo możliwości weryfikacji tego, czy zachodzi związek przyczynowy pomiędzy faktem pełnienia określonej funkcji a zmieniającym się stanem majątkowym osoby składa­jącej to oświadczenie”. I w tym kontekście wskazywanie danych identyfikujących wierzyciela jest bez większego znaczenia.

Powszechna lustracja majątkowa
Minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński chce jeszcze zwiększyć pulę osób, które będą musiały składać i ujawniać swoje oświadczenia majątkowe. Pod hasłem Rządowe­go Programu Przeciwdziałania Korupcji chce, aby oświadczenia majątkowe składali też asystenci sędziów i prokuratorów, pra­cownicy Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, administra­cyjnych, pracownicy prokuratury, straży pożarnej, policji, strażni­cy miejscy i gminni, syndycy, członkowie zarządu NBP i RPP Rady Mediów Narodowych, PKW, KNF, ZUS, NFZ, PAN itd. Lista liczy 33 punkty. Generalnie oświadczenia majątkowa muszą, według Kamińskiego, składać wszyscy, którzy są „powiązani ze służbą pu­bliczną”, stając do przetargów, biorąc udział w postępowaniach prywatyzacyjnych, komercjalizacji, wsparciu finansowym itp.
   Szef CBA będzie mógł też wezwać w każdej chwili do złożenia oświadczenia majątkowego osobę spoza tego katalogu, ale pełnią­cą funkcje publiczne, a także pracowników spółki zobowiązanej, nieobjętych obowiązkiem złożenia oświadczenia. Jak wyliczyła Fundacja Batorego, chodzi o ok. 800 tys. ludzi. W swojej opinii do tych planów nawet pisowski szef MSWiA uznał to za zbyt daleko idące. Napisał: „Powszechny dostęp obywateli do oświadczeń ma­jątkowych nie wpłynie na zmniejszenie zjawiska korupcji, bowiem to nie ogół obywateli jest uprawniony, zobowiązany i wyposażony w instrumenty prawne do ścigania przestępstw korupcyjnych”.
No właśnie. To raczej jednak chodzi o narzędzia władzy. Do sku­teczniejszej kontroli i do wywierania nacisku. Właśnie na obywateli.
Violetta Krasnowska

1 komentarz: